niedziela, 2 lipca 2017

Epilog

8 miesięcy później
*Lucy*
  Nie ma piękniejszego uczucia niż gdy stoisz przed lustrem w długiej, białej sukni ślubnej wysadzanej kryształkami, a dwie wynajęte przez ciebie dziewczyny poprawiają twój makijaż i fryzurę, by ten dzień zarówno jak i wygląd był idealny. Razem z Louisem ustaliliśmy, że data 20 sierpnia będzie najlepszą datą na ślub, po tym kiedy musieliśmy skreślić ze swojej listy czerwiec, ponieważ w tym miesiącu ślub brali Kate i Justin oraz lipiec, który okazał się chłodnym miesiącem, a ciepło wróciło dopiero pod koniec lata.
  - Wyglądasz ślicznie. - powiedziała Kate patrząc na mnie z boku trzymając na ręku swoją półroczną córeczkę - Melanie. - Louis na pewno będzie zachwycony, kiedy zobaczy cię przed ołtarzem.
  - Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się patrząc na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze nigdy nie promieniałam taką radością. To miał być zdecydowanie najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
   Chwilę po tym, gdy dziewczyny odeszły ode mnie kończąc dopracowywanie mojego wyglądu do garderoby wbiegła moja mama, która na mój widok wydała głośny okrzyk zachwytu.
  - Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że moja mała córeczka wychodzi za mąż.
  - Ja chyba też nie... - westchnęłam czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Właśnie biorę ślub z mężczyzną mojego życia, stoję w najdroższej sukni i w najdroższych szpilkach, paparazzi okupują nasz dom, a biała, wynajęta limuzyna przyozdobiona mnóstwem kwiatów właśnie czeka na parkingu. Nie mogłam wymarzyć sobie idealniejszego życia, chociaż ciągły blask fleszy jest jego jedynym minusem.
  - Powinniście już jechać, za pół godziny musicie być w kościele. - ponagliła mnie mama, na co pokiwałam głową i odeszłam od lustra wychodząc z garderoby i schodząc po schodach na dół.
   Kate oddała Melanie w ręce Justina i poszła za mną, gdyż jej obecność przy mojej osobie była obowiązkowa ze względu na przyznaną rolę świadkowej.
  - Uważaj tylko, żeby cię nie obśliniła. - rzuciła na odchodne do męża i razem wyszłyśmy na świeże powietrze, gdzie już przy limuzynie stał Louis.
   Nie mogłam nawet uśmiechnąć się do przyszłego męża, ponieważ w moją stronę od razu rzuciła się cała chmara ludzi z aparatami wymachując nimi przed moją twarzą i zadając mnóstwo różnych pytań, których treści nawet nie rozumiałam, gdyż przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Jednak bardzo w mgnieniu oka zjawił się przy mnie i Kate wynajęty przez Lou ochroniarz Danny, który pospiesznie odgonił od nas paparazzi i pokierował w kierunku auta.
  - Ślicznie wyglądasz skarbie, będę miał przepiękną żonę. - pochwalił mnie Louis, gdy już bezpiecznie siedzieliśmy w środku, a Danny właśnie nalewał nam do kieliszków szampana.
  - Dziękuje, mój przyszły mąż też dzisiaj olśniewa. - odparłam przykładając do ust szklany kieliszek.
  - Kate, co u Melanie? - spytał Lou po przełknięciu napoju. Z biegiem czasu nauczyli się szacunku do siebie i teraz potrafią porozmawiać ze sobą bez ciągłych docinek, a Louis podobnie jak ja wprost uwielbia córeczkę Kate i z chęcią zostaje z nią, gdy Kate i Justin muszą pilnie gdzieś wyjść.
  - Dobrze, powoli zaczyna uczyć się raczkować. - uśmiechnęła się Kate. - Potrafi strącić swoją małą łapką wszystko.
  - To uroczo, też chciałabym mieć kiedyś takiego maluszka. - rozczuliłam się patrząc wymownie na Louisa.
  - Oczywiście, że będziemy mieli, kochanie. - odparł natychmiast. - Całą gromadkę, tak jak ci kiedyś obiecywałem.
                                                                           ***
   Kościół, w którym mieliśmy się pobrać był bardzo duży i spokojnie mógł pomieścić wszystkie dwieście osób, które wspólnie zaprosiliśmy. Każda ławka była przyozdobiona białymi wstążeczkami, na środku rozciągał się długi czerwony dywan, a przy ołtarzu stały białe róże, o które prosiłam, włożone do dużych, złotych wazonów. Ksiądz, który miał udzielić nam sakramentu małżeństwa stał przed nami trzymając w ręku pudełeczko z obrączkami, gotowy do momentu na który wszyscy czekali.
   Kiedy wypowiadałam swoją przysięgę małżeńską patrząc na Louisa widziałam kątem oka, jak moja mama siedząca w pierwszej ławce wyciera chusteczką łzy wzruszenia. Wreszcie ksiądz powiedział Ogłaszam was mężem i żoną i w mig posypały się gorące oklaski, a Louis od razu pochwycił mnie, by mnie pocałować zanim podstarzały duchowny zdążył oficjalnie wyrazić na to zgodę.
  - Kocham cię najbardziej na świecie. - wyszeptał w moje usta.
  - Ja ciebie też, mój mężu. - odszepnęłam wycierając wierzchem dłoni łzę spływającą mi po policzku.
   Po wyjściu z kościoła kilka dziewczynek, prawdopodobnie dzieci kuzynek i kuzynów Louisa sypało na nas kwiaty z koszyczka, a później wszyscy pojechali do wyznaczonej sali balowej, gdzie miało odbyć się wesele, które niewątpliwie było najlepszą częścią tego dnia. Polało się dużo alkoholu, panowie oglądali mecz koszykówki, później wszyscy ze sobą tańczyli, a najbardziej zadowolona była mała Melanie, gdy po zdjęciu welonu przyczepiłam go dosyć prymitywnie na jej jasne włoski. Nie pozwoliła wtedy Kate odejść z nią od lustra i moja biedna przyjaciółka musiała stać z nią tam przez piętnaście minut, dopóki jej mała córeczka nie zapragnęła pójść spać i Justin zaniósł ją do jednego z wynajętych pokojów na górze.
   Cała impreza skończyła się dopiero o wpół do szóstej rano i jestem pewna, że gdyby była taka możliwość trwałaby nawet do siódmej. Goście świetnie się bawili, podobnie jak ja i Louis, dlatego po powrocie do domu postanowiliśmy kontynuować zabawę, jednak w nieco innej postaci. To oboje lubiliśmy najbardziej i od samego początku seks odgrywał dużą rolę w naszym związku, a nie mogliśmy sobie go odmówić pierwszy raz jako małżonkowie.
  - Zarezerwowałem nam trzytygodniowy pobyt na Malediwach w ramach naszego miesiąca miodowego. - oświadczył Louis, gdy leżeliśmy już nadzy obok siebie. - Wiem, że powinien to być miesiąc, ale pod koniec września będę miał ważny mecz, nie może mnie na nim nie być, sama rozumiesz. - powiedział skruszony.
  - Oczywiście, że tak. - odparłam. - Ja też powinnam pod koniec września przygotować się do nowego roku nauki na uczelni, a trzy tygodnie to bardzo długo. Zdążymy zwiedzić cała wyspę i porządnie się wyszaleć.
  - Też tak myślę. - przytaknął mój mąż. - Lepiej chodźmy już spać, po południu jeszcze przyjdą do nas goście.
  - Dobranoc mój mężu.
  - Dobranoc moja najpiękniejsza żono. - wymruczał przyciągając mnie do siebie i obejmując czule swoim silnym ramieniem. Zasnęłam więc w objęciach już nie mojego chłopaka ani narzeczonego, ale świeżo upieczonego męża. Byłam pewna, że będziemy najlepszym małżeństwem.
 12 lat później
*Lucy*
  - Lucy czy możesz zabrać ode mnie Noela? Chyba znowu zrobił kupkę, a ja muszę jeszcze dogotować indyka zanim przyjdą nasi goście. - powiedział Louis próbując włożyć indyka z powrotem do piekarnika z wykręcającym mu się na rękach Noelem.
  - Rose, Lux, proszę, żebyście były grzeczne, mama zaraz do was wróci. - rzuciłam do naszych dwóch córeczek rysujących przy stole słonie i inne dzikie zwierzęta, które zobaczyły ostatnio na Animal Planet.
   Lux była naszą najstarszą córką. Urodziłam ją zaraz po studiach, kiedy miałam 23 lata, Rose była od niej cztery lata młodsza, miała cztery latka, a nasz najmłodszy synek Noel miał osiem miesięcy i był bardzo nieznośnym dzieckiem wbrew naszym oczekiwaniom, jednak Louis bardzo pragnął mieć syna, ponieważ mówił, że jeśli nie urodzi mu się syn, naród Tomlinsonów wyginie na zawsze, ponieważ jego jedyny kuzyn ze strony zmarłego ojca nie zamierzał mieć dzieci, a Rose i Lux na pewno jego zdaniem, szybko wyjdą za mąż.
   Osobiście miałam nadzieję, że nie pospieszą się za bardzo tak jak zrobiłam to ja. Nie twierdzę, że popełniłam błąd, wręcz przeciwnie wyjście za mąż za Louisa było najlepszym co zrobiłam, jednak z biegiem czasu sądzę, że niespełna jeszcze dwudziestoletnia dziewczyna nie powinna jeszcze brać ślubu, tym bardziej jeśli jest ze swoim ukochanym dopiero półtora roku.
   Dzisiejszego, słonecznego, lipcowego popołudnia swoją obecnością mieli zaszczycić nas Justin wraz ze swoją małżonką Kate oraz córeczkami Melanie i Elizabeth, jej brat Zayn ze swoją żoną Gigi oraz Liam - jedyny bezdzietny singiel w naszym gronie, jednak na obiedzie miał przyprowadzić swoją nową sympatię poznaną jak powiedział na jednej z imprez. Od kilkunastu lat prowadził życie imprezowego kawalera i nie znalazł sobie dziewczyny, z którą spotkałby się więcej niż dwa razy. Razem z Louisem podejrzewaliśmy, że boi się we wchodzenia w głębsze relacje przez tragiczne wydarzenia z przeszłości, kiedy to jego pierwsza partnerka Lexie popełniła samobójstwo, a moja i Kate przyjaciółka, Lily zginęła potrącona przez samochód tuż przed naszym ,,babskim wieczorem" przed ówczesnym domem Kate i jej również obecnego tam brata Zayna. O tych wydarzeniach nie da się zapomnieć i często razem z Kate zastanawiamy się czy Lily wyszłaby za Liama lub czy miałaby z nim dzieci jak my, gdyby żyła, ale stało się jak się stało i nie możemy rozpamiętywać tego do końca życia, dlatego zależało mi na tym, żeby Liam ułożył sobie życie. W końcu był też moim przyjacielem, nie tylko mojego męża.
  - Mamo, czy przyjdzie też Ellie? - zapytała Lux odkładając szarą kredkę na bok.
  - Oczywiście, skarbie.
  - Taaak! Przyjdzie do nas Ellie! - ucieszyła się Rose, na co Lux siedząca obok niej fuknęła ostentacyjnie.
  - Ellie będzie bawić się ze mną nie z tobą jesteś jeszcze za mała. - powiedziała, a Rose wykrzywiła się na te słowa.
  - Nieprawda! - krzyknęła. - Będzie bawić się też ze mną!
  - Louis, błagam zrób coś. - poprosiłam go, gdyż sama nie miałam ochoty uspakajać po raz kolejny kłócących się ze sobą dziewczynek, gdy powinnam iść zmienić Noelowi pieluchę, bo jego płacz był już nie do zniesienia.
  - Dziewczynki Ellie na pewno będzie bawić się z wami obiema, może nawet Melanie włączy się do zabawy, a jeżeli dalej będziecie prowadzić ze sobą kłótnie każda z was będzie siedziała w swoim pokoju. - powiedział z powagą Lou, a nasze córki od razu się uspokoiły i kontynuowały rysowanie zwierząt.
  - Dziękuje. - westchnęłam z ulgą dając mu krótkiego buziaka w usta, a potem weszłam na górę po schodach zanosząc Noela do jego pokoiku.
   Godzinę potem goście zasczycili nas swoją obecnością, siedmioletnie Elizabeth od razu przytuliła się do mnie i wujka Louisa, a potem popędziła na górę za Lux i Rose zostającą na tyle przez swoje krótkie nóżki.
  - Melanie, ty też przytulisz się do wujka? - zapytał Louis rozkładając ramiona, jednak Mel spojrzała na niego wzrokiem mówiącym, że nic z tego i odeszła idąc w stronę nakrytego stołu.
  - Jest teraz w trudnym wieku. - wytłumaczyła Kate.
  - Słyszałam to, mamo. - powiedziała Melanie odwracając się przez ramię i spoglądając na matkę złowrogim spojrzeniem.
  - W bardzo trudnym. - szepnął Justin siadając do stołu i zajmując miejce obok swojej zbuntowanej córki.
  - Tutaj miała siedzieć ciocia Gigi. - oznajmiła ojcu z powagą przez co Justin był zmuszony wycofać się i zasiąść kilka miejsc dalej razem z Kate.
  - Melanie, widzę, że zmieniłaś kolor włosów. - zauważyłam próbując rozchmurzyć dziewczynkę. Zamiast jej jasnych, blond włosów odziedziczonych bez wątpienia po Justinie miała włosy koloru pudrowego różu, które były jak podejrzewam kolejnym aktem buntu.
  - Tak, ciocia mi je farbowała. - powiedziała lekko się do mnie uśmiechając.
  - Naprawdę pięknie wyglądasz. - pochwaliłam ją.
  - Ja nie jestem z tego zadowolona. - powiedziała do mnie Kate, na tyle cicho by Melanie tego nie usłyszała. - Wymyśla różne dziwne rzeczy, a gdy jej na to nie pozwalam potrafi nie odzywać się do mnie przez cały dzień.
  - Zobaczysz, w końcu jej przejdzie. Nie miałaś tak w jej wieku?
  - Kiedy byłam w jej wieku mój brat podkradał moje rzeczy i opychał je na e bayu, gdy rodzice nie chcieli dać mu kieszonkowego, a później wmawiał mi, że zostawiła to u babci. - Kate wymawiając to spojrzała na Zayna oskarżycielsko.
  - Daj spokój, to było tyle lat temu. - machnął ręką ukrywając swój uśmiech.
  - Ale i tak ci tego nie zapomnę. Powiedzialeś mi o tym dopiero, gdy wyszłam za mąż. - pokręciła głową z dezaprobatą.
  - Indyk już idzie! - krzyknął Louis niosąc na stół parujące mięso i stawiając je na środku jednocześnie przerywając tym jakiekolwiek rozmowy. - Ellie, Lux, Rose, zapraszam was na dół! - krzyknął, a chwilę potem trzy rozkrzyczane dziewczynki wparowały do salonu przesiadając biednego Liama, by usiąść wszystkie obok siebie.
  - Liam, dlaczego nie przyprowadziłeś potencjalnej kandydatki na swoją dziewczynę? - spytał Liama Louis nabijając na widelec kawałek indyka.
  - Pokłóciliśmy się i raczej nic już z tego nie będzie. - westchnął biorąc szklankę i nalewając sobie soku winogronowego.
  - Zamierzasz być teraz kawalerem do końca życia? - podchwycił temat Justin.
  - Może nie do końca życia, ale na razie nie mam w swoich planach się żenić. - odparł znużony tym tematem.
  - Nie masz się po co spieszyć czasami małżeństwo potrafi być ciężkie, gdy twoja żona cały czas na coś narzeka. - powiedział Zayn poklepując Liama po plecach. To zdanie nie uszło uwadze Gigi, która gdy tylko to usłyszała spojrzała na niego wzrokiem, który nie wróżyło nic dobrego.
  - Zapomnij o dzisiejszym wieczorze, Zayn. - warknęła.
  - Ale kochanie ja tylko tak powiedziałem, ja...
  - Nie tłumacz się, nie zmienisz tym mojego zdania.
  - Gigi, skarbie...- próbował dalej zrozpaczony Zayn, ale ona nie zamierzała go już słuchać.
  - Milcz. Dzisiaj sobie wystarczająco nagrabiłeś.
   Przy stole rozległa się fala śmiechu, ale Zaynowi, który dzisiejszego wieczoru nie będzie mógł spędzić wieczoru z żoną nie było wcale do śmiechu i pokręcił na nas głową, dlatego przez resztę obiadu już nikt nie poruszał tematu małżeństwa, który dla Zayna okazał się pechowy i pozbawił go seksu, a Liama zaczynał widocznie nużyć.
  - Jak praca nad twoim nowym filmem, Lucy? - spytała Gigi z uśmiechem.
  - Bardzo dobrze. - odparłam. - Po sukcesie jaki odniósł poprzedni, miałam mnóstwo chętnych aktorów na wszystkie, nawet te najmniejsze role i mam kilku naprawdę dobrych sponsorów. A co się dzieje w świecie modelingu?
  - Cóż, powoli zaczynam się z tego świata wpisywać. - westchnęła smutno. - Nie jestem już taka młoda jak kiedyś, a razem z Zaynem chcielibyśmy mieć już dziecko co jest dodatkowym motywacją do tego, żeby oficjalnie zrezygnować z sesji.
  - Ja musiałam zrezygnować już po cztetech miesiącach. - wtrąciła się Kate. - Ale za to teraz projektuję najładniejsze torebki, a moja Melanie wynagrodziła to wszystko. - uśmiechnęła się do córki patrząc na nią z rozczuleniem. - Mam nadzieję, że kiedyś będzie modelką tak jak ja miałam nią być.
  - Wątpie w to, mamo. - mruknęła niezadowolona wstając ze swojego krzesła. - Pójdę wygrzać się w ogrodzie. - oświadczyła i wyszła zostawiając puste miejsce obok Gigi.
   Przez kilka minut mogłam porozmawiać z Kate i Gigi, jednak bardzo szybko mały Noel, który do tej pory grzecznie bawił się samochodzikami na podłodze zaczął głośno płakać i zmuszona byłam opuścić dziewczyny, by zająć się synkiem. Za mną podążył Louis przepraszając gości i razem weszliśmy na górę.
  - Może jest głodny. - zasugerował, gdy Noel nie przestawał płakać, a po sprawdzeniu jego pieluszka, którą niedawno mu zmieniałam była czysta.
  - Przecież jadł godzinę temu. - pokręciłam głową. - Czasami naprawdę nie wiem o co chodzi temu dziecku. - westchnęłam.
  - Daj mi go. - powiedział Lou, wyciągając ręce. - Spróbuję go uspokoić, a ty idź do dziewczyn, na pewno chciałabyś z nimi porozmawiać.
  - Na pewno sobie poradzisz? - zapytałam go przypominając sobie ostatni raz, kiedy Louis zajmował się naszym synem bez mojego nadzoru. Pozwolił bawić mu się wtedy pudełkiem prezerwatyw, bo stwierdził, że żal mu je było zabierać, a mały znalazł je sam.
  - Na pewno. Możesz zejść na dół.
   Postanowiłam nie upewniać się po raz kolejny czy mój mąż, aby na pewno poradzi sobie z tak trudnym zadaniem jakim było zająć się małym dzieckiem i zadowolona z takiego obrotu spraw zeszłam na dół, by kontynuować ,,babskie pogaduszki" z Kate i Gigi.
   Nasi goście siedzieli u nas do samego wieczora. Lux, Rose i Ellie kąpały się w basenie, a Melanie w końcu minął zły nastrój i także postanowiła razem z nimi popływać. Panowie prowadzili rozmowę przy piwie w ogrodzie co chwilę zerkając na nasze pluskające się dzieciaki, a ja i Kate nareszcie mogłyśmy odpocząć, bo rola matki naprawdę nie należy do najłatwiejszych.
   Dopiero późnym wieczorem ja i Louis mieliśmy chwilę wyłącznie dla siebie.
  - Rose nareszcie zasnęła. - powiedział kładąc się do łóżka. - Musiałem przeczytać jej trzy książeczki o królewnach.
  - Dobry z ciebie tata. - uśmiechnęłam się całując go w czoło. - Mam nadzieję, że żadno z dzieci nie będzie się dzisiaj budzić.
  - Ja tak samo. - westchnął ze zmęczeniem.
  - Lux zapytała mnie dzisiaj jak się poznaliśmy. - powiedziałam spoglądając na Louisa.
  - Co jej odpowiedziałaś? - zapytał ze śmiechem.
  - Że nasze poznanie było nietypowe. - na samo wspomnienie o sylwestrowym wieczorze sprzed trzynastu lat miałam ochotę się śmiać. Na pewno niewiele małżeństw poznało się w ten sposób, ale przynajmniej teraz razem z Lou mamy co wspominać. Czasy, kiedy byliśmy młodzi i dopiero zaczynaliśmy się poznawać były najpiękniejszymi czasami, chociaż przysiosły one trochę bólu i rozczarowań, ale gdyby nie to nie bylibyśmy tu gdzie teraz jesteśmy.
  - Pamiętasz moment, kiedy pocałowaliśmy po raz pierwszy? - zapytał.
  - To było na tym łóżku. - odpowiedziałam przypominając sobie tą chwilę. - Masowałam ci wtedy penisa.
  - Oh, tak to było najlepsze. - powiedział Louis zamykając oczy, a ja trąciłam go w ramię.
  - Zawsze byłeś taki mało romantyczny, zepsułeś nawet nasz pierwszy pocałunek. - skarciłam go.
  - Nieprawda czasami potrafiłem cię czymś zaskoczyć. Zabrałem cię na pierwszą randkę do najdroższej restauracji.
  - A potem powiedziałeś mi, że zapomniałeś się zabezpieczyć podczas ostatniego seksu w łazience. - przypomniałam mu.
  - Nie wypominaj mi tego. - fuknął udając urażonego. - Może rzeczywiście nie potrafiłem być przesadnie romantyczny, ale zawsze traktowałem cię jak księżniczkę.
  - To akurat prawda.- zgodziłam się.
  - A teraz traktuję cię jak królową. - powiedział przysuwając się bliżej mnie i wciągając mnie na swoje kolana. Nasze usta zbliżyły się do siebie, a Lou przesunął po moich wargach językiem. Gdy delikatnie je otworzyłam, byc dać mu do nich dostęp wsunął swój język zaczynając zachłannie mnie całować, po czym zaczął podnosić moją piżamę do góry.
  - Lou, za ścianą śpią dzieci. - mruknęłam odpychając delikatnie jego ręce od swojego ciała.
  - To nic, będziemy cicho. - odparł pewnie, znów zaczynając błądzić rękoma po moim brzuchu i muskając moje piersi.
  - Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. Jęczysz jak zażynana świnia.
  - Nieprawda.- oburzył się natychmiast. - To ty jesteś zawsze najgłośniejsza.
  - Jutro podrzucimy dzieci do mojej mamy. Zajmie się nimi a my będziemy mieli wieczór dla siebie bez stresu, że któreś nas usłyszy.
  - Może to rzeczywiście lepszy pomysł. - zgodził się wreszcie Louis pozwalając mi zająć swoje miejsce.
  - Wiesz... - zaczął znowu, gdy moje oczy były już zamknięte. - Najbardziej podnieca mnie twoja czerwona, koronkowa bielizna.
  - Rozumiem przez to, że mam ją jutro założyć? - spytałam ze śmiechem.
  - Gdybyś nie miała nic przeciwko... - przyznał nieśmiało.
  - Idź już spać Louis.
  - Czyli ją założysz? - dopytywał, a ja wydałam z siebie ciche westchnięcie.
  - Tak, założę, a teraz zgaś światło.
  - Lepszej żony nie mogłem sobie wymarzyć. - powiedział zadowolony i zgasił lampkę stojącą obok na stoliku, a potem pocałował mnie w czoło i tak jak zawsze objął ramieniem.
  - Dobranoc kochanie. - szepnął mi do ucha, a ja ze zmęczenia wydałam z siebie tylko cichy pomruk i wtuliłam się w nagi tors mojego męża.
  UWAGA UWAGA!!!
  Tym epizodem kończymy to opowiadanie, jednak nic straconego, ponieważ zapraszamy was do kolejnego fan fiction rownież o Louisie tym razem w nieco innym wymiarze ;) Link na dole ⬇⬇⬇

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz