czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział 32

*Louis*
   Spanikowany wziąłem nieprzytomną Lucy na ręce i włożyłem ją do samochodu. Miała całe spodnie we krwi, która lała się z niej w dużych ilościach, a ja nie miałem pojęcia co może być tego przyczyną. Na całe szczęście szpital był niedaleko stąd i wiedziałem jak szybko do niego dojechać. Przez całą drogę trzęsły mi się ręce, wymijałem samochody z olbrzymią prędkością, kilka razy ktoś mnie obtrąbił, ale nie obchodziło mnie to. Najważniejsze było życie Lucy. Bałem się, że w ułamku sekundy może je stracić.
  Kiedy zobaczyłem budynek szpitala, zaparkowałem niedbale samochód i wyjąłem z tylnych siedzeń Lucy biegnąc z nią na rękach. Jej ciało było wiotkie, nie słyszała co do niej mówię i cały czas krwawiła. Gdy przeszedłem przez szklane drzwi szpitala, lekarka rozmawiająca z pacjentem widząc mnie od razu podbiegła i rozkazała personelowi przynieść nosze, na których zanieśli Lucy na oddział.
  - Wie pan co stało się pacjentce? Co spowodowało nagłe krwawienie w okolicach intymnych?- spytała inna lekarka podchodząc do mnie z notesem w ręku.
  - Nie mam pojęcia, rozmawialiśmy, ona się zdenerwowała, krzyknęła i nagle upadła tracąc przytomność. - wytłumaczyłem nadal trzęsąc się z przerażenia. - Ale ona nie umrze, prawda pani doktor? Uratujecie ją?
  - Mamy taką nadzieję. - pokiwała głową i pobiegła w stronę krzątających się przy Lucy nerwowo lekarzy, których mogłem oglądać jedynie przez szybę.
   Każdy z nich coś robił. Jeden przynosił ręczniki, inny zestawy do badań, a pulchna pielęgniarka podawała jakiś zastrzyk. Potem lekarka stojąca najbliżej Lucy lekarka zasłoniła ją parawanem przez co straciłem ją całkowicie z oczu nie wiedząc co się z nią dzieje.
   Zrozpaczony usiadłem na krzesełku przed jej salą. Schowałem głowę w ręce i oddychałem głęboko. Wiedziałem, że już dawno straciłem Lucy, ale nie chciałem stracić jej w taki sposób. Na zawsze. Co chwilę dochodziły mnie krzyki lekarzy i pikanie różnych urządzeń co napawało mnie jeszcze większym strachem. Chciałem, żeby był już tego koniec, a Lucy przeżyła.
   Miałem wrażenie, że tkwię na krzesełku przez godziny, kiedy nareszcie z sali wyszła lekarka, która przejęła ode mnie Lucy. Jak oparzony poderwałem się na równe nogi i z bijącym sercem podszedłem do kobiety.
  - Co z moją dziewczyną? - miałem świadomość tego, że Lucy nie jest już moją dziewczyną, ale mimo to nadal tak ją nazywałem, ponieważ moja podświadomość najwyraźniej nie przyjęła do siebie faktu, że nie jesteśmy już razem.
  - Jej stan jest już stabilny. Doszło u niej do poronienia nieodwracalnego. Krótko mówiąc jajo płodowe oddzieliło się na większym odcinku przez co doszło do skrętu szyjki macicy, stąd tak obfite krwawienie. - wytłumaczyła mi lekarka, jednak jedna rzecz kompletnie mi się nie zgadzała. Lucy nie była w ciąży, przecież powiedziała by mi o tym, nawet jeśli nie byliśmy już ze sobą.
  - Czy pani mówi o dziewczynie, którą tu przyniosłem na rękach?
  - Tak. - pokiwała głową. - Była w szóstym tygodniu ciąży. Bardzo mi przykro, był pan ojcem?
  - Tak. Chyba tak. - odparłem głucho. Lucy była ze mną w ciąży? Czy to możliwe? Oczywiście, że tak, ale czemu mi o tym nie powiedziała i od kiedy o tym wiedziała? Może chciała usunąć ciąże jak Kate, której ostatecznie się to nie udało.
  - Mogę się z nią zobaczyć?
  - Tak, tylko proszę jej nie denerwować, musi odpoczywać i regenerować siły.
  - Oczywiście.
   Wszedłem do sali wcześniej zakładając na siebie płaszcz ochronny, który kazała założyć mi jedna z pielęgniarek. Lucy leżała z zamkniętymi oczami na szpitalnym łóżku nakryta kołdrą.
  - Kochanie, to ja. - powiedziałem cicho, siadając na stołku przy jej łóżku. Lucy otworzyła oczy i spojrzała na mnie. - Wiem, że nie mogę cię już tak nazywać, ale...
  - Byłam z tobą w ciąży, poroniłam. - wyszeptała przez łzy.
  - Nie płacz, ważne, że przeżyłaś, jestem tu z tobą.
  - Lou...
  - Tak, Lucy? - spytałem unosząc głowę i spoglądając w jej zapłakane oczy.
  - Kocham cię, chciałabym, żebyśmy znowu byli razem, ale...
  - Ja też cię kocham i od samego początku...
  - Daj mi dokończyć, - zażądała na co od razu umilkłem i pozwoliłem jej mówić.
  - Chciałabym, żebyśmy do siebie wrócili, ale nie możemy, bo to ja zawiniłam. Zrobiłam coś przez co nie możemy być już razem.
  - Nie rozumiem. - pokręciłem głową. - Co masz na myśli? O czym mówisz?
  - Gdybym ci powiedziała, znienawidziłbyś mnie.
  - Lucy, cokolwiek zrobiłaś możesz mi to powiedzieć, spróbujemy razem się z tym uporać. Zaufaj mi...
  - Nawet jeżeli powiem ci, że wczorajszego wieczoru się z kimś przespałam?
  - Co? - momentalnie podniosłem się z krzesła i przeczesałem ręką włosy. Lucy się z kimś przespała? To wydawało mi się niemożliwe, miałem nadzieję, że to był tylko żart lub czysto hipotetyczne pytanie, ale nie było.
  - Z kim? - zapytałem głucho, stojąc nad jej łóżkiem.
  - Z Zaynem. - odparła odwracając głowę w bok.
   Chciało mi się jednocześnie krzyczeć, płakać i walić pięścią w ścianę ze złości. Zayn był moim przyjacielem, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nigdy nie pomyślałbym nawet, że zrobi mi coś takiego i prześpi się z moją dziewczyną, nawet jeśli Lucy już nie była moją dziewczyną.
   Być może nie powinienem zostawiać jej w tej sytuacji, ale w tamtej chwili nie chciałem już na nikogo patrzeć tylko zostać sam, żeby poukładać swoje myśli., dlatego rzuciłem ciche ,,Muszę wyjść" i wyszedłem z sali, nawet nie oglądając się za siebie.
   Gdy zostałem już sam, na pustym szpitalnym korytarzu uderzyłem nogą w krzesło, które przesunęło się w drugą stronę, a potem upadło. Byłem wściekły mimo, że wiedziałem o tym, że sam zrobiłem coś podobnego. Oczywiście mimo swojej skumulowanej wewnętrznej złości nie mogłem rozwalić całego szpitala, dlatego zdecydowałem się, by wykonać jeden krótki telefon, a osoba, która go odbierze zrobi za mój worek treningowy.
  - Hej, Zayn. - przywitałem się, gdy mój były przyjaciel odezwał się po drugiej stronie linii.
  - Hej, Louis, jak leci? - spytał, kompletnie nie przeczuwając, że za chwilę pożałuje tego, że zaciągnął do swojego łóżka Lucy.
  - Lucy jest w szpitalu, mógłbyś przyjechać? - zapytałem, a reakcja Zayna była natychmiastowa.
  - Lucy? Co jej się stało?
  - Po prostu tu przyjedź.
  - Będę za 10 minut. - odparł szybko, rozłączając się jako pierwszy.
                                                                ***
   10 minut później, Zayn rzeczywiście był już na miejscu ciągnąc za sobą Kate z czego nie byłem zadowolony, ponieważ oznaczało to dodatkowe utrudnienie. Jeśli tylko zobaczyłaby, że chcę uderzyć jej braciszka od razu stanęłaby w jego obronie co oznaczałoby, że Zayn nie dostanie za swoje.
  - Co jest Lucy? - spytał stając obok mnie.
  - Powiem ci za chwilę, Kate najlepiej będzie jeśli pójdziesz do Lucy, leży w sali naprzeciwko. - pokazałem jej chcąc jak najprędzej się jej pozbyć.
  - Nawet nie powiedziałeś czemu tu jesteśmy. - zaznaczyła patrząc na mnie wyczekująco.
  - Lucy ci powie, idź do niej i tak nie wejdziesz tam z Zaynem. Przy jej łóżku może stać tylko jedna osoba. - warknąłem robiąc się coraz bardziej zły z powodu przeciągającej się sytuacji.
   W końcu Kate pokręciła głową i szybkim krokiem ruszyła we wskazanym wcześniej przeze mnie kierunku zostawiając mnie z jej bratem sam na sam.
  - Więc co jej jest? Czemu wysłałeś do sali tylko moją siostrę? - zapytał niecierpliwie Zayn przystępując z nogi na nogę.
   Zamiast jednoznacznej odpowiedzi wymierzyłem mu pięścią w twarz i chwyciłem ze złością za jego bluzę.
  - Myślisz, że nie wiem co wczoraj się stało? - wysyczałem.
  - O czym ty do cholery mówisz, człowieku? - Zayn próbował wyrwać się z mojego uchwytu.
  - Przespałeś się z moją dziewczyną! To się stało! Lucy mi o wszystkim powiedziała! - krzyknąłem puszczając Zayna by wymierzyć mu kolejny cios, jednak nie zdążyłem i sam zostałem popchnięty na ścianę z podbitym okiem.
  - Dziwisz się jej?! - krzyknął rozwścieczony Zayn idąc w moją stronę. - Nie chciała takiego kutasa jak ty, który ją zdradza z pierwszą lepszą panienką z imprezy.
  - Co powiedziałeś?!
  - Jesteś głuchy? - zaśmiał się Zayn.
   Tego już było za wiele. Nie mogłem znieść tego jak mnie potraktował ani tym bardziej tego zignorować, więc już po kilku sekundach leżeliśmy obaj na podłodze okładając się pięściami.
  - Miałem cię za przyjaciela, a ty posuwałeś za moimi plecami moją dziewczynę! - krzyknąłem, gdy zdobyłem chwilową przewagę.
  - Nie posuwałbym jej gdybyś jej nie zdradził, a tak poza tym to wiesz co? Szkoda, że nie słyszałeś tego jak jęczy moje imię i jak jej było ze mną dobrze. - roześmiał się.
  - Ty pieprzony kutasie! - krzyknąłem uderzając pięścią w wargę Zayna, która po chwili zaczęła krwawić.
  - Panie ordynatorze tutaj! - rozległ się za nami krzyk którejś z pielęgniarek, a po chwili siłą zostaliśmy rozdzieleni przez mężczyznę w średnim wieku z tabliczką ,,Ordynator" na fartuchu.
  - Ile wy macie lat panowie?! Co tu się dzieje?!
  - Niech mnie pan puści, jeszcze mu porządnie nie wpieprzyłem! - krzyknąłem próbując wydostać się trzymany przez ordynatora, ale lekarz mimo swojego już nie młodego wieku miał siłę. Widocznie w tym szpitalu odbyła się już nie jedna taka bójka.
  - To ja ci zaraz wpieprzę! - wrzeszczał Zayn odciągany przez pielęgniarkę, która nie miała tyle siły co ordynator, dlatego na pomoc przybiegła jej druga.
  - To jest szpital a nie plac zabaw! - próbował przekrzyczeć nas lekarz. - Rose zabierz pana na salę, być może trzeba będzie zszyć mu wargę, a tego delikwenta wezmę ja. - rozporządził odciągając nas w dwie różne strony.
  - Nie, ja nie idę! - próbowałem zapierać się nogami. - Jeszcze z tobą nie skończyłem Zayn!
  - Doprawdy? Chcesz dostać ode mnie bardziej czy mam ci znów przelecieć dziewczynę, która nie jest już twoja?! - śmiał się, a ja czułem jak krew w moich żyłach zaczyna coraz bardziej buzować.
  - Zayn! - przez korytarz biegła Kate, która widząc swojego brata w nieciekawym stanie od razu przylgnęła do niego próbując mokrymi chusteczkami zmyć krew z jego twarzy. - Co ci się stało? Dlaczego się biłeś? Bardzo cię boli?- pytała roztrzęsiona.
  - Zapytaj się swojego ukochanego braciszka co robił wczoraj wieczorem! - krzyknąłem do Kate zanim ordynator wywlókł mnie z korytarza i wprowadził do oddzielnej sali.
*Lucy*
   Kate wybiegła z mojej sali zaraz po tym, kiedy usłyszała krzyki Zayna i Louisa. Nie miałam pojęcia co tam się stało, ale wiedziałam, że na pewno nic dobrego, ponieważ hasła z dużą ilością niecenzuralnych słów na pewno nie były przyjacielskie. Podejrzewałam jedynie, że Zayn i Lou się pobili, jednak nie miałam co do tego pewności, a pielęgniarka dyżurująca na mojej sali nie chciała mnie wypuścić co bardzo mnie frustrowało.
  - Powie mi pani chociaż co tam się stało? - zapytałam zdenerwowana.
  - Oczywiście, kiedy tylko dostane informacje. Nie mogę tu pani zostawić ani innych pacjentów. - odparła zmieniając kroplówkę dziewczynie dwa łóżka dalej.
   Zrezygnowana opadłam na poduszkę i chwyciłam za telefon wybierając numer do Louisa, jednak on nie odebrał mojego połączenia. Następną osobą była Kate, ale ona też nie odbierała swojego telefonu. Nie próbowałam więc już dzwonić do żadnego z nich, gdyż uznałam, że i tak nikt nie przyniesie to żadnego skutku. Jedyne co mi pozostało to czekać na jakąkolwiek informację lub na to, że pielęgniarka okaże się łaskawa i pozwoli mi wyjść na moment z sali, przez co eksplodowałam od środka z nerwów. Co jeśli Louisowi mocno oberwało się od Zayna i teraz będą musieli mu coś zszywać? A jeżeli to Zayn dostał za mocno i ktoś zawiadomi policję? Oboje znajdą się w nieciekawej sytuacji. To było pewne.
   Wreszcie po ciągnących się w nieskończoność minutach do sali weszła Kate i usiadła przy moim łóżku trzęsąca się z nerwów. Widząc ją w tym stanie pielęgniarka od razu podała jej bezpieczne dla ciąży środki uspokajające wiedząc, że w tym stanie nie powinna się denerwować.
  - Co tam się wydarzyło Kate? -spytałam, gdy kobieta odeszła zostawiając nas same.
  - Zayn i Louis się pobili. Zayn jest teraz na zabiegu zszywania wargi, nie mogłam z nim wejść, a Louisa opatruje ordynator szpitala. - powiedziała uspakajając swój oddech.
  - Jak mocno dostał?
  - Mniej niż Zayn, ma tylko parę zadrapań i podbite oko.
  - O mój Boże... - westchnęłam. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że obaj panowie nie ucierpieli za mocno. Mogło skończyć się to o wiele gorzej dla obojgu.
  - Co robił wczoraj wieczorem Zayn? - spytała Kate wpatrując się we mnie twardym spojrzeniem.
  - Dlaczego mnie o to pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, przełykając nerwowo ślinę. Nikt się nie miał dowiedzieć o tym, co wczoraj się wydarzyło pomiędzy mną a Zaynem, a zwłaszcza Kate, która była jego siostrą, ale co mogłam zrobić, gdy zostałam praktycznie postawiona pod ścianą?
  - Wiem, że wiesz co robił mój brat. - odparła zakładając nogę na nogę i nie spuszczając ze mnie swojego mrożącego wzroku.
  - Obiecaj mi, że nie będziesz na mnie za to zła.
  - Mów.
  - Ja i Zayn... my... - to słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Poczułam straszny wstyd przez to co zrobiłam i gdyby dało się cofnąć czas przysięgam, że postąpiłabym zupełnie inaczej. - Przespaliśmy się ze sobą.
   Wyraz twarzy Kate o dziwo nie zmienił się. Zamiast zaskoczenia czy miliona pytań na ten temat wzięła głęboki oddech i wypuściła go, a ja milczałam czekając na jej ruch.
  - Tak myślałam.
  - Skąd ty...
  - Czułam zapach twoich perfum na ubraniu Zayna, kiedy dzisiaj do mnie przyszedł. Kiedy tylko spytałam czemu nimi pachnie zmienił temat, co do niego nie podobne, a gdy drążyłam go dalej zaczął się jąkać. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Znam go lepiej niż on sam siebie.
  - Jesteś za to na mnie bardzo zła? - odważyłam się spytać.
  - Niby czemu? Oczywiście chciałabym dla mojego brata czegoś innego, ale on jest dorosły i sam decyduje o tym z kim się spotyka, z kim sypia i co robi. Ja mogę jedynie skomentować jego decyzje i nic więcej. - wzruszyła ramionami Kate.
  - Czyli między nami jest wszystko w porządku?
  - Tak. - pokiwała głową.
  - Kate, przepraszam cię za to, że przes ostatni tydzień ignorowałam cię i zbywałam różnymi wymówkami. - zaczęłam przypominając sobie, że nasze relacje przez ostatni okres pozostawiały wiele do życzenia.
  - Daj spokój. - machnęła ręką. - Teraz najważniejsza jesteś ty. Nawet nie zdążyłam spytać jak się czujesz.
  - Fizycznie dużo lepiej, ale psychicznie nadal czuję utratę dziecka i te wszystkie pokomplikowane sprawy z Louisem.
  - Chcesz do niego wrócić?
  - Jeżeli on będzie chciał wrócić do mnie. - westchnęłam wlepiając wzrok w sufit.
   Wcale nie zdziwiłabym się gdyby Louis oświadczył, że nie chce mnie już widzieć chociaż teoretycznie do zdrady z mojej strony nie doszło, ponieważ w dzień w który uprawiałam seks z Zaynem ja i Louis nie byliśmy parą od tygodnia.
  - O wilku mowa. - powiedziała Kate odwracając się i patrząc na uchylające się drzwi przez które wszedł Lou. - Zostawię was. - dodała po chwili, podnosząc się ze swojego miejsca i kierując w stronę wyjścia.
  - Bardzo boli cię oko? - zapytałam kiedy Louis zajął miejsce Kate obok mojego łóżka.
  - Nie tak bardzo jak Zayna boli warga. Właśnie mu ją zszyli. - odparł, a na jego twarz wkradł się delikatny, zwycięski uśmiech.
  - Naprawdę nie musieliście tego w ten sposób załatwiać.
  - Dostał za swoje.
   Przez chwilę między nami zapadła cisza. Chyba żadno z nas nie chciało się odezwać, ponieważ to oznaczałoby powrót do tematu mojej zdrady. Czułam, że  ponoszę odpowiedzialność za bójkę Zayna i Louisa i to sprawiało, że psychicznie czułam się jeszcze gorzej.
  - Chyba powinniśmy porozmawiać o nas. - odezwał się Lou po minutach stresującej ciszy. Na jego czole wystąpiły kropelki potu, a ręce powędrowały do jego grzywki zaczesując ją do tyłu.
  - Chyba tak. - kiwnęłam głową.
  - Będę potrafił ci wybaczyć to co zrobiłaś z Zaynem jeśli ty będziesz potrafiła wybaczyć mi moją zdradę. Chociaż teoretycznie rzecz biorąc nie zdradziłaś mnie, bo nie byliśmy już razem.
  - Ale nie powinnam tego robić.
  - Zgadza się. Dlatego, czy przystajesz na moją propozycję?
   Dla Louisa nie było oczywistym to, że jego propozycja jest dla mnie jak najbardziej mile widziana, dlatego bardzo denerwował się w oczekiwaniu na moją odpowiedź, a kiedy z moich ust padło słowo ,,tak" ucieszył się jak małe dziecko i pocałował mnie mocno w usta.
   Patrząc na to z drugiej strony zrobiło mi się przykro z powodu Zayna. Widziałam jak bardzo chce się ze mną umówić i nie zależało mu tylko na tej jednej nocy. Nie chciałam, żeby pomyślał, że go wykorzystałam choć z boku w ten sposób to wyglądało, dlatego zdecydowałam porozmawiać z nim zaraz po tym, gdy Louis wyszedł z mojej sali.
   Kiedy wchodził widziałam jego zszytą wargę i podobnie jak Louis, kilka zadrapań na twarzy, ale on zdawał się tym nie przejmować.
  - Jak się czujesz Zayn? - spytałam.
  - W porządku, już prawie mnie nie boli. - wzruszył ramionami. - Bardzo mi przykro z pwodu tego co się stało. Nie wiedziałem, że jesteś w ciąży.
  - Teraz już nie. - westchnęłam.
  - Lucy czy to przez to, że my...no wiesz - Zayn wbił we mnie przestraszony wzrok.
  - Nie, spokojnie to nie przez to. - uspokoiłam go. - Nie wiedziałam o tym, że jestem w ciąży, a ostatnio bardzo się denerwowałam. Przez to doszło do poronienia.
  - Naprawdę ci współczuję.
   Posłałam w kierunku Zayna szczery uśmiech, a potem wzięłam głęboki oddech, by zacząć rozmowę, która na pewno nie należała do łatwych.
  - Poprosiłam żebyś tu przyszedł, bo chciałam porozmawiać z tobą o wczorajszej nocy.
  - Domyśliłem się. - powiedział.
  - Nie zrozum mnie źle ani nie myśl, że cię wykorzystałam, bo naprawdę cię lubię Zayn, ale...
  - Wiem co chcesz powiedzieć. - przerwał mi, odchylając się na krześle do tyłu. - Wracasz do Louisa.
   Ze wstydem pokiwałam głową i odwróciłam wzrok w drugą stronę tak, żeby nie patrzeć w oczy Zayna. Nawet nie chciałam wyobrażać spbie tego co teraz o mnie myśli ani jak się czuje. Gdybym od samego początku wiedziała jak wszystko się potoczy nawet nie przychodziłabym do niego ani tym bardziej nie dawała na nic złudnych nadziei. Było mi go strasznie szkoda.
  - Jest w porządku. Rozumiem twoją decyzję Lucy. - powiedział po chwili.
  - Naprawdę?
  - Tak. - pokiwał głową. - To ja to wszystko zacząłem. To ja pierwszy cię pocałowałem, powinienem wiedzieć, że ty i Louis prędzej czy później do siebie wrócicie. Nie mam pojęcia co wtedy myślałem.
  - Cieszę się, że rozumiesz, Zayn. Mam nadzieję, że mimo wczorajszych wydarzeń między nami nadal będziemy mogli być przyjaciółmi? - zapytałam nieśmiało.
   Wiem jak ten tekst może okropnie zabrzmieć dla osoby, której zależy na czymś więcej niż przyjaźń, ale nie chciałam przez swoją głupią decyzję tracić przyjaciela, z którym tak dobrze mi się rozmawiało i który zawsze był taki troskliwy. Oczywiście wiedziałam, że przez pierwsze dni najlepiej będzie jeśli zaprzestanę kontaktu z Zaynem by dać mu czas, a jednocześnie również sobie, by mógł wszystko poukładać w swojej głowie, jednak później...Miałam nadzieję, że wszystko wróci do normy.
  - Nasze relacje nie ulegną zmianie, obiecuję. - uśmiechnął się delikatnie i wstał z krzesła. - Pójdę już, Kate czeka na mnie przed salą.
  - Jasne.
   Zayn szybko oddalił się w stronę wyjścia, a ja znów pozostałam sama. No może niezupełnie, ponieważ na sali razem ze mną przebywała pielęgniarka obecnie przeglądająca coś ma swoim telefonie i dziewczyna leżąca dwa łóżka dalej, która smacznie spała. Postanowiłam, że jej pomysł na zagospodarowanie czasu wcale nie jest taki zły i sama ułożyłam się w wygodnej pozycji by zasnąć i dać sobie chwilę odpoczynku od ostatnich rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu, bo jak na tak nieduży odstęp czasu stało się ich naprawdę wiele.
                                                                        ***
   Kilka dni później zostałam wypisana ze szpitala. Po powrocie do domu mama zrobiła pełno moich ulubionych potraw, a nawet wzięła w pracy kilka dni wolnego, by móc poświęcić mi więcej czasu. Bardzo poruszył ją fakt, że straciłam dziecko i zapewniała mnie po klika razy dziennie, że gdybym tylko potrzebowała z kimś o tym porozmawiać mogę na nią liczyć.
   Dzisiejsze popołudnie postanowiłam spędzić jednak w towarzystwie Louisa, a moja mama wykorzystała ten fakt i zaprosiła do nas Nicholasa. Ich związek wciąż kwitnie, a ja i Martin zastanawiamy się wspólnie, kiedy oświadczą nam, że zamierzają się pobrać.
  - Lou ten film mi się nie podoba, przełącz go na coś innego. - zażądałam, gdy kolejna osoba została zabita w bardzo krwawy sposób przez kogoś z maską krzyka na twarzy.
  - Wolisz oglądać te tendetne komedie? W tym filmie przynajmniej coś się dzieje. - zaprotestował zmieniając swoją pozycję na kanapie.
  - W takim razie poróbmy coś innego. - powiedziałam sięgając po pilota i wyłączając film.
   Louis westchnął cicho, a potem podniósł się z kanapy.
  - Masz ochotę na zimny deser? Niedawno otworzył się tu ekologiczny sklep i kupiłem tam prawdziwe, dobrze przyrządzone lody. Kiedyś próbowałem robić je sam, ale nie bardzo mi to wychodziło.
   - Więc nie potrafisz robić lodów? - zaśmiałam się, ponieważ na myśl przyszły mi właśnie dosyć zbreźne rzeczy. Pewnie powiecie, że kobiecie nie przystoi myśleć o czymś takim, ale moim zdaniem to kolejny dowód na to, że nie warto wierzyć w stereotypy. Kobiety potrafią być takie same jak mężczyźni i nie ma w tym nic dziwnego ani nadzwyczajnego.
   Na początku Louis popatrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem próbując odgadnąć moje myśli, gdy mój śmiech nie ustawał, a później sam uśmiechnął się i z powrotem rzucił się na kanapę znajdując się nade mną.
  - Jesteś zboczona. - mruknął całując moją szyję.
  - Naprawdę? - zapytałam ze śmiechem.
  - Tak, ale lubię to. Jeżeli chcesz możemy sie przekonać czy ty potrafisz zrobić loda. - ponowne sie uśmiechnął przechylając głowę w bok.
  - Może innym razem. - odparłam.
  - Czyli tego nie wykluczasz? - jego mina od razu zrobiła się weselsza i przepełniona nadzieją.
  - Nie wiem, Lou, nie będę ci niczego obiecywać.
  - Ale nie powiedziałaś nie, więc mam co świętować. - wyszczerzył się.
  - Jesteś głupiutki, ale za to cię kocham. - powiedziałam czochrając jego grzywkę i całując w usta.
  - Też cię kocham, Lucy i nigdy cię nie zostawię. A wiesz co to oznacza?
  - Co to oznacza, Louis?
  - Że urodzisz nam kiedyś gromadkę dzieci, a gdy one już dorosną wyprowadzimy się może do Włoch albo Hiszpanii by móc w spokoju przeżyć emeryturę.
  - I założymy własną cukiernię z lodami własnej roboty. - dodałam.
  - Ale tylko ja ją będę odwiedzać.
  - Oczywiście. - uśmiechnęłam się wydostając się z pod ciała Louisa zwisającego nade mną i kierując się w stronę schodów na górę.
  - Gdzie idziesz? - zapytał drepcząc tuż za mną.
  - Do sypialni. Chcę sprawdzić jakie rzeczy u ciebie zostawiłam. - powiadomiłam go.
  - Będziesz u mnie nocować?
  - A chciałbyś?
  - Oczywiście, że tak. Więc będziesz?
  - Wszystko zależy od tego czy zostawiłam u ciebie jakieś ubrania. - zaśmiałam się wchodząc do sypialni.
   Po naszej tygodniowej przerwie nie spodziewałam się w garderobie Louisa połowy swojej szafy jak było to kiedyś. Drugiego dnia po zerwaniu przyszłam do niego z wielką torbą na ramieniu, wparowałam do sypialni i pozabierałam wszystkie swoje ubrania, a także środki czystości pozostawione w łazience łącznie z kosmetykami. Zostawiłam mu także zapasowe klucze do jego domu, które dostałam od niego gdy zaczęłam pomieszkiwać tu po śmierci Lily, ale odebrałam je z powrotem już wczoraj.
  - Nie ma tu za wiele. - stwierdziłam, gdy po przekopaniu półek, które należały do mnie znalazłam jedynie pogiętą, szarą bluzkę z krótkim rękawem.
  - Zawsze możemy pojechać do ciebie i przywieźć część twoich rzeczy. - zaoferował Louis stojąc nade mną.
  - To bez sensu. Po prostu dziś będę spać u siebie.
  - Nie! - krzyknął natychmiast. - Ymm...to znaczy...w takim razie dam ci coś swojego.
  - Louis, to urocze, że tak bardzo chcesz żebym została, ale twoje rzeczy są na mnie za duże, a nie będę zakładać brudnych z wczorajszego dnia. - uśmiechnęłam się całując go w czoło i wychodząc z garderoby.
  - Upiorę ci je jeszcze tego samego dnia.
  - Lou..
  - Upiorę ci je i koniec kropka. Zostajesz u mnie. Nie lubię spać sam. - powiedział stojąc uparcie z założonymi rękami, a ja poddałam się i zgodziłam na to wyjście z sytuacji.
  - Jesteś uroczy. -uśmiechnęłam się do niego.
  - Hmm, wolę słowo seksowny. - stwierdził idąc w moją stronę i popychając mnie w stronę łóżka. - Wiesz co możemy teraz porobić? - zapytał gdy leżałam już pod nim.
  - Tak?
  - Możemy porobić bardzo niegrzeczne rzeczy.
  - Jak bardzo? - spytałam z zalotnym uśmiechem.
  - Baaardzo baaardzo niegrzeczne.
  - To zabieraj się do roboty, kochanie. Tęskniłam za tym.
  - Oh  uwierz mi, że ja też. - roześmiał się słuchając się mojego polecenia i zdejmując ze mnie powoli części garderoby.
  - Kocham cię. - wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
  - Ja ciebie też.
  Następny rozdział: 22 czerwca

środa, 7 czerwca 2017

Rozdział 31

*Lucy*
   Tydzień od rozstania z Louisem. Minął cholerny tydzień, a ja chodzę po domu jak obłąkana, a gdy patrzę w lustro na swoje odbicie widzę tylko wrak dziewczyny. Musiałam prosić dziekana o wolne, które niechętnie mi dał, ale nie miałam innego wyboru. Na uczelni zachowywałam się tak jakby mnie tam nie było. Nie mam kontaktu z nikim. Nawet z mamą, która od czasu do czasu wejdzie do mojego pokoju, żeby zanieść mi jedzenie i sprawdzić jak się czuję, ale mój stan jest bez zmian. Czuję się jak nikt. Louis wydzwania do mnie po kilkanaście razy dziennie chcąc prosić o wybaczenie, którego nie potrafię mu dać. Zdradził mnie, a ja boję się, że jeśli zmienię zdanie i wrócę do niego on zrobi mi to znowu. Po raz kolejny ulegnie Jane. Mimo to nie potrafię powiedzieć, że to definitywny koniec naszego związku. Nie raz przyłapuję się na myśleniu o tym kiedy się spotkamy, a potem uświadamiam sobie, że przecież z nim zerwałam i nie ma już nas. Ale ja dalej go kocham. Nie potrafię o nim zapomnieć.
   Telefon na półce wydał z siebie dźwięk informujący o nowej wiadomości. Zerknęłam na wyświetlacz będąc pewna, że to kolejna wiadomość od Louisa, ale okazało się, że to nie to. To jedynie Kate z pytaniem czy chcę gdzieś z nią dzisiaj wyjść. Ona też pisze do mnie praktycznie codziennie z tym samym pytaniem, ale ja nie chcę nikogo widzieć, a przynajmniej na razie mimo, że powiedziałam jej już dzień po zerwaniu z Lou, że jestem jej wdzięczna za dostarczenie mi dowodów i przepraszam za moje wcześniejsze wyrzuty.
 ,, Nie dzisiaj Kate. Nie mam na to siły"
   Wystukałam szybką odpowiedź i odłożyłam telefon z powrotem na miejsce.
   Nadchodzi zima. Dzień znów zaczyna szybko się kończyć i już o godzinie 18 na niebie pojawia się księżyc w kształcie półkola. Zaczęłam zastanawiać się co będę robić tego wieczoru. Czy znów będę oglądać zdjęcia z Louisem i wspominać jaka cudowna z nas była para pochlipując przy tym w poduszkę czy może obejrzę kolejny sezon ,, Z kamerą u Kardashianów". Ostatnio nie mam nic innego do roboty mimo, że obiecałam dziekanowi, że po moim urlopie przyjdę na zajęcia wykuta wszystkich nazw istniejących przy nagrywaniu filmu, ale nie sądzę, żebym to zrobiła. Jest ich bardzo dużo, a ja nie mam do tego ani siły ani motywacji. Kiedyś moją motywacją był Louis, to dla niego chciałam stać się najlepszą reżyserką lub aktorką w Wielkiej Brytanii jeżeli nie na całym świecie, ale teraz go straciłam... Lub on stracił mnie. Chyba oboje straciliśmy się nawzajem.
   Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Pomyślałam, że dawno nie widziałam już Zayna, nie dzwoniliśmy do siebie ani nie pisaliśmy, więc czemu by go dziś nie odwiedzić? Mówiąc, że nie chcę widzieć nikogo, nie miałam na myśli jego. Zayn był osobą przy której bez względu na okoliczności przyjemnie było przebywać, dlatego nie wiele więcej myśląc wstałam z łóżka poprawiłam lekko zepsutą fryzurę, wzięłam to torebki kilka potrzebnych rzeczy i wyszłam ze swojego pokoju.
   Mama siedząca na dole na mój widok rozpromieniła się i podniosła z kanapy. Już dawno nie widziała mnie na dole, w ułożonych włosach i bez przygnębienia na twarzy.
  - Wychodzisz gdzieś córeczko? - zapytała.
  - Idę do Zayna. - odparłam siląc się na delikatny uśmiech w jej stronę. Chciałam choć trochę przypominać wesołą i szczęśliwą dziewczynę, którą byłam jeszcze tydzień temu przed swoim największym życiowym rozstaniem i nie tylko moim. Prasa wciąż żyje tym wydarzeniem i teraz nagłówek prawie każdej gazety zaczyna się od słów: Louis Tomlinson i Lucy Swan rozstali się!. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że paparazzi od kilku dni uporczywie stoją pod moim domem, a gdy tylko gdzieś wyjdę lub zwyczajnie wystawię głowę przez okno chcąc sprawdzić jaka jest pogoda zadają mnóstwo pytań i robią mi masę zdjęć oślepiającymi fleszami.
  - Do Zayna i Kate? - spytała zaciekawiona mama.
  - Nie, mówiłam ci, że Kate już nie mieszka z Zaynem. Oboje wyprowadzili się z rodzinnego domu.
  - Faktycznie. W każdym razie pozdrów ich oboje, zwłaszcza Kate i jej maluszka w brzuchu. - uśmiechnęła się.
  - Jasne mamo.
                                                                       ***
   Droga do nowego domu Zayna nie jest długa, jednak mimo to, gdy dotarłam już pod samą bramę zaczęłam odczuwać ból w stopach. Ochroniarz pilnujący całego osiedla apartamentowców po krótkiej weryfikacji wpuścił mnie na teren i wskazał w którą stronę mam się udać. Wreszcie udało mi się dotrzeć pod drzwi z numerem 313.Nacisnęłam dzwonek i czekałam na to, aż Zayn mi otworzy. Byłam tym lekko zestresowana, ponieważ wcześniej nie uprzedzałam go o swojej wizycie co oznaczało, że w tym momencie może mieć gościa, a ja wyjdę na nachalną laskę.
  Nacisnęłam dzwonek po raz drugi, gdy przez dłuższy czas nadal nikt mi nie otwierał, a w głębi apartamentu Zayna nie było nikogo słychać. Wreszcie rozległ się odgłos kroków a kilka sekund później drzwi stanęły otworem.
  - Lucy? Co ty tu robisz? - zdziwił się na mój widok.
  - Przyszłam cię odwiedzić jeśli nie masz nic przeciwko. Wiem, że powinnam najpierw zadzwonić, ale...
  - Nieważne, wejdź. - Zayn zaprosił mnie gestem i zamknął za nami drzwi.
  - Przyszłam w nieodpowiednim momencie? - spytałam widząc jego dziwny, nieodgadniony wyraz twarzy. Wyglądał mi na trochę przygnębionego albo też czymś zdenerwowanego. Byłam ciekawa co przyprawiło go o taki nastrój.
  - Wszystko jest w porządku. - odparł wymijająco.- Napijesz się czegoś?
  - Soku.
   Zayn pokiwał głową i poszedł w stronę kuchni.
  - Co cię tu sprowadza tak późno? Oczywiście nie mam nic przeciwko, po prostu pytam.
  - W zasadzie to... potrzebowałam czyjegoś towarzystwa i tyle. - wzruszyłam ramionami. Zaczęłam myśleć, że może odwiedziny brata Kate nie były dobrym pomysłem. Zayn był dzisiaj inny i w dodatku wydawało mi się, że moja obecność jest dla niego zbędna mimo jego zapewnień.
  - Kate zanudziła cię już opowieściami o remoncie pokoiku dla Melanie? - spytał uśmiechając się pierwszy raz od naszego przywitania i stawiając przede mną szklankę pomarańczowego soku w kryształowej szklance, którą nie raz widziałam w domu państwa Parkerów.
  - Melanie? - zapytałam spod uniesionych brwi.
  - Takie imię niedawno wybrała razem z Justinem dla dziecka.
  - Nie widziałyśmy się już od tygodnia, nie rozmawiałam z nią.
  - Oh, Kate nic mi o tym nie wspominała.
   Zayn spojrzał na mnie uważnie. Przez chwilę skanował mnie wzrokiem, a potem powiedział:
  - Wyglądasz na zmarnowaną. To przez Louisa?
  - Źle przeżywam to rozstanie. - westchnęłam.
  - Jeśli to cię pocieszy, to ja też mam za sobą rozstanie z drugą połówką.
   Momentalnie odsunęłam szklankę od ust i położyłam ją na blacie, a następnie przekierowałam całkowicie zaskoczone spojrzenie na bruneta.
  - Zerwałeś z Gigi? - spytałam.
  - W zasadzie to ona podjęła tą decyzję. Już od pewnego czasu między nami nie układało się dobrze.
  - Przykro mi. - powiedziałam zasmucona i pogłaskałam Zayna po plecach. On i Gigi byli doskonałą parą. Razem wyglądali tak uroczo, a w dodatku Gigi była naprawdę świetną dziewczyną. Wiele razy rozmawiałyśmy razem, kiedy przesiadywałam u Kate. Robiłyśmy swoje babskie wieczory i chodziłyśmy razem na zakupy. Kiedyś pomagałam nawet wybrać Gigi seksowną bieliznę na romantyczny wieczór z Zaynem, dlatego ta informacja była dla mnie nie małym zaskoczeniem.
  - Zapalisz ze mną? - zapytał po pewnym czasie, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Mimo, że z reguły nie palę, pokiwałam głową i wyszliśmy razem na balkon.
  Zayn włożył do buzi końcówkę papierosa i podpalił go, następnie podając zapalniczkę mi.
  - Kate zawsze zabraniała mi palić. - powiedział wypuszczając dym z ust.
  - Więc tego nie robiłeś? - spytałam uśmiechając się pod nosem.
  - Robiłem, ale tylko kiedy nie patrzyła. Chociaż ona zawsze miała sposoby, żeby się o tym dowiedzieć. Przed nią nie można nic ukryć.
   Przez chwilę między nami zapadło milczenie. Jedyne co było słychać to tylko świst po wypuszczaniu dymu z ust i hałas przejeżdżających samochodów. Na początku myślałam, że Zayn za chwilę się odezwie, ale kiedy tego nie zrobił a cisza zaczęła być coraz bardziej niezręczna postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zadać mu pytanie prosto z mostu.
  - Dlaczego ty i Gigi zerwaliście? Przestaliście się kochać?
  Zayn spojrzał na mnie, wyrzucił swojego wypalonego już papierosa przez balustradę i wziął głęboki oddech.
  - Wiesz, że Gigi jest fotomodelką, prawda?
   Pokiwałam głową.
  - Miała coraz więcej wyjazdów, coraz rzadziej się spotykaliśmy, a na dodatek przyczepił się do niej jakiś fagas, którego nie znosiłem. Wielokrotnie robiłem jej z tego powodu wyrzuty, ale ona totalnie mnie olewała. Po swoim ostatnim powrocie, kiedy odebrałem ją z lotniska oznajmiła mi, że to koniec. Powiedziała mi, że ma dosyć moich ciągłych scen zazdrości i chce skupić się tylko i wyłącznie na swojej karierze.
  - Nie próbowałeś jej odwlec od tej decyzji, przepraszać, cokolwiek? - spytałam.
  - Nie. Zwyczajnie pozwoliłem jej odejść. A co zaszłą między tobą a i Louisem?
  - Zdradził mnie. Kate ci nie mówiła?
  - Mówiła, ale nie znam szczegółów.
  - Kate przyłapała go na tym, kiedy uprawiał seks ze swoją byłą przyjaciółką z korzyściami, jeśli wiesz co mam na myśli. Louis próbował mnie przepraszać i błagać, żebym go nie zostawiała, ale ja nie mogłam dalej z kimś takim żyć. To obrzydliwe co zrobił.
  - Kochasz go jeszcze?
  - Sama nie wiem. - westchnęłam. - Miłość jest przereklamowana.
 - Zdecydowanie. - pokiwał głową Zayn. - Wejdźmy do środka, robi się zimno.
   Zayn zamknął za nami balkon i usiadł na wielkiej, puchatej kanapie. Czasami zastanawiałam się po co wynajął tak wielki apartament skoro mieszka w nim sam. Może wynajął go z myślą, że wprowadzi się tu razem z nim Gigi kiedy jeszcze byli szczęśliwą parą. Tak mi go szkoda.
  - Siadaj. - Zayn poklepał miejsce obok siebie i pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła, lecz zamiast tego wylądowałam na jego kolanach.
  Początkowo byłam tym nieco zawstydzona, ale słysząc śmiech Zayna rozluźniłam się i odwróciłam w jego stronę wciąż nie schodząc z jego kolan.
  - Już drugi raz lądujesz na moich kolanach, może to coś znaczy? - uśmiechnął się przekrzywiając głowę w bok.
  - Może. - uśmiechnęłam się.
   Wydawało mi się, że rozmowa między naszą dwójką zamienia się w flirt, dlatego w głowie od razu zganiałam się za to przypominając sobie o tym, że obydwoje jesteśmy zajęci, jednak chwilę potem zdałam sobie sprawę, że przecież już tak nie jest. Ja nie jestem w związku z Louisem, a Zayn nie jest z Gigi. Obydwoje jesteśmy wolni więc...
  - Zawsze mi się podobałaś. - wypalił nagle Zayn przysuwając mnie bliżej swojej twarzy i umięśnionego torsu widocznego przez cienką koszulkę.
  - Jak to? - spytałam z niedowierzaniem.
  - Kiedy miałyście po 16 lat zacząłem dostrzegać w tobie kobietę, a nie tylko jedną z przyjaciółek Kate, ale nigdy nie dałem ci tego odczuć ani nie próbowałem cię uwodzić, bo wiedziałem, że to niewłaściwe. Byłaś przyjaciółką mojej młodszej siostry, dlatego trzymałem się na dystans, ale teraz...Teraz już nie muszę.
   Otworzyłam ze zdziwienia usta. Nigdy nie podejrzewałam Zayna o jakiekolwiek uczucia do mojej osoby. Zawsze był tylko starszym bratem Kate, którego czasem lubiłam podglądać bez koszulki razem z Lily, gdy opalał się w ogrodzie. Czasami wyobrażałyśmy sobie, gdy Kate nie było z nami jak to by było być w związku z jej bratem, ale tłumaczyłam sobie to później jako coś normalnego, buzujące hormony w wieku dojrzewania i nic poza tym. Ale teraz...
   Nagle Zayn zbliżył się niebezpiecznie blisko mojej twarzy i docisnął swoje usta do moich. Początkowo nie zamierzałam oddawać tego pocałunku, ale po chwili mój mózg przestał całkowicie wykonywać swoje obowiązki i leżałam pod starszym bratem swojej najlepszej przyjaciółki, całując się z nim namiętnie na kanapie w jego własnym domu.
  - Zayn...- wydyszałam pomiędzy przerwami od gorących pocałunków i dotykania mojego ciała. - My nie powinniśmy, niedawno oboje przeżyliśmy rozstania, a ja...
  - Ćśś. - Zayn położył palec na moich ustach. - Jesteśmy dorośli, w tym co teraz robimy nie ma nic złego.
   Następnie znów przyssał się do moich ust wkładając mi do nich swój język i podwijając moją bluzkę coraz wyżej. Wodził palcem wzdłuż linii mojego podbrzusza, a potem dotykał moich piersi wkładając mi ręce pod stanik. Nie chcąc pozostać mu dłużna zdjęłam z niego bluzkę odrywając się od jego ust i zaczynając składać mokre pocałunki na jego nagiej klatce piersiowej.
   W pewnym momencie Zayn wstał i podał mi rękę.
  - Chodź. Dokończymy to w mojej sypialni. - powiedział  podnosząc kącik ust do góry, a ja pokiwałam głową idąc za nim. Jesteśmy dorośli, więc w tym co teraz robimy nie ma nic złego.
                                                                 ***
   Budząc się nie rozpoznałam pomieszczenia w którym jestem. Dopiero na widok śpiącego obok mnie bruneta z tatuażami na rękach i torsie przypomniało mi się wszystko co się wczoraj między nami wydarzyło. Uprawiałam seks z Zaynem. To właśnie się stało.
   Pewnie jesteście ciekawi czy tego żałowałam. Otóż nie. Seks ze z Zaynem był wspaniały, a ja nareszcie poczułam jak odżywam po swoim rozstaniu. Nie mogę w końcu cały czas chodzić smutna, z głową gdzieś daleko w chmurach, pogrążona w całkowitej depresji przez to, że mój były chłopak okazał się świnią. Chce wrócić do normalnego życia, zapomnieć o Louisie i skupić się na studiach - oto co planuję na przyszłość.
   Korzystając z tego, że mój kochanek pogrążony był jeszcze w letargu postanowiłam rozejrzeć się nieco po jego sypialni. Wstałam ostrożnie z łóżka, założyłam na siebie wczorajszą bieliznę rzuconą wczorajszego dnia w pośpiechu obok łóżka i zaczęłam chodzić po pokoju. Na ścianie była powieszona ramka ze zdjęciami. Były w niej cztery fotografie jego i Kate, a na komodzie stało pojedyńcze zdjęcie samej Kate pochodzące z jednej z jej sesji zdjęciowych zanim zaszła w ciąże. Zastanawiałam się co by się stało gdyby jedno z nich musiało zamieszkać gdzieś za granicą. Pewnie oboje by nie wytrzymali, są od siebie uzależnieni, to dwie papużki nierozłączki. Nic dziwnego, że Zayn zamieszkał w tej samej dzielnicy co jego siostra. Bez niej nie byłby w stanie wytrzymać. Swoją drogą to naprawdę urocze, że łamią stereotypy typowych relacji rodzeństwa i pokazują, że brat i siostra mogą być dla siebie jak najlepsi przyjaciele.
   Obok komody stała wielka szafa. Jestem pewna, że byłaby w stanie pomieścić garderobę trzech osób. W sypialni znajdowała się też osobna łazienka. Nie zaglądałam do niej jednak, ponieważ uważam, że łazienka, to osobiste pomieszczenie do którego nie powinno się zaglądać bez zgody właściciela. Rolety i firanki były w kolorze waniliowym podobnie wszystko tutaj. Zayn musi lubić ten kolor. Jedyną rzeczą która odznaczała się na tle delikatnej wanilii był szary, puchaty dywan wyłożony przed łóżkiem. Chciałam zobaczyć przez szybę jak wygląda balkon w sypialni Zayna, jednak zanim zdążyłam to zrobić on otworzył oczy i wyszeptał moje imię. Szybko więc odwróciłam się od okna i z powrotem weszłam do łóżka.
  - Dawno wstałaś? Czemu mnie nie obudziłaś? - zapytał bawiąc się moimi zwisającymi włosami.
  - Tak słodko spałeś, a ja postanowiłam się trochę tu rozejrzeć. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie z tego powodu zły?
  - Oczywiście, że nie. Podoba ci się w mojej sypialni?
  - Bardzo. - pokiwałam z uśmiechem głową.
  - Połóż się jeszcze. - wymamrotał Zayn, ciągnąc mnie na swoje ciało. Ułożyłam swoją głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Na chwilę przymrużyłam oczy, a potem przypomniało mi się, że w tej pozycji zawsze leżałam z Louisem. Zawsze.
   Podniosłam się więc i wyplątałam z jego ramion tym samym spotykając się ze zdziwionym wzrokiem Zayna.
  - Coś nie tak? - zapytał.
  - Nie wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się odpowiadając mu w myślach Tak Zayn jest coś nie w porządku, nie chcę na tobie leżeć w ten sam sposób w jaki zawsze leżałam na Louisie. Może nie jesteśmy już razem, ale ty nie możesz robić tego co on. Nie możesz zachowywać się jak on i nie możesz próbować być jak on, bo nigdy nim nie będziesz. - Zapatrzyłam się w twoje zdjęcia z Kate. - zmyśliłam.
   Zayn uwierzył w moje małe kłamstewko i uśmiechnął się na widok zdjęć z siostrą.
  - Są z mich urodzin, już nieco podstarzałe, ale gdybym odważył się powiesić zdjęcia, kiedy Kate miała już widoczny brzuszek zabiłaby mnie za to na miejscu.
  - Ma aż takie kompleksy przez ciąże?
  - Wcześniej była modelką, rozpoczynała swoją wielką karierę, nagłe zajście w ciąże bardzo pokrzyżowały jej plany. Dopiero od niedawna zaczęła się cieszyć, że zostanie mamą, ale kompleks na punkcie jej figury pozostał. - westchnął Zayn. - Na tamtym zdjęciu. - wskazał na komodę. - Pozuje dla Cosmopolitan, to była jej ostatnia sesja. Postawiłem je, bo jest na nim taka uśmiechnięta. Uwielbiam patrzeć na nią kiedy jest szczęśliwa.
  - Naprawdę ją kochasz. - stwierdziłam wygrzebując się z łóżka.
  - Nawet nie wiesz jak bardzo. Mógłbym oddać za nią życie.
  - Nie masz się w co ubrać? - spytał Zayn widząc jak odrzucam bluzkę, którą miałam na sobie wczoraj. Nie chciałam jej zakładać, była cała pogięta po nocy spędzonej na podłodze, a w dodatku nie pachniała już świeżością.
  - Znajdę ci coś, poczekaj. - powiedział podchodząc do szafy.
   Po chwili Zayn wyciągnął z niej śliczną, burgundową bluzkę z naszytym na niej logo adidasa i podał ją mi.
  - Skąd masz damskie ubrania w szafie?
  - Kate czasami u mnie nocuje i zapomina zabrać później swoich rzeczy. - wzruszył ramionami.
  - A jeśli przyjdzie po nią dzisiaj? Nie może się dowiedzieć o tym co się stało...
  - Nie przyjdzie, bo to ja przychodzę do niej. Poza tym zostawiła tu ją już ładne dwa tygodnie temu, przy takiej ilości ubrań jaką posiada nawet nie pamięta czy w ogóle coś u mnie zostawiła albo gdziekolwiek indziej.
  - Rozumiem, - pokiwałam głową zakładając bluzkę przez głowę. Miała na sobie mocny, kwiatowy zapach perfum Kate, które zaczęła używać od pewnego czasu i szybko stały się jej ulubionymi. Kiedyś psikała się tymi samymi perfumami co Lily, obie lubiły intensywne zapachy, ale od razu po jej śmierci przestała i wyrzuciła flakonik wymieniając go na inny, ponieważ perfumy sprawiały, że przypominała sobie o zmarłej przyjaciółce co było dla niej bardzo bolesne podobnie jak i dla mnie.
  - Lubisz naleśniki? - zapytał Zayn nakładając na siebie świeże ubrania.
  - Wolę zjeść kanapki. - odparłam przywracając we wspomnieniach momenty kiedy jadłam naleśniki z nutellą razem z Louisem. Zawsze potrafiłam się nimi ubrudzić i wtedy Lou ścierał mi kciukiem resztki czekolady z buzi, a potem całował mówiąc, że jestem piękna. Kochałam kiedy mi to mówił tak samo jak kochałam jego...
  - Jasne, zaraz jakieś zrobię, a ty skorzystaj z łazienki jeśli masz ochotę. Są tam jakieś kosmetyki Kate, jeżeli będziesz ich potrzebować.
  - Dzięki. - rzuciłam w stronę Zayna i podążyłam w kierunku zamkniętego pomieszczenia.
  - Wy nawet śpicie razem? - zaśmiałam się zdając sobie sprawę z tego, że skoro ubrania mojej przyjaciółki są w szafie jej brata, a jej kosmetyki w jego łazience to znaczy, że śpi właśnie w tej sypialni kiedy go odwiedza.
  - Nie. - Zayn również parsknął śmiechem. - Ja śpię w pokoju obok, a ona w moim. Nie lubi spać w pokoju, który nie jest ,,zamieszkany". - Zayn pokazał cudzysłów w powietrzu. - Mówi, że jest w nim tak pusto i ponuro jak w kostnicy, chociaż moim zdaniem kostnica nie jest pusta, bo są w niej martwe ciała. Co najwyżej ponuro, ale ona zawsze miała swoje własne teorie.
  - Rozumiem. - uśmiechnęłam się. - Pójdę już do łazienki.
  - Jasne.
   Po śniadaniu zdecydowałam wrócić do domu dziękując Zaynowi za pyszne śniadanie. Zaoferował mi, że podwiezie mnie do domu, ale odmówiłam, ponieważ wiedziałam, że gdy tylko fotoreporterzy czekający pod moim domem dniami i nocami zobaczą obce auto i mnie z niego wysiadającą nie przepuszczą takiej okazji i już następnego dnia sprzedadzą gazetom różne niestworzone rzeczy, podczas gdy moim celem było uciszyć zamieszanie w związku z moim i Louisa zerwaniem.
  - Jeszcze raz dziękuje ci Zayn. - powiedziałam stojąc przy drzwiach.
  - Nie ma sprawy, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Co powiesz, żebyśmy jutro wyszli razem do kina?
  - Nie wiem, mam dużo nauki do nadrobienia. - odparłam od razu. Rzeczywiście powinnam zabrać się już za wertowanie książek co dało mi doskonałą wymówkę, żeby ominąć spotkanie. Bardzo lubiłam Zayna i lubiłam spędzać też z nim czas, ale od samego rana miałam wrażenie, że wczoraj zrobiliśmy coś niewłaściwego, dlatego potrzebowałam trochę odpoczynku od jego towarzystwa na poskładanie myśli.
  - Rozumiem. - westchnął zawiedziony. - Ale jeśli znajdziesz jednak trochę czasu, odezwij się.
  - Oczywiście. - posłałam mu uśmiech i wyszłam dając mu krótkiego buziaka w policzek.
   Kiedy dotarłam do domu zza krzaków wyłoniło się kilku ludzi z aparatami celującymi we mnie. Zasłoniłam się wolną ręką i powtarzając w kółko ,,bez komentarza" wdarłam się do domu szczelnie go za sobą zamykając.
   Na blacie leżała kartka z napisem ,,Obiad w lodówce ~ Mama". Nadal zostawiała mi tego typu kartki mimo, że tyle razy powtarzałam jej, że będąc osobą pełnoletnią wiem już gdzie co jest i co mam zrobić. Pewnego razu napisała mi na kartce instrukcje jak ugotować makaron, a obok niej jak odgrzać gołąbki. Wtedy naprawdę się zezłościłam.
   Zrezygnowana podeszłam do lodówki i otworzyłam ją w celu wybadania mojego dzisiejszego posiłku. Nie dane mi jednak było zbyt długo cieszyć się widokiem apetycznych paluszków rybnych, ponieważ rozległo się głośne pukanie do drzwi.
  - Dlaczego zawsze wszyscy muszą mi przeszkadzać. - mruknęłam sama do siebie idąc w kierunku dochodzących odgłosów.
  - Chwile! - krzyknęłam do natarczywego gościa. - Pali się? - zapytałam otwierając drzwi i w jednej chwili zamarłam.
  - Po co tu przyszedłeś, Louis? - zapytałam chłodno.
  - Wpuścisz mnie do środka? Przed chwilą napadła mnie cała zgraja paparazzich.
   Z niechęcią uchyliłam drzwi i pozwoliłam mojemu gościowi wejść, chociaż był on ostatnią osobą, z którą chciałam teraz rozmawiać, a wiedziałam, że prędko stąd nie wyjdzie. Za dobrze go znałam po ośmiu miesiącach związku.
  - Wiem, że nie cieszysz się na mój widok, ale...
  - Przynajmniej raz mówisz do rzeczy. - westchnęłam.
   Louis wypuścił powietrze.
  - Tęsknie za tobą Lucy. - powiedział przybliżając się w moją stronę, na co zareagowałam robiąc dwa kroki do tyłu.
  - Nie podchodź do mnie. - warknęłam.
  - Wiem, że bardzo cię skrzywdziłem i nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Musisz mi uwierzyć, że wciąż cię kocham, nie mogę cię stracić.
  - Louis, ty już mnie straciłeś. Tydzień temu, nie pamiętasz?
  - Pamiętam, dlatego chcę to teraz odbudować. Tyle razy próbowałem się do ciebie dodzwonić,ale ty nie odbierasz moich telefonów. Kilka razy byłem pod twoim domem, ale ciebie nie było. Zostawiłem ci kwiaty na wycieraczce z liścikiem, widziałaś je?
  - Tak. - odparłam przypominając sobie wielki, czerwony bukiet róż na wycieraczce kiedy wracałam ze sklepu. Od razu wyrzuciłam je do kontenera na śmieci, a liścik z przeprosinami i błaganiami podarłam i pozwoliłam rozwiać kawałeczki papieru wiatrowi.
  - Błagam cię musisz mi wybaczyć. - prosił Louis klękając na kolanach. Spojrzałam na niego i przez chwilę zrobiło mi się go żal, widząc ten ból i rozpacz w jego błękitnych oczach. Miałam szczerą ochotę rzucić mu się w ramiona i powiedzieć, że już wszystko dobrze, ale przecież sama przespałam się z kimś innym. Nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybym wróciła do niego pamiętając każdy szczegół ze swojej nocy u Zayna.
  - Nie ma już nas i nigdy nie będzie, pora, żebyś wreszcie to sobie uświadomił, a teraz możesz opuścić mój dom. - warknęłam odwracając się do niego plecami, ponieważ w moich oczach zaczęły zbierać się powoli łzy. Nie chciałam go tak potraktować, nie chciałam kolejny raz mu odmówić, nie chciałam go ranić, ale nie miałam innego wyboru. Inaczej dowiedziałby się jaka naprawdę jest jego dziewczyna. Z kim śpi, tydzień po swoim rozstaniu, z kim postanowiła się zabawić i odstresować.
   - Powiedz, że mnie już nie kochasz. - powiedział, stając za mną.
  - Co? - spytałam odwracając się w jego stronę i napotykając jego oczy pełne nowej nadziei.
  - Powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz, a zostawię cię w spokoju. - powtórzył spokojnie.
  - Kocham cię, ale nie możemy być już razem. - odparłam zamiast tego.
  - Dlaczego nie? - spytał rozpaczliwie, - Obiecuję, że zrobię dla ciebie wszystko, nigdy więcej cię nie skrzywdzę, Lucy...
  - Musisz już iść, Louis. - szepnęłam.
  - Nie wyjdę. - pokręcił głową.
  - Wyjdź.
  - Nie. wyjdę.
  - Wyjdź! - krzyknęłam i od razu potem upadłam czując okropny ból w podbrzuszu jakby ktoś rozdzierał mi brzuch nożem.
  - Lucy! - Louis krzyknął i od razu znalazł się obok mnie patrząc na mnie z paniką w oczach. - Ty krwawisz. - powiedział przerażony. Było to ostatnie zdanie, które od niego usłyszałam, ponieważ później zamknęłam oczy tracąc kontakt z rzeczywistością.
  Nastepny rozdzial: 8 czerwca