sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 28

*Lucy*
   Od śmierci Lily minęło już ponad trzy miesiące. Nadal jest mi smutno, kiedy ją wspominam, ale poradziłam sobie już z najgorszym dzięki pomocy mojej terapeutki, Louisa, moich przyjaciół i mamy, którzy przez cały ten czas byli przy mnie. Nie tak zły okazał się również Nicholas, który gdy tylko dowiedział się co mi się przydarzyło przyszedł do mnie z czekoladkami i masą przeróżnych filmów, a potem codziennie dzwonił do mojej mamy, żeby zapytać ją o to jak się dzisiaj czuję. Zaprzyjaźniłam się też z jego synem Martinem i teraz często do siebie dzwonimy i się odwiedzamy, chociaż Louisowi nie do końca się to podoba, cały czas jest o mnie tak samo zazdrosny. Pewnie zastanawiacie się również jak poradził sobie Liam? No cóż...przez pierwsze tygodnie nie wychodził z domu. Był bardzo przybity śmiercią Lily, tym bardziej, że była to już druga dziewczyna w jego życiu, która umarła. Z czasem jednak pogodził się z jej śmiercią i znów zaczął się uśmiechać, chociaż ból w jego sercu z pewnością pozostał.
   Dzisiaj był ostatni dzień egzaminów. Z dumą mogę powiedzieć, że poszły mi one bardzo dobrze i teraz wszystko rysuje się przede mną w jasnych barwach. Moim marzeniem jest dostać się na studia filmowe, na które już złożyłam pierwsze papiery, jednak niestety nie ode mnie zależy czy szkoła mnie na nie przyjmie, ponieważ z tego co wiem ma ona wysokie progi, a osoby, które się tam dostały są bardzo utalentowane i zazwyczaj po ukończeniu uczelni dostają świetne role w wysokobudżetowych filmach lub też zostają reżyserami, co leży w moich planach.
   Gdy wyszłam na dziedziniec szkolny na ławeczce przy fontannie siedziała Kate z bukietem kwiatów i małym, czerwonym zniczem. Wspólnie wybierałyśmy się tego dnia na grób Lily. Kiedy mnie zobaczyła wstała z ławki i wygładziła swoją czarną sukienkę.
  - Idziemy? - zapytała.
   Pokiwałam głową. Cmentarz, na którym Lil została pochowana leżał niedaleko szkoły, dlatego nie było potrzeby wsiadania do autobusu. Przy cmentarzu kupiłam od starszej pani jeden znicz i bukiet fiołków, które Lily tak bardzo uwielbiała, a potem razem z Kate przekroczyłyśmy jego bramę. Szłyśmy alejkami cmentarza dopóki nie przystanęłyśmy przy nagrobku z wyrytym złotym napisem: ŚP. LILY JOHNSON. Na jej grobie leżało mnóstwo kwiatów. Paliło się też jeszcze kilka zniczy, choć większość z nich już przygasała. Największy bukiet ułożony na samym środku nagrobka został podarowany przez państwa Johnson, których strata Lily zabolała najbardziej. Nie rozmawiałam z nimi od dnia pogrzebu, ale wiem, że młodszy brat Lil strasznie płakał, gdy dowiedział się, że jego siostra już nie wróci. Każdemu kto ją dobrze znał było ciężko. Na jej pogrzeb przyszła nawet Mia ze swoją nieodłączną świtą i widziałam nawet jak w jej oczach pojawiły się łzy. Wydaje mi się, że chyba ruszyło ją sumienie, przez to, że za życia Lily była dla niej strasznie wredna jak i zresztą dla mnie i dla Kate, chociaż po pewnym czasie i dla nas zrobiła się nagle milsza.
  - Nadal nie mogę w to uwierzyć. - szepnęła Kate zapalając swój znicz.
  - Ja tak samo. - pokiwałam głową. - Gdyby ten samochód jej nie potrącił teraz byłaby tu z nami, napisałaby egzaminy i pewnie złożyła papiery na studia literatury angielskiej tak jak o tym marzyła.
   Kate westchnęła.
  - Teraz możemy mieć tylko nadzieję, że tam gdzie teraz jest, jest szczęśliwa. Wpadniecie z Louisem do mnie na obiad? Zayn robi spaghetti, będzie też Justin.
   Relacje Zayna i Justina też uległy zmianie. Zayn wreszcie uwierzył Justinowi, że nie będzie taki jak były chłopak Kate - Harry i nie zostawi jej ani nigdy nie zrani, a Justin zrozumiał, że brat jego dziewczyny jest nieodłączną częścią jej życia i zawsze będzie się nia opiekował oraz zawsze będzie jej kochającym starszym bratem. Panowie wybrali się nawet wspólnie do baru na piwo co było oznaką zawartego przez nich pokoju.
  - Jasne, na pewno przyjdziemy. - oparłam uśmiechając się do Kate. - Może wracajmy już do domu chyba zbiera się na burzę. - stwierdziłam patrząc w niebo. Czerwiec jest najbardziej burzowym miesiącem w Anglii. Po każdym cieplejszym dniu niebo zasłaniają ciemne chmury, a potem zrywa się porywisty wiatr i zaczyna się burza. Wolałam więc bezpiecznie wrócić do domu (Louisa) zanim złapie mnie czerwcowy deszcz.
*Louis*
   Od pół godziny czekałem z niecierpliwością na Lucy, siedząc na wysokim stołku przy kuchennym blacie i bębniąc w niego palcami. Byłem bardzo dumny z jej wyników i miałem nadzieję, że uda jej się dostać na wymarzoną uczelnię. Początkowo chciałem zapłacić dziekanowi za to, żeby ja przyjął, ale gdy tylko Lucy usłyszała o moich zamiarach kategorycznie mi tego zakazała mówiąc, że chce się tam dostać sama, a nie za pomocą znajomości i pieniędzy, choć i tak wydaje mi się, że dziekan widząc jej nazwisko na liście kandydatów przyjmie ją z otwartymi ramionami. Już teraz paparazzi śledzą praktycznie każdy jej ruch i nieustannie stoją pod jej domem, a chyba każda uczelnia chciała by mieć taką piękną celebrytkę.
   Oprócz sławy, której Lucy szybko nabrała zmieniło się też jej, a właściwie nasze życie seksualne. Wypróbowaliśmy już każdą możliwą pozycję, w każdym możliwym miejscu (nie tylko tych, które znajdowały się na mojej liście), ale powoli i to zaczynało nam nie wystarczać, dlatego kilka dni temu zlożyłem zamówienie w sex shopie, gdzie zamówiłem kilka erotycznych zabawek i seksowne stroje dla Lucy, w których chciałbym ją zobaczyć (wcześniej pytając o jej rozmiar). Oczywiście jeszcze o niczym nie wie, ponieważ chciałem, żeby to była dla niej niespodzianka, o ktorej miałem jej powiedzieć dopiero gdy paczka do mnie dotrze, a dotarła do mnie wczoraj wieczorem, dlatego dziś nastał dzień, w którym miałem jej wszystko pokazać i powiedzieć.
   Wreszcie zauważyłem przez okno jak Lucy zmierza, w kierunku mojego domu i wpisuje kod do bramki, a następnie puka do drzwi. Zerwałem się z radością ze stołka i wciągnąłem ją do środka od razu ja całując i zamykając za nami drzwi. W internecie jest już wystarczająco dużo zdjęć, na których namiętnie się całujemy lub też robimy sobie malinki na szyi. (Staramy nie dotykać się w miejscach publicznych, dlatego ograniczyliśmy się tylko do całowania.)
  - Louis, puść mnie, pogniesz mi sukienkę. - powiedziała Lucy wyswobadzając się z moich objęć.
  - Dlaczego twoje ubrania są ważniejsze ode mnie? - zapytałem udając obrażonego.
  - Przestań, wiesz przecież, że kupiłam tą sukienkę specjalnie na egzaminy. Poza tym muszę ci coś powiedzieć.
  - Ja tobie też. - powiedziałem, od razu przypominając sobie o paczce. - A w zasadzie to pokazać, chodźmy na górę.
   Pociągnąłem Lucy za rękę i zaprowadziłem ją do swojej sypialni, a gdy już się w niej znaleźliśmy podszedłem do szuflady i wyjąłem z niej paczkę z sex shopu opakowaną starannie w błękitny papier z nazwą sklepu.
  - Co to jest? - zapytała biorąc do rąk pudełko.
  - Otwórz. - powiedziałem z chytrym uśmiechem i usiadłem na swoim łóżku czekając na rozwój wydarzeń.
   Lucy spojrzała na mnie nieufanie, ale chwilę później rozdarła papier i otworzyła wieczko pudełka, a gdy tylko zobaczyła co jest w środku otworzyła szeroko oczy i zaczęła wyjmować każdy przedmiot ze środka. Była tam czarna opaska na oczy, czerwone kajdanki, mały knebel do ust i dwa czerwone stroje, które jej wybrałem: czerwony koronkowy stanik połączony cienkimi paskami razem z majtkami i zwiewna, prześwitująca czerwona halka, pod którą znajdowała się skąpa bielizna.
  - Kiedy ty to wszystko zamówiłeś? - zapytała odkładając pudełko do szafki.
  - Pięć dni temu. - odpowiedziałem. - Podoba ci się? Pomyślałem, że dobrze byłoby zmienić coś w sypialni.
  - Wiesz... - Lucy uśmiechnęła się i usiadła mi przodem na kolanach. - Chętnie wypróbowałabym z tobą te wszystkie erotyczne gadżety, ale z przykrością muszę ci powiedzieć, że na pewno nie dzisiaj.
  - Dlaczego? - zapytałem zawiedziony. - Przecież miałaś u mnie dzisiaj nocować.
  - To akurat się nie zmieniło, ale Kate zaprosiła nas na obiad, który robi dzisiaj Zayn. Nie możemy im odmówić.
  - Ale przecież, kiedy wrócimy zostanie nam mnóstwo czasu, zdążymy się ze sobą zabawić. - powiedziałem, za wszelką cenę próbując zapewnić nam gorący, romantyczny wieczór.
  - Kotku, wiesz, że obiad u Kate to również kolacja. Kiedy wrócimy będzie już późno, nie będzie mi się chciało z tobą bawić.
  - Więc nie możesz przełożyć tego obiadu na jutro? - spytałem prawie, że błagając Lucy o zmianę planów.
  - Nie, a teraz wybacz, ale muszę zmienić ubrania i szykować się do wyjścia. Tobie też to radzę.
  Lucy cmoknęła mnie w policzek i zeszła z moich kolan, a następnie udała się do mojej (a właściwie to już naszej) garderoby skąd wyciągnęła swoje rzeczy. (Po śmierci Lily spędziła u mnie wiele nocy, dlatego przeniosła część swoich ubrań do mnie. Teraz można powiedzieć, że po części mieszkamy razem. Proponowałem jej nawet, żeby przeprowadziła się do mnie na stałe, ale odmówiła mówiąc, że jest jeszcze na to za młoda, a nasz związek ma za krótki staż, żebyśmy zdecydowali się na tak poważny krok jakim jest wspólne mieszkanie)
  - Gdybyś mnie szukała, będę na dole! - krzyknąłem wychodząc z pokoju i kierując się schodami w stronę kuchni.
   Nie bardzo ucieszyła mnie wiadomość o obiedzie u Zayna i Kate kiedy miałem już plany na ten wieczór, jednak w końcu nie ładnie jest odmawiać przyjacielowi. Pomyślałem więc, że jeden wieczór mogę sobie darować, tym bardziej jeśli uprawia się seks trzy razy w tygodniu (chociaż jestemna etapach dyskusji, by zwiększyć tą dawkę i myślę, że jestem już coraz bliżej celu).
*Lucy*
   Równo o godzinie 14 dotarliśmy pod dom Kate i Zayna, gdzie już na samym wejściu czuć było zapach mięsa i przypraw. Gdy razem z Louisem weszliśmy do środka przywitał nas niecodzienny widok Zayna i Justina wspólnie gotujących.
  - Hej chłopaki. - przywitałam się stając za plecami Justina. - Nie wiedziałam, że będziecie razem gotować.
  - Hej Lucy. - Justin pocałował mnie w policzek. - Razem z Zaynem stwierdziliśmy, że szybciej nam pójdzie jeśli zrobimy obiad we dwoje.
  - Cóż ta odmiana jest bardzo pozytywna dla nas wszystkich. - zaśmiał się Louis.Chyba żadne z nas nie spodziewało się, że chłopaki aż tak bardzo się polubią po tygodniach ciągłych przepychanek i kłótni.
  - Ale wciąż nie szczędzą sobie złośliwości. - uśmiechnęła się Kate przytulając się do Justina od tyłu i dając mu buziaka w policzek.
  - Tym razem tylko w formie żartu. - obronił się Zayn. - Siadajcie do stołu ja i Justin już kończymy.
  - A właściwie to czemu nie ma Gigi? Myślałam, że przyjdzie? - zapytałam Zayna, gdy jedzenie zostało już podane i wszyscy konsumowaliśmy wspólnie posiłek.
   Zayn odsunął widelec od ust. Na chwilę umilknął, ale potem powiedział:
  - Nie mogła.
  - Wielka szkoda, bardzo ją lubię, miałam nadzieję, że będę miała dzisiaj okazję z nią pogadać. - westchnęłam nawijając na widelec kolejną porcję makaronu.
   - Może innym razem. - odparł patrząc w milczeniu w swój talerz.
   Zrozumiałam, że chyba powiedziałam coś nie tak, gdy mina Zayna znacznie zrzedła, a Kate zaczęła szeptać mu coś do ucha i głaskać go ze współczuciem po głowie. Nie wiedziałam czy to temat Gigi rozbudził w nim te negatywne emocje. Przecież tak dobrze układało im się w związku, więc czy to możliwe, żeby teraz było coś nie tak? Chciałam zapytać o coś jeszcze, jednak kiedy napotkałam ostrzegawczy wzrok Kate zamknęłam buzię i zajęłam się konsumowaniem posiłku. Zrozumiałam, że tak będzie lepiej.
   Przez resztę jedzenia Zayn nic nie mówił, a jedynymi słyszalnymi rozmowami, które pozwalały na uniknięcie ciszy były Justina i Louisa. Kiedy talerze wszystkich były już puste Zayn wstał i zabrał je od każdego, a potem wrócił do stołu z uśmiechem na ustach, zupełnie odmieniony.
  - Napijecie się czegoś? Wino czy od razu whiskey? - zaśmiał się. - Lucy? Kate? Chłopaki?
  - Ja na razie dziękuję. - powiedziałam. - Louis, też nie, on prowadzi.
  - Wrócimy taksówką. - Lou wzruszył ramionami. - Whiskey, Zayn!
  - Nie. - syknęłam. - Nie mam ochoty wlec cię pijanego do taksówki późnym wieczorem, a potem trzymać ci głowę nad kiblem i sprzątać twoje wymiociny.
  - Ale Lucy to tylko jedna szklaneczka. - błagał mnie Lou, jednak pozostałam w tycho
 nieugięta.
  - Jeśli wypijesz możesz odesłać tą paczkę.
   Louis spojrzał na mnie zdezorientowany, nie mając pojęcia co mam na myśli. Szybko jednak przypomniał sobie paczkę z sex shopu, którą dzisiaj mi pokazywał, więc umilkł i powiedział Zaynowi, że dzisiaj nie będzie pić alkoholu.
   Gdy trzej panowie zaczęli ,,męskie" rozmowy razem z Kate oddaliłam się od nich i poszłyśmy do kuchni, gdzie usiadłyśmy na stołkach przy blacie naprzeciwko siebie.
  - Powiesz mi o co chodzi z Zaynem? Powiedziałam coś nie tak przy stole? - zapytałam od razu.
  - To dość trudny temat. Jednym słowem Zaynowi i Gigi niezbyt dobrze się teraz układa. - powiedziała. - Mam nadzieję, że jednak wszystko między sobą poukładają. Zayn chodzi przez cały czas jak struty, aż żal na niego patrzeć.
  - Nie wiedziałam. Nie chciałam wywołać u niego takich złych emocji. Myślisz, że powinnam go teraz przeprosić albo... Kate? Wszystko w porządku? - zapytałam podnosząc sie ze swojego miejsca i podchodząc do przyjaciółki, która nagle zbladła i zatkała dłonią usta.
  - Przepraszam. - wydusiła i pobiegła w stronę toalety.
   Zaniepokojona wstałam i podeszłam do drzwi łazienki. Słyszałam jak Kate wymiotuje, co było dosyć niepokojącym sygnałem. Nigdy nie skarżyła się na tego typu dolegliwości, zawsze była zdrowa i pełna energii. Zaczęła nawet zdrowo się odżywiać na potrzeby swojej rozwijającej się z dnia na dzień kariery modelki, dlatego nie rozumiałam co może być z nią nie tak.
  - Kochanie? Dobrze się czujesz, mogę wejść? - zapytał Justin przez drzwi. Gdy tylko zobaczył jak Kate blednie i wbiega do łazienki, postanowił od razu zainterweniować podobnie jak Zayn, który również stał pod drzwiami.
  - Nie stresujcie się, pewnie zjadła coś nieświeżego. - powiedział Louis popijając herbatę.
  - Obawiam się, że to nie jest zwykła niestrawność. - pokręcił głową Zayn. - Kate już od pewnego czasu źle się czuje i wymiotuje. Martwię się o nią.
  - Justin? Mogę cię prosić na bok? - zapytałam.
  Wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie, ale nikt się nie odezwał. Louis dalej pił herbatę, Zayn stał pod drzwiami, a Justin oddalił się ze mną w stronę kuchni, gdzie chwilę wcześniej siedziałam razem z Kate.
  - O co chodzi? - zapytał.
  - Wiem, że to wasza prywatna sprawa, ale mam pewne podejrzenia i muszę cię o to zapytać. - powiedziałam zagryzając wargę. - Czy razem z Kate zabezpieczacie się, kiedy uprawiacie ze sobą seks?
  - Oczywiście. - odparł. - Sugerujesz, że ona może być w ciąży?
  - To tylko moje podejrzenia. Po prostu nic innego mi nie pasuje. Kate jest zdrowa, prowadzi zdrowy tryb życia, więc tylko ciąża mogłaby być sensownym wytłumaczeniem. Zayn mówił, że dzieje się tak z nią już od pewnego czasu.
  - Pogadam z nią o tym, ale wydaje mi się mało prawdopodobne to, że mogłaby być w ciąży. Zabezpieczamy się, nie planujemy mieć teraz dziecka.
  Westchnęłam. Gdy Kate wyszła z łazienki Justin szybko opuścił kuchnię i podbiegł do swojej ukochanej. Zayn zaczął ją o coś wypytywać, ale ona uparcie milczała i zbywała ich banalnymi wymówkami. Kilka razy również i ja próbowałam się czegokolwiek od niej dowiedzieć, jednak ona milczała jak grób. W końcu wszyscy odpuściliśmy sobie ten temat i zajęliśmy się rozmowami. Na stole pojawiło się mnóstwo przekąsek i soków, ponieważ żaden z panów nie dostał pozwolenia na spożywanie alkoholu. (wyjątkiem był Zayn, którego dziewczyna nie była z nami obecna, jednak nie chciał pić sam, dlatego stwierdził, że też napije się zwykłego soku.) Louis zaczął fascynować się swoim nadchodzącym meczem, Justin razem z nim, a Zayn w końcu wpadł na pomysł, że świetnie byłoby zagrać na Xboxie.
  Justin i Louis chętnie się na to zgodzili, co było rzeczą oczywistą. Kate wywróciła tylko oczami i poszła z Justinem siadając mu na kolanach. W obliczu nudy nie miałam innego wyboru niż usiąść na kolanach Louisowi i wpatrywać się przez najbliższą godzinę w ekran telewizora, dlatego z ociąganiem wstałam ze swojego miejsca jako ostatnia i usiadłam na kolanach Lou. Z kieszeni wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam przeglądać wszystkie swoje portale społecznościowe opierając głowę na torsie Louisa.
  - Lucy? Lucy. - usłyszałam. Podniosłam wzrok zza komórki i spojrzałam na wołającą mnie Kate.
  - Hmm?
  - Chyba siedzisz na niewłaściwych kolanach. - powiedziała śmiejąc się pod nosem.
   Na początku nie miałam pojęcia o co jej chodzi i co dziwnego czy może nie właściwego jak sama to określiła jest w tym, że siedzę na swoim chłopaku. Przecież ona robiła dokładnie to samo. Jesteśmy już dorośli nie musimy zachowywać się jak wtedy gdy miałyśmy po dwanaście lat i gdy posiadanie chłopaka polegało tylko na przytulaniu się i ukradkowym dawaniu sobie buziaka w policzek. Miałam zamiar jej o tym powiedzieć, gdy podniosłam głowę do góry i zobaczyłam, że mojej przyjaciółce chodziło zupełnie o coś innego. Zamiast na kolanach Louisa usiadłam na kolanach Zayna... Nawet nie wiecie jak bardzo było mi wtedy głupio. Siedziałam przez pięć minut na kolanach brata mojej przyjaciółki, podczas gdy mój chłopak siedział tuż obok, a ja kładłam głowę na torsie innemu mężczyźnie.
  - Bardzo cię przepraszam Zayn. - powiedziałam tym razem zajmując właściwe miejsce, przedtem dwa razy upewniając się, że Louis to na pewno Louis.
  - Spokojnie, nic się nie stało Było nawet fajnie. - uśmiechnął się Zayn puszczając mi oczko.
  - Czy może mi ktoś powiedzieć jak to się stało? - zapytał oburzony Louis. - Jakim cudem pomyliłaś mnie z Zaynem?
  - Spokojnie stary, nie dotykałem twojej dziewczyny. - zapewnił go Zayn, śmiejąc się. - Gramy?
  - Nikt z tego pokoju nie dotyka więcej Lucy. - syknął Louis włączając swojego pada. - I tak was wszystkich ogram.
   Przez całą grę chłopaków siedziałam na kolanach Louisa przeglądając swój telefon. Nie było już więcej mowy o pomyleniu kolan, ponieważ Lou jedną ręką grał, a drugą przytrzymywał mnie w pasie na wypadek, gdyby ktoś zechciał mnie dotknąć. Lubiłam to, gdy był o mnie tak bardzo zazdrosny, uważałam, że to urocze, ale czasami odrobinę przesadzał.
  - To w co teraz gramy? - zapytał Louis, gdy ich gra dobiegła końca, a zwycięzcą został Justin.
  - W Candy Crush! - wykrzyknął Justin wyjmując swój telefon i włączając grę.
  - Co to jest Candy Crush? - zapytał Zayn odkładając swojego pada na stolik.
  - Jak możesz nie wiedzieć? - spytał Louis podsuwając mu pod nos swój telefon z włączoną grą. - Cukierki. Nigdy w to nie grałeś?
  - Nie. - odparł Zayn.
  - To instaluj! - krzyknął Justin. - Louis, który masz poziom?
   I tym sposobem nie siedziałam już na niczyich kolanach, a po prostu na kanapie. Louis popędził do Justina pokazywać mu swoją planszę zostawiając mnie obok Zayna. Nie chciałam grać samotnie, dlatego połączyłam swoje siły razem z nim i razem przesuwaliśmy cukierki na planszy.
  - Patrz Zayn, bombowo nam idzie. - powiedziałam, gdy kolejna bomba wybuchła nam na planszy zbijając czerwone cukierki.
  - Ta gra jest świetna, żałuję, że wcześniej jej nie miałem. - odparł przysuwając się do mojego boku, by zbić kolejne cukierki.
*Louis*
   Rozmowa Lucy i Zayna szybko dotarła do moich uszu. Nigdy nie byłem typem zazdrośnika, ale po incydencie z pomyleniem kolan nieco bardziej wyczuliłem się na interakcje mojej dziewczyny z Zaynem. Z jego dziewczyną nie szło najlepiej. Kłócili się coraz częściej, o czym dobrze wiedziałem, bo przecież kumple zawsze mówią sobie takie rzeczy, a Lucy? Jest ładna, młoda i mądra. Ideał dziewczyny, dlatego wolałem być ostrożny i trzymać swoją dziewczynę przy sobie, chociaż dobrze wiedziałem, że to co sobie wyobrażam to absurd. Zayn jest moim dobrym kumplem i nigdy nie ciągnęło go nic do Lucy ani nie ciągnie, ale mimo to wolałem, żeby takie sytuacje jak ta dzisiaj nie miała więcej miejsca. Po prostu czułem się zagrożony. Lucy to moja pierwsza dziewczyna, którą mam na poważnie i nie chciałbym, żeby nasz związek rozpadł się przy pierwszej lepszej okazji, dlatego tak bardzo ją pilnowałem. W końcu jest moja i tylko moja.
  - Myślę, że powinniśmy już iść. - powiedziałem zerkając na zegarek.
   Godzina nie była jeszcze późna. Dochodziła 19, ale chciałem znaleźć się już u siebie.
  - Daj spokój jest jeszcze wcześnie. - powiedział Zayn. - Zostańcie jeszcze.
  - Może innym razem Zayn. Dziękujemy za obiad, chodź Lucy.
  - Nie teraz Lou. Posiedźmy jeszcze chwilę. - odparła znad ekranu swojego telefonu.
  - Posiedzimy innym razem. Chodź.
   Lucy przewróciła oczami i z ociąganiem podniosła się z kanapy całując Zayna w policzek na pożegnanie. Musiała pożegnać się także z Kate i z Justinem zamieniając z nimi ,,ostatnie dwa słówka", dlatego do samochodu wsiedliśmy dopiero dziesięć minut później.
  - W zasadzie to gdzie ci się tak spieszy? Nie będziemy dzisiaj próbowali tych gadżetów, nie licz na to. - powiedziała krzyżując ręce na piersiach.
  - Chciałem zjeść z tobą romantyczną kolację, tylko we dwoje. - wymyśliłem na poczekaniu. Nie mogłem jej w końcu powiedzieć, że skończyłem naszą przyjacielską schadzkę tylko dlatego, ponieważ byłem o nią cholernie zazdrosny, do czego teraz otwarcie się teraz przyznaję.
  - Przecież nawet nie masz nic w lodówce. - prychnęła Lucy.
  - Zajedziemy po drodze do sklepu.
  - Louis, możesz powiedzieć mi wreszcie o co ci chodzi?! - zapytała zdenerwowana.
  - Jestem o ciebie zazdrosny, okej?! Po prostu nie podoba mi się to, że tak bardzo spoufalasz się z Zaynem. Tyle.
  - Zatrzymaj samochód. - szepnęła.
  - Co?
  - Zatrzymaj samochód. - powtórzyła spokojnie Lucy z pełną powagą.
   Chcąc nie chcąc zatrzymałem auto na poboczu niedaleko polany. Nie wiedziałem w jakim celu to zrobiłem, ale wolałem nie sprzeciwiać się Lucy, bo naprawdę nie chciałem narażać się na jej gniew. Przez ten związek zrobiłem się cholernym pantoflarzem. Zupełnie jak Justin, ale teraz go rozumiem.
  - Czemu kazałaś mi się zatrzymać?
   Lucy nie odpowiedziała na moje pytanie, tylko odpięła swoje pasy i przez moją głowę przeszła myśl, że być może teraz chce wysiąść, dlatego w tej obawie zablokowałem drzwi. Nie chciałem, żeby wracała sama do domu przy ulicy, gdzie jeździ dużo samochodów. Chodziło tu o jej bezpieczeństwo, w takiej sytuacji mogłoby jej się coś stać lub co gorsze jakiś napalony czterdziestolatek bez żony i życia seksualnego mógłby chcieć ją zgwałcić. Jednak na całe szczęście nie chodziło jej o opuszczenie samochodu. Przełożyła nogę skrzynię biegów i migiem znalazła się na moich kolanach biorąc moją twarz w swoje dłonie. To podobało mi się dużo bardziej.
  - Posłuchaj mnie. - zaczęła, a wszelkie moje zboczone myśli na temat tego co będziemy teraz robić odpłynęły, ponieważ zauważyłem, że najwyraźniej nie o to jej również chodziło. - Zayn to brat Kate i od pewnego czasu mój przyjaciel. Nigdy mnie z nim nic nie łączyło ani nie będzie łączyć, bo kocham tylko ciebie. Odkąd cię bliżej poznałam i się w tobie zakochałam jedynym mężczyzną o którym myślę przed snem, z którym chcę się kochać, całować, przytulać, spać i robić mnóstwo innych rzeczy jesteś ty. Kocham cię najmocniej na świecie i nie musisz być o nikogo zazdrosny, bo jestem i będę już zawsze tylko twoja, rozumiesz?
   Pokiwałem głową. Ulżyło mi, a słowa Lucy sprawiły, że poczułem się przez nią doceniony i co najważniejsze kochany.
  - Też cię bardzo kocham i nie oddam cię nikomu. - powiedziałem łącząc nasze usta. Całowaliśmy się dopóki nie usłyszeliśmy dźwięku robionego zdjęcia. Kiedy oderwaliśmy się od siebie zobaczyłem jak paparazzi stoi niedaleko mojego auta przy swoim samochodzie z wielkim aparatem i robi nam zdjęcia. Mnóstwo zdjęć, ponieważ aparat co chwilę wydawał z siebie dźwięk. Zdenerwowany uchyliłem okno i krzyknąłem do niego:
  - Nigdy nie widział pan całującej się pary czy po prostu nie ma pan własnego życia?!
  - Za to mi płacą! - odkrzyknął.
   Lucy schowała swoją twarz na moim torsie i zaczęła się śmiać.
  - Jedź już. - wydusiła z siebie cały czas się śmiejąc i schodząc ze mnie by zając swoje miejsce.
  - Przynajmniej był szczery. - westchnąłem uśmiechając się pod nosem i odjeżdżając z pobocza.
   Samochód fotografa również ruszył, jednak skręcił przy najbliższym zakręcie podczas gdy ja nadal jechałem prosto. Zatrzymałem się jeszcze w pobliskim sklepie kupić kilka rzeczy na kolację, a potem wróciłem jadąc prosto do domu. Przyznam, że nie miałem ochoty własnoręcznie przygotowywać kolacji, ale nie miałem przecież innego wyboru. Gdybym był sam pewnie zjadłbym jakieś stare mięso wygrzebane z dna lodówki, jednak sam nie byłem, a moja dziewczyna zasługuje na coś lepszego niż przeterminowany kurczak, dlatego gdy tylko weszliśmy do środka zabrałem się za przygotowywanie grzanek z serem mozzarellą i pomidorem. Zrobiłem nawet samodzielnie jadalny deser, przez który cała moja kuchnia była w mące, a ja przypominałem bałwana, jednak myślę, że było naprawdę warto chociażby dla uśmiechu na twarzy Lucy i dla tego, kiedy później ścierała mi mąkę z twarzy. Jestem wielkim szczęściarzem mając taką dziewczynę.
 Następny rozdział: 11 maja


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz