sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział 22

*Lucy*
   Kiedy otworzyłam oczy Louis jeszcze spał obejmując mnie ramionami w talii jak miał to w zwyczaju, gdy spaliśmy razem. Zaspanym wzrokiem zerknęłam na na duży, biały zegar wiszący na ścianie.Była już 14, więc podniosłam się ostrożnie z łóżka uważając przy tym, żeby nie obudzić Lou. Podeszłam do swojej walizki i wyjęłam z niej ubrania, które miałam zamiar założyć dzisiaj oraz żele do kąpieli, której nie wzięłam wczoraj z racji podróży i zmęczenia. Gdy tylko wyjęłam rzeczy z walizki usłyszałam za sobą kroki. Louis najwyraźniej też już się wyspał lub też został obudzony przeze mnie, jednak nie pytałam go o to, a bez słowa ominęłam kierując się do łazienki.
  - Nie dostanę buziaka na przywitanie? - zatrzymał mnie słowami.
  - Później, na razie chcę iść się umyć. - odparłam.
  - To świetnie się składa, bo też miałem taki zamiar. Poczekaj, wezmę tylko swoje rzeczy. - powiedział zadowolony, a następnie wyjął kilka ubrań ze swojej torby stojącej przy naszym łóżku.
  - Chyba nie myślisz, że będziemy się razem kąpać? - stanęłam kompletnie zdezorientowana na środku nie robiąc ani kroku w stronę drzwi do łazienki.
  - Dlaczego nie? Zaoszczędzimy wodę.
  - Nie ma mowy, Louis. To wykluczone.
  - Lucy, nie daj się prosić. Przecież robiliśmy ze sobą bardziej intymne rzeczy niż kąpiel, nie pamiętasz? - Lou postanowił dalej iść w zaparte, jednak ja postanowiłam również być w stosunku do niego nieugięta. Może i miał rację, że robiliśmy ze sobą dużo intymnych rzeczy, ale nie wyobrażałam sobie z nim wspólnej kąpieli. Za bardzo bym się przy nim speszyła. Widział mnie już półnago, ale nigdy nie widział mojego ciała całkowicie odsłoniętego i wolałam, żeby pozostało tak jeszcze przez pewien czas.
  - Pójdziesz się myć po mnie. - powiedziałam twardo i weszłam do łazienki. Zanim zdążyłam zamknąć drzwi do środka wdarł się Louis i z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do wanny odkręcając wodę.
  - Chyba coś ci już powiedziałam. - warknęłam, ale on całkowicie się tym nie przejął i podszedł do mnie składając krótki, czuły pocałunek na moich ustach.
  - Kochanie nie złość się tak, bo złość piękności szkodzi. - powiedział odgarniając przy tym kosmyk włosów z mojej twarzy. - Wykapiemy się dzisiaj razem. Zobaczysz, że ci się spodoba.
  - No dobrze. - westchnęłam i zrezygnowana usiadłam na brzegu wanny obserwując lejący się strumień wody.
   Kiedy wanna była już pełna, Louis zdjął swoje bokserki bez żadnych zahamowań i wszedł do wanny podczas gdy ja nadal stałam ubrana w piżamę przebierając niepewnie z nogi na nogę. Co prawda przeszłam przez pewną metamorfozę nie tylko dotyczącą mojego stylu ubierania się, ale i zachowania, jednak trudno mi było zachować pewność siebie przy Louisie. Przy nim zawsze pozostaną ta starą, niepewną Lucy czekającą na gest ze strony drugiej osoby.
  - No wchodź. Woda jest ciepła. - powiedział przesuwając się bardziej do brzegu wanny, żeby zrobić mi więcej miejsca.
  - Nie chcę. Wykąp się sam. - mruknęłam podejmując tą decyzję w pełnej spontaniczności, ponieważ stwierdziłam, że nie dam rady się przed nim rozebrać i wskoczyć tak po prostu do wanny, by przez następne 15 lub 20 minut myć swoje nagie ciało przy tym nieokiełznanym i nieprzewidywalnym osobniku płci męskiej. Ten pomysł wydawał się zbyt ryzykowny i jednocześnie wstydliwy dla mnie.
   Odkręciłam się wiec na pięcie z zamiarem opuszczenia łazienki, ale nie było mi to dane. Louis szybko zatrzymał mnie, zaciskając rękę na moim nadgarstku i przytrzymując mnie za niego mocno. Muszę powiedzieć całkiem szczerze, że jego uścisk jest naprawdę silniejszy  niż się tego spodziewałam, bo kiedy tylko puścił mój nadgarstek zobaczyłam na nim nieduży czerwony ślad jego palców. Wiem jednak, że nie zrobił tego specjalnie. Kto jak kto, ale Louis nie należy do typów znęcających się nad kobietami. Znam go wystarczająco, żeby to stwierdzić.
  - Nie wyjdziesz stąd, dopóki się ze mną nie wykąpiesz. - oświadczył stanowczo, tak, że ton jego głosu nie pozwalał na jakikolwiek sprzeciw.
   Zupełnie nie wiem czemu, ale lubiłam tego Louisa. Jego stanowczy ton i tą pewność w oczach. Tak jak powiedział powoli zdjęłam z siebie ubrana, ale nadal pozostałam w niepewności, więc dosyć szybko weszłam do wanny, żeby uciec w jej najdalszy kąt. To działanie również zostało mi udaremnione. Mianowicie ten oto samiec alfa - Louis Tomlinson przyciągnął do siebie moje nagie ciało i usadowił między swoimi nogami, a następnie sięgnął po mój truskawkowy żel do mycia ciała.
  - Umyję cię. - zawiadomił mnie, nalewając na rękę trochę różowego płynu.
  - Przecież sama potrafię się umyć. - zaprotestowałam.
  - Wiem, ale dzisiaj to ja cię będę mył.
   Nie widziałam sensu dłuższych dyskusji z Louisem, ponieważ wiem, że i tak bym z nim przegrała, więc umilkłam pozwalając mu na to co chciał zrobić.
   Zdziwiłam się, gdy zamiast uczucia zimna poczułam na sobie tylko jego ciepłe dłonie, które zaczęły wmasowywać żel w mój brzuch. Ułożyłam się wygodnie na jego klatce piersiowej i co chwilę pomrukiwałam z przyjemności, która dawały mi jego powolne ruchy na swoim ciele.
  - Mówiłem, że będzie ci się podobać. - powiedział przy moim uchu kontynuując mycie, ale tym razem przenosząc ręce z mojego brzucha na piersi.
   Kiedy je masował czułam się jak w siódmym niebie. Doskonale wiedział, gdzie i kiedy ma zacisnąć palce jakby czytał poradniki o obsłudze kobiet. Z moich ust wychodziły czasami cichutkie jęki, które tylko zachęcały Louisa do dalszych ruchów, a ja byłam pewna, że za każdym razem, gdy je z siebie wydaję, on się uśmiecha.
  - Teraz pora na dolne części ciała. - oświadczył zaprzestając masowania mi piersi i schodzą dłońmi, które dawały mi tyle rozkoszy w kierunku moich miejsc intymnych.
   Nagle, zupełnie niespodziewanie poczułam wejście we mnie dwoma palcami. Jęknęłam głośno i odchyliłam głowę do tyłu. Czułam jak Louis zaczyna ruszać palcami wewnątrz mnie dając mi jeszcze więcej przyjemności niż wcześniej.
  - Rozchyl szerzej nogi. - rozkazał nad moim uchem, a ja spełniłam ten rozkaz usadawiając się wygodniej na jego ciele.
   Palce Lou przyspieszyły. Włożył je we mnie głębiej, a ja z trudem brałam kolejne oddechy.
  - Louis... - jęknęłam, a potem poczułam jak wypełnia mnie w całości dokładając trzeci palec.
   Krzyknęłam jego imię czując jak powoli zbliżam się do osiągnięcia orgazmu. Jego ruchy stały się szybsze i mocniejsze prawdopodobnie zachęcone moimi krzykami i jękami rozchodzącymi się po całej łazience jeżeli nie hotelu. Co chwilę wyjmował ze mnie palce i z powrotem je wkładał sprawiając, że czułam go wyraźniej.
   Wreszcie moje ciało zesztywniało, usta zastygły przestając wydawać z siebie jęki, a ręce zaciśnięte na jego nagich udach puściły je pozwalając ciału na przyjęcie mocnej fali zalewającego mnie orgazmu. Lou przestał poruszać we mnie palcami, a następnie powoli je wyjął i nieznacznie od siebie odsunął, żebym mogła dojść do siebie.
   Kiedy odzyskałam kontrolę nad sobą pocałowałam Louisa w usta w wyrazie podziękowania, a potem chwyciłam za gąbkę z zamiarem samodzielnego umycia się mimo kilku jego sprzeciwów. Cała kąpiel trwała dłużej niż to planowałam, jednak wreszcie udało nam się wyjść z wanny i zaczęliśmy wycierać się hotelowymi ręcznikami zgrabnie złożonymi przy umywalce.
   - Mógłbyś zapiąć mi stanik? - poprosiłam Lou stojącego za mną i ubierającego swoje bokserki.
  - Nie wiem czy umiem. - podrapał się po plecach, jednak podszedł do mnie i po chwili mocowania się z zapięciem udało mu się wykonać tą jakże trudną misję.
   Kiedy zakładałam na siebie dolną część bielizny po pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
  - Otworzę. - zaoferował się Lou, szybko zakładając na siebie spodnie i koszulkę, a później wyszedł z łazienki zostawiając mnie w niej samą.
   Zdążyłam ubrać się do końca, gdy usłyszałam damski śmiech zza drzwi niewątpliwie należący do Kate, a po nim męski głos. Rozpoznałam w nim głos Justina, który towarzyszył jej zawsze i wszędzie przy każdej możliwej okazji. Z urywki rozmowy, którą cała trójka ze sobą prowadziła zdołałam usłyszeć to, że planują iść do restauracji zjeść dobry, tradycyjny austriacki obiad, dlatego szybko wyjęłam ze swojej przepełnionej przedmiotami kosmetyczki, tubkę fluidu, cienie do powiek, tusz do rzęs oraz kilka innych kosmetyków i przystąpiłam do nakładania na twarz makijażu.
*Louis*
   Podczas, gdy Lucy nadal zajmowała łazienkę co przewidziałem, że trochę może potrwać ja i Justin graliśmy na Xboxie, którego on ze sobą zabrał jako nieodłączny element rozrywki, a Kate prowadziła ożywioną rozmowę ze swoim bratem zdając mu całą relację z ostatnich 24 godzin jej życia. Myślę, że to dobrze, że się czymś zajęła,bo nie zniósłbym jej narzekań i kolejnych prób manipulacji moim przyjacielem, którego i tak zdążyła już dostatecznie zmanipulować.
  Po pół godzinie grania, Lucy wyszła z łazienki w pełnym makijażu i idealnie dopasowanym ubiorze przygotowana na wyjście, o którym prawdopodobnie usłyszała przez mało szczelne drzwi łazienki. Przywitała się czule z Kate, chociaż widziały się zaledwie kilka godzin temu, a potem z Justinem całując go w policzek co nie spodobało mi się, dlatego rzuciłem obojgu złowrogie spojrzenie, które oboje zignorowali. Nie rozumiem, dlaczego nie mogą po prostu powiedzieć sobie zwykłego "cześć". Myślę, że tak byłoby najlepiej. Dla mnie.
   Potem poszliśmy pod drzwi Liama, gdzie przebywała również Lily. Oznajmiliśmy im, że za wychodzimy za kilka minut i każde z nas wróciło do swojego pokoju, żeby się ubrać. Na dworze wiał silny wiatr i sypał duży śnieg, dlatego stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie założenie ciepłej czapki i szalika, którego zazwyczaj nie noszę, ponieważ sądzę, że jest to nie męskie.
   Gdy cała nasza szóstka zeszła już na dół nieoczekiwanie podbiegł do nas kilkuletni chłopiec, który zaczął skakać do góry z radości, a potem przyczepił się do mojej nogi. Jego ojciec stojący z boku uśmiechnął się do mnie przepraszająco, a potem wytłumaczył, że jego syn jest wielkim fanem drużyny, w której gram razem z chłopakami i bardzo chciałby wziąć od nas autografy i pamiątkowe zdjęcia. Podobno od wczoraj zauważył nas w hotelu wychylając się zza drzwi swojego pokoju, jednak nie zdążył do nas podbiec, ponieważ był w samej piżamie.
  - Jak masz na imię? - spytałem chłopca, po zrobieniu sobie z nim zdjęcia.
  - Max, a ty Louis. - odpowiedział wniebowzięty.
  -  Lubisz grać w piłkę?
  - Bardzo, ale niedawno skręciłem kostkę i mama nie pozwala mi jeszcze grać nawet w domu. - teraz jego wyraz twarzy zmienił się na zasmucony.
   - Nie martw się, na pewno niedługo mama znowu pozwoli ci grać. Myślę, że kiedyś wyrośniesz na prawdziwego piłkarza.
  - Naprawdę? - Twarz Maxa na nowo się rozpogodziła, a chłopiec znów się do mnie przytulił. - Podrzucisz mnie tak wysoko do góry? - zapytał z nadzieją.
   Nie potrafiłem mu odmówić. Był mną tak bardzo zafascynowany i szczęśliwy, że byłbym potworem gdybym odmówił tak uroczemu dziecku. Wziąłem go więc zgodnie z prośbą na ręce i podrzuciłem kilka razu uważając przy tym, żeby przypadkiem nie wyślizgnął mi się z rąk. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz bawiłem się z dzieckiem, ale to naprawdę wspaniałe uczucie, gdy możesz sprawić, że dzięki tobie dzień takiego kilkulatka może się zmienić na lepszy.
   Kiedy Max znalazł się już z powrotem na ziemi, jego tata podziękował nam kilka razy i wziął chłopca za rękę prowadząc go na górę. Machał mi przez chwilę dopóki nie zniknął za drzwiami pokoju 58, a gdy już straciliśmy się wzajemnie z zasięgu wzroku na mojej twarzy jeszcze przez długi czas utrzymywał się uśmiech.
  - Nie wiedziałam, że lubisz dzieci. - zagadała Lucy, kiedy opuściliśmy już hotel głównym wejściem.
  - Nigdy nie mówiłem, że ich nie lubię. - odparłem.
  - Louis ma uczucia, trzeba o tym napisać. - zaśmiała się złośliwie Kate trzymając się u boku Justina.
  - Za to ty nie masz ich wcale. - odpyskowałem.
  - Przejrzałeś mnie na wylot. Powinieneś zostać wróżbitą zamiast piłkarzem.
  - Przestańcie. - wtrąciła się Lucy zanim zdążyłem znów odpowiedzieć Kate tym razem używając lepszej riposty.
  - To ona zaczęła, nie słyszałaś? - zacząłem się bronić.
  - Mogłeś mi nie odpowiadać. - Kate beztrosko wzruszyła ramionami i posłała mi jeden ze swoich złośliwych uśmieszków. Jej naprawdę nie da się lubić. Dziwię się jak Lucy, Lily, Justin czy Zayn z nią wytrzymują, bo zaczynam odnosić wrażenie, że nie tylko w stosunku do mnie jest złośliwa.
  - Po prostu oboje nic do siebie nie mówcie, jeżeli znowu macie zamiar się kłócić. - Lucy westchnęła ciężko.
   Niechętnie poszedłem za jej radą walcząc z ochotą zrewanżowania się z Kate i umilkłem całkowicie odwracając od niej wzrok. Szedłem tylko przy boku Lucy trzymając ja za rękę.
  - Może zjemy tutaj? - zaproponował Liam, kiedy stanęliśmy obok niedużej, ale ładnie wyglądającej restauracji " Drei Kaiser".
  - Czemu nie. - wzruszyłem ramionami i wszyscy weszliśmy do lokalu.
   Od razu poczułem przyjemne ciepło. Przy drewnianych stolikach siedziało już kilka osób, jednak żadna z nich na całe szczęście nie zwróciła na nas zbytniej uwagi. Młoda kelnerka siedząca za barkiem zerwała się ze swojego miejsca i podeszła do nas z uśmiechem wskazując nam największy stolik, który był w stanie nas pomieścić. Następnie wręczyła nam menu trochę przesadnie wdzięcząc się do mnie i chłopaków i zostawiła na chwilę samych dając nam czas na podjęcie decyzji co chcemy zamówić.
   Kiedy po pewnym czasie do nas wróciła zaczęła zbiór zamówienia ode mnie i miałem wrażenie, że nie zauważa Lucy, Lily i Kate, które z nami siedzą. Posyłała tylko zalotne uśmiechy do mnie Justina i Liama i niby przypadkiem odsłaniała swój dekolt w i tak rozpiętej dosyć już koszuli.
  - Obejmij mnie. - syknęła Lucy kładąc mi widocznie dłoń na kolanie.
  - Dlaczego chcesz, żebym cię tak nagle obejmował? - spytałem, jednak spełniłem jej prośbę, która w zasadzie brzmiała mi bardziej jak żądanie.
  - Nie widzisz jak ta kelnerka się do was wdzięczy?
  - Ale ona mnie i tak nie interesuje. - zapewniłem Lucy przysuwając ją do swojego boku w ramach zapewnienia.
  - Więc to wszystko panowie? - zapytała kelnerka próbując uśmiechnąć się do nas słodko i powabnie, ale moim zdaniem całkowicie jej to nie wychodziło.
  - Chciałem zauważyć, że są też z nami panie. - dodał kąśliwie Liam widocznie zażenowany zachowaniem Austriaczki.
  - Ah, tak, rzeczywiście. - zaśmiała się na co wywróciłem oczami. Zdenerwowanie dziewczyn zaczęło udzielać się też mi. Dziewczyna rzeczywiście była nie zwykle denerwująca, a do tego kompletnie nie miała wstydu. Bo w końcu jak można pokazywać prawie całe piersi i to w dodatku facetom, przy których boku siedzą już piękne kobiety?
   Wreszcie po zebraniu wszystkich zamówień dziewczyna odeszła od naszego stolika, a złość Kate i Lucy widać było najbardziej.
  - Jak ta suka może się tak zachowywać? Czy ona nie ma wstydu? - zaczęła Lucy.
  - Jeżeli jeszcze raz tu przyjdzie wyszarpie jej wszystkie kudły. Mam nadzieję, że się na nią nie patrzyłeś Justin? - zwróciła się Kate do siedzącego grzecznie przy niej Justina, który na jej pytanie natychmiast pokręcił głową.
  - Oczywiście, że nie kaczuszko. Ona jest brzydka, bezczelna i niegrzeczna. Takie dziewczyny mnie nie interesują, tylko ty jesteś moim oczkiem. - Justin schylił się i pocałował Kate w usta, na co Lucy spojrzała na mnie wymownie.
   Musiałem więc iść w ślady przyjaciela i również pocałować moją Lucy, a dodatkowo objąć ją czule, żeby nie poczuła się gorsza. Morał z tego taki mężczyźni: Wszyscy jesteśmy pantoflami.
   Po kilku minutach, w czasie których temat zszedł na inne tory nie dotyczące obsługującej nas kelnerki, niegrzeczna Austriaczka znów pojawiła się w polu widzenia tym razem niosąc zamówione przez nas gorące napoje. Dziewczyny przybrały swoje pozycje obronne, a ja zacząłem modlić się w duchu, żeby tym razem kelnerka zwyczajnie odstawiła napoje i wróciła do kuchni, jednak tak się nie stało.
   Gdy stawiała kawę przed Justinem pochyliła się nad nim w sposób, w którym widać było dosłownie całe jej piersi co nie uległo czujnej uwadze Kate zaciskającej z nerwów pięści mimo, że Justin nawet nie spojrzał w piersi Austriaczki, a odwrócił wzrok przysuwając się bliżej do swojej "kaczuszki".
   Po chwili po restauracji rozległ się głośny pisk kelnerki. Wszyscy zwrócili na nią wzrok. Była cała oblana gorącą kawą Justina, a Kate siedziała obok niego z dumnie podniesioną głową i szatańskim uśmiechem na twarzy co niewątpliwie wskazywała na to, że to ona jest sprawczynią wypadku kelnerki.
  - Czy pani jest nienormalna? - zapiszczała żałośnie, próbując wytrzeć wielką plamę na fartuchu serwetkami ze stołu.
  - Raczej pani. Nie powinno urządzać się striptizu facetom mający, już towarzystwo. Poza tym to nie klub Go Go tylko restauracja z tego co mi się wydaje. - warknęła na nią wściekła Kate.
   W normalnych okolicznościach pewnie utwierdziłbym się tylko w przekonaniu, że przyjaciółka Lucy to żmija, ale w tym momencie całkowicie ją rozumiałem i popierałem w tym co zrobiła. Kelnerce się należało, a dodatkowo powinni wyrzucić ją z tej pracy. Przez nią Lucy traciła niepotrzebnie swoje nerwy, a przecież złość piękności szkodzi.
  - Lepiej będzie jeżeli znikniesz nam już z oczu - syknęła do niej Lucy, a kelnerka tym razem usłuchała i szybko zniknęła nam z zasięgu wzroku.
*Lucy*
   Niedługo po całym incydencie dania dostarczył nam do stołu sam właściciel restauracji gorąco przepraszając nas za zachowanie kelnerki. Po obiedzie otrzymaliśmy również pyszne desery na koszt lokalu chociaż jestem pewna, że były nam one dane tylko dlatego ponieważ właściciel obawiał się zrobienia mu przez Louisa, Justina i Liama złej reklamy, która mogłaby go słono kosztować.
   Podczas jedzenia deseru Kate co chwilę podszczypywała Justina za biodra i mówiła mu, że po zjedzeniu tego wszystkiego zrobią mu się boczki, na co on denerwując się, zabawnie marszył nos i czoło. Liam karmił Lily ciastem jak przystało na zakochane gołąbki, a ja i Louis...? Z perspektywy osoby trzeciej mogłoby się wydawać, że kulturalnie jemy obok siebie deser, jednak przez cały czas czułam pod stołem rękę Louisa sunącą od mojego kolana do samego krocza co bardzo mnie rozpraszało i gdybyśmy nie znajdowali się w miejacu publicznym dałabym mu niezłą nauczkę. Jednak nic straconego. Po wyjściu z restauracji, stwierdziliśmy, że jest już za późno i za ciemno na dalsze wycieczki, więc wróciliśmy do hotelu, a podczas drogi powrotnej w głowie już układałam swój "mały" plan zemsty. 
   Gdy weszliśmy do pokoju Louis zdjął szybko buty i kurtkę i popędził do telewizora, gdzie właśnie leciał mecz koszykówki. Przewróciłam oczami, bo Lou trochę popsuł moje plany, ale ja nie zamierzałam ich zmieniać lub co gorsze porzucać. Po rozebraniu się w holu zmysłowym krokiem ruszyłam w jego kierunku zasłaniając mu ekran. Widziałam jak już otwierał buzię, żeby kazać mi się usunąć sprzed ekranu, jednak kiedy tylko zdjęłam się z siebie bluzkę ukazując mu swój koronkowy stanik zamknął ją z powrotem i zaintrygowany wyłączył telewizor.
   Kontynuowałam swoją grę, zdejmując z siebie powoli spodnie, a za nimi skarpetki. Kiedy zostałam w samej bieliźnie usiadłam lekko zszokowanemu moim nagłym nietypowym zachowaniem Louisowi na kolanach, przodem do jego twarzy i uśmiechnęłam się zadziornie składając maly pocałunek na jego szyi.
  - Sprawiasz, że zaczynam robić się twardy. - wymruczał Louis kładąc swoje ręce na moich biodrach.
  - Mhmm... ale chyba wiesz, że należy ci się kara? - powiedziłam utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
  - Za co? - zapytał zdziwiony.
  - Nie udawaj, że nie wiesz. Przez ciebie, a raczej twoją wędrującą rękę nie mogłam zjeść w spokoju deseru.
  - Ah o to ci chodzi. - uśmiechnął się dumnie. - Myślę, jednak, że ci się podobało.
  - Czyżby? - uniosłam do góry brwi. - A wiesz co tobie będzie się podobać? 
   Louis zagryzł dolną wargę i uniósł kącik ust do góry. Wiedziłam co będzie mu się podobać i właśnie to miałam zamiar zrobić. Pochyliłam się nad nim bliżej i zagryzłam kawełek skóry nad jego uchem. Lou w odpowiedzi mruknął z zadowoleniem i zacisnął mocniej palce na moich biodrach. Lewą ręką chwyciłam za jego przyjaciela w spodniach, który już zdążył wstać i zaczęłam wykonywać powolne ruchy w górę i w dół.
  - Ohh...- z ust Louisa wydobył się długi jęk.
   Gdyby moje działania nie były tylko w ramach zemsty pewnie dalej kontynuowalabym pobudzanie Georga, ale mój cel został osiągnięty. Chciałam tylko zostawić Lou niedosyt, dlatego wstałam z jego kolan i schylilam się, żeby podnieść swoje rzeczy z podłogi.
*Louis*
  - Hej, co robisz? - spytałem Lucy wstając z łóżka i podchodząc do niej. Nie wiedziałem czy to kolejna część jej niespodzianki, czy może chce się ubrać i po raz kolejny pozostawić z problemem za ciasnych spodni.
  - A jak myślisz? - uśmiechnęła się złośliwie zakładając na siebie bluzkę. - Koniec striptizu, skarbie, to była tylko moja mała zemsta.
  - Chyba śnisz. Ja się tak szybko nie poddaję. - oznajmiłem, a później podniosłem ją i położyłem na łóżku.
   Lucy nie próbowała się podnieść wbrew moim przypuszczeniom. Leżała pode mną uważnie obserwując każdy mój ruch.
   Najpierw pozbyłem się jej bluzki chcąc dalej patrzeć na jej piersi podtrzymywane w staniku, którego własnoręcznie zapinałem po naszej wspólnej kąpieli, a potem przyssałem się do jej szyi robiąc na niej malinkę w tym samym miejscu, gdzie ja sam ją miałem.
  - Cholera jesteś taka piękna. - mruknąłem schodząc ustami niżej aż do pępka, a następnie w stronę wewnętrznej części jej uda.
  - Podniecam cię? - spytała, zarzucając mi ręce na szyję.
  - Zobacz sama. - powiedziałem biorąc jej rękę i kładąc na wybrzuszeniu w moich spodniach.
   Lucy popatrzyła na moje krocze, a później ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu zaczęła rozpinać guzik spodni, a później je zdejmować w czym nieco jej pomogłem. Gdy jej ręce zaczęły unosić do góry moją koszulkę, musiałem ją zatrzymać zanim podnieciłbym się do takiego stopnia, że nie potrafiłbym już przestać i po prostu przeleciał ją na tym łóżku, w tym momencie.
  - Co jest? - spytała zdezorientowana
  - Jeżeli teraz nie przestaniemy, nie wytrzymam i będę musiał cię ostro pieprzyć. - oświadczyłem całkiem poważnie zachowując przy tym tą samą poważną minę.
   Lucy przygryzła wewnętrzną stronę policzka, przechyliła głowę w bok i po kilkunastu sekundach trwających dla mnie całą wieczność pokiwała głową.
  - W porządku. W takim razie się pieprzmy, i tak mam już na ciebie ochotę.
  - Jesteś tego pewna? Wiesz co teraz mówisz? 
  - Nie jestem pod wpływem alkoholu, więc myślę, że wiem, ale nie będę powtarzała się dwa razy.
   I nie musiała. Niemal od razu zabrałem się do pracy, rzucając się na Lucy jak dzikie zwierzę wypuszczone z klatki. Pozwoliłem jej zdjąć mi koszulkę, a sam jednym sprawnym ruchem ściągnąłem z niej koronkowe majtki.
  - Kurwa, mam ochotę już w ciebie wejść, ale zanim to zrobię jeszcze się pobawimy. - powiedziałem, a Lucy w odpowiedzi tylko jęknęła zdejmując ręce z mojej szyi i kładąc je po obu stronach swojego ciała.
   Zsunąłem się po niej i zatrzymałem się przed jej kobiecością. Potem rozłożyłem szeroko jej nogi i następnie polizałem jej mokre już krocze.
  - Louis co ty chcesz...
  - Ćśś kochanie, nic nie mów. Gwarantuję, że będzie ci dobrze.
   Nie usłyszałem już więcej pytań. Kiedy tylko powoli zacząłem wchodzić w Lucy językiem poczułem jak wplata palce w moje włosy i zaczyna za nie dosyć mocno ciągnąć, co jednak mi nie przeszkadzało. Problem byłby tylko wtedy, jeśli zostałbym bez włosów i musiał je zastąpić jakąś sztuczną, mało ładną peruką, jednak na to chyba się nie zbierało.
   Wślizgnąłem się do jej środka w całości, zataczając w niej małe kółeczka, co bardzo ją podniecało, bo czułem jak mocniej zaciska palce na moich włosach. Zaczęła się wić na łóżku, dlatego przytrzymałem ją za uda, żeby ją unieruchomić. W końcu bez żadnej zapowiedzi wsunąłem w Lucy jeden palec, a ona krzyknęła głośno moje imię. Wiła się na łóżku tak bardzo, że z trudem ją trzymałem, żeby z niego nie spadła. Kiedy natrafiłem językiem na jej wrażliwy punkt jej jęki przybrały na sile, a ja naciskałem na niego intensywniej. Po kilkunastu sekundach wysunąłem z jej środka język i palec nie chcąc, żeby doszła w ten sposób. Jęknęła rozczarowana.
  - Lou, dlaczego przestałeś? Potrzebuję więcej.
  - I dostaniesz więcej, malutka. Ale w inny sposób.
   Szybko rozpiąłem stanik Lucy, który pozwoliłem jej zostawić dopóki naprawdę w nią nie wejdę i zdjąłem z siebie bokserki ukazując jej oczom mojego dużego przyjaciela stojącego w gotowości. Kąciki jej ust uniosły się na jego widok i wyciągnęła swoją rękę, żeby ją na nim zacisnąć.
  - Kurwa. - jęknąłem. - Nie rób tego, bo przysięgam ci, że zaraz dojdę i wtedy skończy się nasza zabawa. - zagroziłem, a Lucy cofnęła rękę.
   Z kieszeni spodni wyjąłem swój portfel, a z niego gumkę, którą miałem przy sobie zawsze na wszelki wypadek. Jak to mówią; przezorny zawsze ubezpieczony, a teraz naprawdę się przydała. W pośpiechu rozerwałem foliowe opakowanie i założyłem na siebie prezerwatywę, a następnie jednym mocnym ruchem wbiłem się w Lucy. Od razu ogarnęła mnie przyjemność. Zerknąłem na nią z góry, ale wbrew moim oczekiwaniom na jej twarzy malował się ból, jakby seks nie sprawiał jej przyjemności. Przez chwilę pomyślałem, że może jest dziewicą, bo w końcu nigdy jej o to nie pytałem, ale wydawało mi się oczywiste, że mając 18 lat, odbyła już swój pierwszy stosunek. Na wszelki wypadek postanowiłem jednak się nie ruszać. Wolałem nie sprawiać jej więcej bólu, bo wiem, że pierwszy raz zawsze bardzo boli.
  - Lucy, jesteś dziewicą? - spytałem zaniepokojony.
  - Nie. Po prostu dawno nie uprawiałam seksu. - jej odpowiedź od razu sprawiła mi ulgę. - Możesz się poruszać to uczucie zaraz przejdzie.
   Za jej zgodą zacząłem wykonywać pierwsze powolne i posuwiste ruchy uważnie ją przy tym obserwując. W końcu pierwsze zaskoczenie minęło i z jej ust na nowo wychodziły przyemne jęki co uznałem za znak, że mogę poruszać się szybciej. Zwiększyłem więc tempo i co chwilę wychodziłem z niej, żeby wejść z powrotem ze zdwojoną siłą.
  - Jesteś taka ciasna. Podoba ci się jak cię pieprzę?- wysyczałem zaciskając zęby, żeby móc wydobyć z siebie zdanie pomiędzy jękami.
   Lucy nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową. Myślę, że nie była w stanie wypowiedzieć z siebie ani słowa. Wygięłam się w łuk i wbiła paznokcie w moje plecy, ale w tamtym momencie nie czułem bólu. Nawet podobało mi się kiedy mnie drapała.
   Wykonałem jeszcze kilka mocnych pchnięć biodrami i oboje doszliśmy w tym samym czasie. Zmęczony i spocony położyłem się obok Lucy i przytuliłem ją do siebie.
  - To był najbardziej wyczerpujący seks w moim życiu. - oświadczyłem.
  - Ale podobało ci się? - zapytała mnie nieśmiało, bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
  - Oczywiście, że tak i to nawet bardzo. A jak było tobie?
  - Dobrze. Nigdy się tak nie czułam. - Lucy uśmiechnęła się i złożyła krótki pocałunek na moich ustach,a potem jej głowa spoczęła na mojej piersi. Kiedy leżeliśmy obok siebie tak spokojnie, sami, nadzy, świeżo po dobrym seksie w pokoju hotelowym postanowiłem przeprowadzić z nią mały wywiad środowiskowy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej niż do tej pory mi mówiła. Uznałem to za doskonały moment.
  - Ile razy uprawiałaś seks, nie wliczając tego teraz, ze mną? - zadałem pierwsze pytanie.
  - Nie wiem. Cztery może pięć razy. - odparła kładąc ręke na moim brzuchu.
  - Z kim?
  - Z moim byłym chłopakiem Taylerem.
  - Ile czasu ze sobą byliście?
  - Niewiele ponad pół roku. Czemu nagle mnie o to wszystko wypytujesz?
  - Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Po prostu chcę się o tobie czegoś dowiedzieć.
  - A czemu zerwaliście?
  - Nie pasowaliśmy do siebie. Tyler miał zupełnie inne zainteresowania niż ja. Uwielbiał jeździć motocyklami, a mnie to nudziło. W końcu nie mieliśmy ze sobą o czym rozmawiać, więc oboje stwierdziliśmy, że najlepiej będzie zakończyć ten związek. - Lucy westchnęła. - No a ty ile miałeś dziewczyn?
  - Żadnej. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Kobiety były mi potrzebne tylko do jednej rzeczy. Nigdy nic do żadnej z nich nie czułem, ale nie myśł, że z tobą jest to samo. - zapewniłem.
  - A co jest ze mną? - Lucy podniosła się i zaczęła przyglądać mi się bardzo uważnie chcąc dowiedzieć się ode mnie więcej.
   Nie powiem, było to dla mnie problemem, bo nie byłem przyzwyczajony do mówienia o swoich uczuciach. W zasadzie to nigdy o nich nie mówiłem, nikomu, ale zupełnie niewiem czemu Lucy wzbudzała moje zaufanie. Byłem jej gotowy o tym powiedzieć i nawet zaczynałem tego chcieć, ale nie dlatego, że Lucy tego bardzo chciała. Po prostu stwierdziłem, że na to zasługuje, a ja poczuję się trochę lepiej.
  - Z tobą jest zupełnie inaczej. Nie ubierasz wyzywających strojów tylko po to, żeby zwrócić na siebie moją uwagę. Szanujesz siebie i swoje ciało i nawet potrafisz mi odmówić i powiedzieć kilka niemiłych rzeczy z czym się dotąd nie spotkałem, dlatego mi tym imponujesz. Przy tobie czuję się dobrze. Uwielbiam spędzać z tobą czas, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, żebyś tutaj ze mną przyjechała i dlatego też zarezerowałem bez twojej wiedzy nam pokój razem. Zapominam przy tobie kim tak naprawdę jestem.
  - A kim jesteś?
  - Potworem. Jestem potworem bez uczuć. - wydusiłem zaciskając zęby, żeby nie rozpłakać się jak małe dziecko.
  - Dlaczego tak o sobie myślisz?
  - Bo prawie zabiłem własną siostrę. - wyszeptałem, jednak na tyle głośno, żeby Lucy mogła usłyszeć.
  - Jak to zabiłeś? Nie rozumiem.
   Wziąłem głęboki oddech i mimo, że wiedziałem, że nie muszę tego robić, a mogę zwyczajnie zakończyć tą rozmowę to zdecydowałem się opowiedzieć Lucy całą historię od początku do końca, nie pomijając przy tym żadnycg szczegółów. Podczas mojej długiej opowieści, ona przez cały czas uważnie mnie słuchała ze spokojnym wyrazem twarzy i głaskała mnie na przemian po włosach i po policzku, a na koniec pocałowała czule w czoło.
  - Myślę, że to co zrobiłeś Lottie rzeczywiście nie było dobre, ale jej wypadek to nie twoja wina i nie możesz się za niego obwiniać. - powiedziała.
  - Właśnie, że moja. - zaprzeczyłem, a w kącikach moich oczu zaczęły zbierać się łzy na samo przypomnienie o tamtym wydarzeniu, które często widywałem w swoich koszmarach. - Jestem nic nie wartym chujem. Powinienem się za to smażyć w piekle.
   Łzy wypłynęły z moich lczu i ciurkiem popłynęły mi po policzkach, ale nie próbowałem ich zatrzymać. Wtuliłem swoją głowę w zagłębienie szyi Lucy i płakałem jej w ramię jak małe dziecko pozwalając na to, żeby tuliła mnie do siebie i przeczesywała moje zmierzchwione już przez nią wcześniej włosy.
  - Wiesz, czasami trzeba wypłakać wszystkie łzy, żeby na usta znów powrócił uśmiech. - szepnęła całując mnie w głowę.
  - Na twoich jest tak rzadko. - zauważyłem.
  - Bo ja nie wypłakałam jeszcze wszystkich. - powiedziała najcichszym szeptem jaki dotąd u niej słyszałem.
   Nic więcej już żadno z nas nie powiedziało. Leżeliśmy tak razem w milczeniu i nikt nie chciał go przerwać, bo było przyjemne i potrzebne nam obojgu. Czułem się wtedy jakby Lucy była moją starszą, odpowiedzialną siostrą, a jej bezradnym młodszym bratem i zdałem sobie sprawę, że przecież nie powinno tak być, ponieważ ja jestem dorosłym mężczyzną i to ja powinienem ją do siebie z czułością tulić i pocieszać.
    Jestem nic nie warty i nic i nikt nie jest w stanie mnie już zmienić.
  Następny rozdział: 14 lutego.
  








  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz