sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 27

*Lucy*
   Piątek. To zapewne ulubiony dzień każdej pracującej bądź uczącej się osoby. Mój również, a dzisiejszy piątkowy wieczór zapowiadał się świetnie. Rodzice Kate nadal są na delegacji, więc postanowiłyśmy urządzić babską imprezę. Tylko ja, Lily, Kate... no i Zayn, który jest zawsze. Stwierdził, że również będzie obecny na naszej imprezie, ponieważ nie chce, żebyśmy upiły się tak jak poprzednim razem, ale myślę, jednak, że jego też uda nam się upić.
  - Gdzie jesteś? - zapytała mnie Kate po drugiej stronie linii. - Zayn może po ciebie przyjechać.
  - Jestem już pod waszym domem, nie trzeba. - odparłam wchodząc na posesję domu Kate i widząc jak wygląda przez kuchenne okno na ulicę, a gdy tylko mnie dostrzegła przerwała połączenie i otworzyła szeroko drzwi mimo panującego na zewnątrz chłodu. Pogodynki zapowiadały jeszcze niedawno, że marzec będzie miesiącem ciepłym i słonecznym, jednak jak na razie słońca nie było nigdzie widać, a temperatura tylko nieznacznie się ociepliła co oznaczało, że nie prędko będzie można zamknąć kurtki na dnie szafy.
  - Jest już Lily? - spytałam zdejmując swoje rzeczy w holu i wchodząc za przyjaciółką dalej, gdzie jej brat już przygotowywał najróżniejsze przekąski w kuchni.
  - Hej Lucy. - przywitał się w dalszym ciągu krojąc paprykę w paski.
  - Hej, co przyrządzasz?
  - Właśnie kroję paprykę na sałatkę. Zrobiłem już masę przekąsek na nasz babski wieczór. - powiedział dumnie pokazując nożem, który trzymał w ręku na trzy sałatki stojące obok niego, kilkanaście malutkich kanapek z szynką i ogórkiem i grzanki z pesto.
  - Zrobiłeś to wszystko sam? - zapytałam biorąc jedną grzankę.
  - Pomagała mi Kate. - odparł otulając ramieniem siostrę.
  - W międzyczasie wszystkiego spróbowałam. - powiedziała zadowolona, idąc w moje ślady i biorąc jedną grzankę.
   Zayn również postanowił się nie krępować i zaczął zajadać się przyrządzonymi przez siebie i siostrę smakołykami.
  - A w zasadzie to kiedy przyjdzie Lily? - zapytał biorąc kolejną grzankę z talerza.
  - Zaraz do niej zadzwonię. - powiedziałam wyjmując z kieszeni telefon. Nie przejmowałam się zbytnio przedłużającą się nieobecnością Lily. Od kiedy pamiętam zawsze miała w nawyku się spóźniać, więc nie było to nic niepokojącego ani dziwnego.
   Kiedy już miałam nacisnąć zieloną słuchawę na telefonie przy jej numerze wszyscy usłyszeliśmy przeraźliwy huk jakby coś uderzyło o maskę jakiegoś samochodu z ogromną siłą. Zayn jako pierwszy podniósł się ze swojego miejsca i wyjrzał przez okno w kuchni.
  - O cholera patrzcie. - powiedział przerażony.
   Za oknem stał samochód z wgniecioną maską, a pod nim leżała dziewczyna. Kierowca wybiegł spanikowany i wyciągnął dziewczynę spod kół i w tym momnecie zamarłam. Wszyscy zamarliśmy. Okazało się, że Lily nie odbierze telefonu, bo właśnie leżała nieprzytomna na asflacie... Niewiele myśląc wybiegłam z domu i pobiegłam w miejsce, gdzie leżała moja przyjaciółka. Za mną wybiegła Kate i Zayn, który krzyknął do przerażonego kierowcy, żeby natychmiast zadzownił po karetkę. Sam uklęknął przy Lily odpychając mnie i Kate i przyłożył jej dwa palce do szyi sprawdzając puls.
  - Zayn proszę powiedz, że ona żyje! - krzyknęła Kate szarpiąc swojego brata. - Ratuj ją słyszysz?! No na co czekasz?! - zdenerwowała się, gdy Zayn odszedł od Lil z grobową miną.
  - Przykro mi dziewczyny, ale ona nie żyje...
   To zdanie zapamiętam do końca swojego życia. Mimo, że przed chwilą nie zanosiłam się płaczem będąc jeszcze w kompletnym szoku to teraz rzuciłam się na ziemię i krzyknęłam tak głośno, że z okien pobliskich domów wyjrzeli wszyscy sąsiedzi Kate. Wiem, że potem dużo osób wybiegło ze swoich domów oglądając całą sytuację jakby to było dobre przedstawienie w teatrze. Kate zanosiła się histerycznym płaczem, a Zayn dawał jej jakieś tabletki przytulając ją do siebie mocno i chowając jej głowę w swoją szyję tak, żeby nie oglądała zwłok przyjaciółki. Chwilę później przyjechała karetka i lekarze zakryli martwe ciało Lily jakąś folią stwierdzając jej zgon. Przyjechała też policja, która zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Zaczęli też zadawać je mi, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Podszedł do mnie wtedy jeden z lekarzy i wstrzyknał mi jakiś silny środek uspokajający. W tym czasie ciało Lily zostało przeniesione do karetki, a kilka mężczyzn zaczęło czyścić ślady po krwi na asflacie. Droga została zabarykadowana, a ja nadal tkwiłam w tym samym miejscu cicho płacząc i spoglądając w stronę karetki, gdzie była moja przyjaciółka. Uświadomiłam sobie wtedy, że już nigdy więcej nie usłyszę jej głosu, jej śmiechu, nie pójdę z nią nigdy więcej na zakupy i nie urządzimy sobie babskiego wieczoru. Nie będziemy plotkować o naszych chłopakach (choć Liam nie był z Lily i nigdy już nie będzie co również sobie uświadomiłam), a jedyne miejsce gdzie będę mogła ją teraz odwiedzić to cmentarz.
   Po pewnym czasie przyszedł po mnie Zayn i zabrał z powrotem do domu. Chciałam zostać jeszcze z Lily, ale nie miałam siły mu się wyrywać, dlatego pozwoliłam, żeby mnie zaprowadził do środka. Kiedy weszłam zobaczyłam jak na kanapie leży Kate. Była cała blada i patrzyła się niemo w jeden punkt. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie, ale Zayn twierdził, że ma tak zawsze po każdym ataku i to znak, że lekarstwa zaczynają działać. Uwierzyłam mu i siadłam na fotelu, gdzie mnie usadził. Potem dał mi wody i jakieś leki, które kazał mi połknąć. Nie wiedziałam co to jest, ale byłam zbyt zszokowana całą sytuacją sprzed dosłownie chwili, żeby trzeźwo myśleć, dlatego robiłam dokładnie to co mi mówił.
   Po godzinie lub więcej moja psychika zaczęła przyzwyczajać się do nowej myśli, a mózg zaczął ponownie myśleć i zdawać sobie sprawę z tego co dookoła mnie się dzieje. Kate nie leżała już na kanapie tylko siedziała ze swoim bratem w kuchni i tuliła się do niego wypłakując mu wszystkie łzy na ramieniu. W kółko powtarzała jedno zdanie ,,Ona nie żyje", a on głaskał ją po głowie próbując uspokoić, ale chyba sam nadal był w wielkim szoku i wszystko co się stało do niego nie dochodziło. Wcześniej był zbyt zajęty nami, żeby o tym myśleć teraz zdawał sobie powoli sprawę z tego, że przyjaciółka jego siostry, którą sam znał od dziesięciu lat umarła przed jego domem potrącona przez samochód.
  - Lucy, napisałem do Louisa powinien zaraz tu przyjechać. - powiedział Zayn, gdy Kate puściła go na chwilę, żeby pójść do toalety.
  - Dzięki. - odparłam podchodząc do kuchennego okna, żeby wyjrzeć i sprawdzić co robią policjanci.
   Karetka już dawno odjechała, policja też powoli się zbierała odgradzając drogę przejazdu, a jedyną oznaką tego, że przed chwilą miał tu miejsce straszliwy wypadek z ofiarą śmiertelną były nie do końca zmyte ślady krwi na ulicy.
  - Bardzo mi przykro. Dla mnie to też był wielki szok. - powiedział stając za mną i kładąc mi dłoń na ramieniu. Bez słowa odwróciłam się i wtluliłam się w Zayna. Odwzajemnił mój uścisk i nic więcej nie mówiąc pogłaskał mnie po włosach. Wiedział, że tego potrzebuję i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Stał się moim przyjacielem na którego zawsze mogłam liczyć. Wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że starszy brat mojej przyjaciółki może stać się dla mnie kimś ważnym. Był taki czuły i opiekuńczy, że coś mnie do niego ciągnęło i sprawiało, że miałam przy nim poczucie bezpieczeństwa, ale trochę inne niż przy Louisie.
  A jeśli już mówimy o Lou zjawił się kilka minut po tym, gdy odsunęłam się od Zayna i dalej zaczęłam wpatrywać się w okno. Za nim przyjechał zatroskany Justin, który przejął od Zayna Kate zaczynając kołysać ją w swoich ramionach.
  - Jak się czujesz kochanie? Słyszałem o wszystkim, jestem w kompletnym szoku tak strasznie ci współczuję. - powiedział Lou otulając mnie swoimi ramionami od tyłu podczas gdy ja nadal stałam przy oknie nie odrywając wzroku od jezdni.
  - A jak się mogę czuć po stracie przyjaciółki, z którą przyjaźniłam się przez 10 lat?! - zapytałam ze wściekłością momentalnie odwracać się w stronę Louisa, który był nieco wystraszony moja reakcją i z obawą o własne zdrowie wycofał się do tyłu z uniesionymi rękami.
  - Spokojnie skarbie, nie chciałem cię zdenerwować, domyślam się jak się czujesz i chciałem tylko...
  - Zostaw mnie. - syknęłam znów odwracając się w stronę okna, ponieważ czułam, że obecność Lou w tym momencie nie działa na mnie dobrze.
*Louis*
   Odszedłem od Lucy wiedząc pozwalając jej na chwilę spokoju. Nie rozumiałem jej bólu i nie mogłem zrozumieć, bo to nie ja straciłem kogoś z kim byłem związany przez tyle lat, ale wiedziałem, że jest jej teraz bardzo ciężko tym bardziej, że cały ten tragiczny wypadek miał miejsce zaledwie dwie godziny temu. Sam, kiedy tylko się o tym dowiedziałem byłem w kompletnym szoku. Znałem Lily, rozmawiałem z nią przecież kilka razy, była najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny, a teraz tak nagle umarła. Wpadła pod samochód i w jednej sekundzie straciła życie. Za każdym razem, gdy dowiaduję się o śmierci kogo znałem i z kim rozmawiałem (co jak na razie wydarzyło się dopiero trzy razy) myślę, że to niemożliwe, niedorzeczne. Tak jakby osoby, które mnie znają i ja ich znam były nieśmiertelne.
  - Hej, stary nie przejmuj się, Lucy jest teraz w szoku, dlatego na ciebie nakrzyczała, zobaczysz, że potem będzie wszystko okej. - poklepał mnie po plecach Zayn.
  - Tak, wiem, ale sam jestem jeszcze w szoku mimo, że nie przeżywam tego tak jak ona.  odpowiedziałem zerkając na Lucy, która wciąż tkwiła przy oknie ze wzrokiem wlepionym w jezdnię.
  - Uwierz mi, że ja w jeszcze większym. Znałem Lily tyle samo lat co Kate, była w końcu jej przyjaciółką, przyjaźniły się we trzy. Przed chwilą sam próbowałem ją ratować, ale kiedy przyłożyłem jej palce do szyi pulsu już nie było.
  - To na pewno było straszne widzieć czyjeś ciało wiedząc, że ten ktoś już nie żyje. - stwierdziłem. - A co z policją? Nie będą zadawać dziewczynom pytań? Nie ma żadnej sprawy?
  - Oczywiście, że będzie, ale nie dzisiaj. Policjanci stwierdzili, że najlepiej będzie jeśli Kate i Lucy trochę ochłoną i złożą zeznania, kiedy będą w stanie w formie świadków. Ja też.
  - Trzeba będzie powiedzieć o tym Liamowi. - przypomniałem sobie. - Chciał związać się z Lily i poukładać sobie z nią życie, a teraz...
  - Biedny Liam. - pokiwał głową Zayn siadając na kanapie.
   Usiadłem obok niego rozpierając się na kanapie. Chwilę potem dołączył do nas Justin, który zostawił Kate razem z Lucy, Teraz dziewczyny razem stały przy oknie co chwilę żałośnie pochlipując. Było mi ich naprawdę szkoda i chyba nie tylko mi. Zayn i Justin też patrzyli się na nie ze współczuciem.
  - Biedna Katie. Zostanę dzisiaj u was na noc, na pewno chce żeby ktoś z nią był. - oświadczył Zaynowi Justin.
  - Ma mnie, możesz wrócić na noc do siebie. - mruknął Zayn. Od Justina wiedziałem, że brat Kate go nie lubi i nie przyjął wiadomości o ich związku z radością. Zamiast gratulacji usłyszał tylko, że jeśli spróbuje zranić Kate będzie gryźć glebę, co raczej nie zabrzmiało przyjacielsko.
  - Jestem jej chłopakiem, mam prawo być w tak trudnych chwilach przy swojej dziewczynie. - zapierał się Justin.
  - A ja jestem jej bratem i również mam prawo być przy swojej siostrze.
  - Spokojnie chłopaki nie brakuje nam tu jeszcze tego, żebyście się tu teraz pobili. - próbowałem załagodzić sytuację i po części mi się to udało. Justin i Zayn odwrócili os siebie nienawistne spojrzenia i odwrócili się do siebie plecami.
  - Zachowujecie się jak przedszkolaki, Zayn Kate jest już dorosła może pozwól jej zadecydować czy chce spędzić tak bolesny dla niej wieczór ze swoim chłopakiem. - doradziłem, jednak moja porada jak się szybko okazało była całkowicie zbędna.
  - Chłopakiem. - prychnął Zayn. - Ona już miała takiego właśnie chłopaka jak Justin.
  - Nie jestem taki jak on! - krzyknął podirytowany Justin wstając ze swojego miejsca. - Nie zostawię Kate, bo ją kocham kiedy to w końcu do ciebie dotrze i przestaniesz mi ubliżać i grozić?! Czy ona grozi twojej dziewczynie?
  - Nie grozi, bo się z nią przyjaźni, a wiesz dlaczego?!
  - Spokój! - tym razem to uniosłem się ze swojego miejsca, ponieważ naprawdę nie chciałem, żeby w tym nieszczęśliwym dniu oprócz wypadku Lily powstała tu bójka między Zaynem przesadnie dbającym o swoją siostrę, a Justinem, który nie mógł dłużej znieść brata swojej dziewczyny.
  - Czy możecie nie krzyczeć?! - krzyknęła Kate z kuchni.
  - Zapytaj swojego brata. - warknął Justin na co Zayn zmierzył go morderczym wzrokiem.
  - Nie lubię Louisa, ale teraz powiedział wyjątkowo mądrą rzecz. Zachowujecie się jak przedszkolaki. - powiedziała wściekła Kate podchodząc do naszej trójki. - Zayn, Justin dziś u mnie zostanie czy ci się to podoba czy nie. Jesteś moim bratem, ale czasami trochę przesadzasz.
  - Mam pomysł. - nagle w salonie przy boku Kate pojawiła się również Lucy. - Napijmy się wszyscy wtedy wyładujemy tą całą napiętą atmosferę.
  - Skarbie to nie jest dobry pomysł...- zacząłem podchodząc do Lucy, żeby odwieźć ją od pomysłu picia alkoholu, jednak Kate stojąca obok niej stwierdziła, że to znakomity pomysł i już po kilku sekundach na stoliku stały dwie butelki whiskey.
   Mimo moich początkowych protestów alkohol szybko został rozlany do kieliszków, bo w zasadzie chyba nikt ze zgromadzonych nie liczył się wtedy z moim zdaniem. Gdy jedna z litrowych butelek została opróżniona (w zaskakująco szybkim tempie), a całej naszej piątce alkohol zaczął buzować w żyłach Kate podrzuciła pomysł, żebyśmy zagrali w grę ,,Nigdy nie robiłam", na co wszyscy chętnie się zgodzili, w tym również ja. W końcu kto nie lubi grać w tę grę, kiedy jest się pijanym, po to, żeby być bardziej pijanym i powiedzieć dużo różnych, głupich rzeczy, których następnego dnia będzie się żałować.
  - Kto zaczyna? - zapytał Justin, gdy wszyscy siedzieliśmy już w kółku z kubeczkami przepełnionymi alkoholem.
  - Ja. - zgłosiłem się z zadowoleniem. - Chociaż to będzie trudne, bo dużo rzeczy już robiłem w swoim życiu.
  - No dalej Tommo, na pewno jest rzecz, której jeszcze nie robiłeś. - powiedział Justin, a ja zastanowiłem się przez chwilę.
  - Faktycznie. Nigdy nie uprawiałem seksu z kimś starszym ode mnie. Zdecydowanie wolę młodsze. - uśmiechnąłem się puszczając oczko do Lucy siedzącej obok mnie.
   Ze swoich kubków napili się Justin, Lucy i Kate.
   Następną osobą była Lucy, która widząc wzrok innych skierowany na swoją osobę wtuliła się w moje ramię z zawstydzeniem co według mnie było bardzo urocze. Lubiłem, kiedy tak się zachowywała. Czułem się wtedy jak jej superbohater, a to wspaniałe uczucie.
  - Więc...nigdy nie spotykałam się z dwoma osobami na raz.
   Tym razem alkohol wypiło tylko męskie grono. Lucy zmroziła mnie wzrokiem, a Kate widząc jak Justin bierze łyka ze swojego kubka pokręciła z zażenowaniem głową.
  - Kaczusiu, ale to było zanim cię poznałem. - zaczął natychmiast tłumaczyć się Justin, na co Kate westchnęła.
  - Nigdy nie paliłam papierosów. - powiedziała po chwili.
  - Serio? Nigdy? - zapytałem z niedowierzaniem. Z reguły każdy w swoim życiu zapalił chociaż raz papierosa, a Kate wyglądała mi na taką osobę, która podobnie jak ja wiele rzeczy w swoim życiu już spróbowała.
  - Nigdy mnie do tego nie ciągnęło. - wzruszyła ramionami. - Wystarczy, że Zayn pali, ten smród jest okropny.
  Kiedy nadeszła kolej na Zayna, zaczął myśleć, przez chwilę a po chwili wypalił zadowolony:
  - Nigdy nie obciągałem facetowi kutasa.
   Jedyną osobą, która sięgnęła po kubeczek była Kate.
  - No co? - zapytała, gdy wszyscy zaczęli się na nią patrzeć z niedowierzaniem. - To było tylko raz z moim byłym chłopakiem, nie oceniajcie mnie.
  - A ja nigdy nie masturbowałem się w miejscu publicznym. - powiedział Justin, na co kubek podniosłem ja i Zayn.
  - Fuj, jesteś obrzydliwy. - powiedziała Lucy odsuwając się ode mnie na pewną odległość.
  - Daj spokój, to było w męskiej toalecie, musiałem poradzić sobie jakoś z problem. - odparłem ponownie ją do siebie przytulając.
   Gra toczyła się jeszcze przez dobre pół godziny dopóki mój kubek nie stał się pusty. Nie trudno było jednak przewidzieć, że to właśnie ja zostanę zwycięzcą. Osobą, której kubek był najpełniejszy była Lucy, więc zgodnie z zasadami gry powinienem wyznaczyć jej zadanie do wykonania.
  - Możesz być pewna, że wyznaczę ci zadanie skarbie, ale nie tutaj i nie teraz. - powiedziałem uśmiechając się znacząco na co Justin zagwizdał.
  - Chyba wolę nie wiedzieć i nie słyszeć co będziecie robić.
  - Oh, tak przyjacielu, masz rację. - zaśmiałem się, a Lucy schowała głowę w moją pierś.
  - Jesteś okropny. - wymruczała w moją bluzę.
  - Kochanie, w nocy będziesz mówiła zupełnie inaczej. - szepnąłem jej na ucho.
  - Kto jest za tym, żebyśmy sobie zapalili ziółka? - zapytał Zayn, pierwszy podnosząc się z podłogi.
   Chętni byli wszyscy co nie trudno było odgadnąć, dlatego Zayn poszedł na górę i przyniósł trzy zwinięte skręty.
  - Mam tylko trzy, więc nasze dwie urocze pary się podzielą, prawda?
  - Jasne. - odparliśmy równocześnie z Justinem biorąc po jednym z foliowej siateczki.
  - Lucy, wiesz jak się dzielić dymem prawda? - zapytałem Lucy siedzącej mi na kolanach, która pokiwała głową z uśmiechem.
  - Ja palę pierwsza. - oświadczyła zabierając mi skręta z dłoni i podpalając go, a następnie zaciągnęła się nim i wypuściła dym do moich otwartych ust.
  - Zayn, pozwalasz swojej siostrze palić zioło? - zapytałem śmiejąc się pod nosem.
  - No...tak, w końcu jest przecież dorosła, a to wcale nie jest aż tak szkodliwe. - odparł spoglądając na Kate dzielącą się dymem z Justinem.
  - Louis, ja chyba nie powinnam tego robić. - powiedziała Lucy, gdy nasz skręt powoli zaczynał się już wypalać i tym razem to ja dawałem jej dym do ust.
  - Czego? Palić marihuany? Kotku przecież to już kiedyś ze mną robiłaś, nie pamiętasz?
  - Nie, nie o to chodzi. Nie powinnam bawić się dosłownie kilka godzin po śmierci mojej przyjaciółki, kiedy ten wieczór miałam spędzić właśnie z nią.
  - Myślę, że Lily nie chciałaby, żebyś zamiast tego co teraz robisz płakała w poduszkę i wylewała swoje gorzkie żale. Otwórz usta.
  Lucy westchnęła ciężko, ale otworzyła usta biorąc kolejną dawkę dymu. Była już wyraźnie wstawiona i w dodatku na haju. Może to co powiedziała miało swoje rację, ale sądzę, że skoro Lily jeszcze przed paroma godzinami sama zamierzała się dobrze bawić nie zabroniłaby tego swoim przyjaciółkom. A gdyby nie porządna dawka alkoholu i odrobinę marihuany Lucy i Kate pewnie leżałyby teraz kłodą na łóżku i wypłakiwały wszystkie łzy przytulone do zdjęć swojej zmarłej przyjaciółki. A jeśli chodzi o Kate to siedziała teraz na Justinie i namiętnie się z nim całowała zupełnie nie przejmując się tym, że obok niej siedzi jej brat,a zaraz niedaleko niego ja i Lucy.
  - Możecie nie wkładać sobie teraz języków do gardeł? - zapytałem zniesmaczony.
  - A co zazdrościsz stary? - zapytał Justin uśmiechając się do mnie złośliwie.
  - Mam swoją dziewczynę, a poza tym tobie nie mam czego zazdrościć. - prychnąłem z pogardą.
  - Jesteś tego pewien? - zapytał spod uniesionych brwi.
  - Owszem. Jestem tak samo pewien tego co powiedziałem jak i tego, że masz małego penisa. - zaśmiałem się, a Lucy spojrzała na mnie karcąco.
  - Louis jak możesz mówić takie rzeczy?
  - Wcale nie. - oburzył się Justin wydymając dolną wargę.
  - Kate chyba może to potwierdzić. - powiedziałem spoglądając na Kate.
  - Może przyjaciel Justina nie jest wielki, ale za to wariat. - odparła głaszcząc przygaszonego Justina po głowie.
  - Kate, po co to mówiłaś. Mogłaś powiedzieć, że jest duży. - zasmucił się, a ja i Zayn wybuchnęliśmy śmiechem. Jedynie Lucy powstrzymywała się od śmiechu, ale widząc minę Justina także zaczęła się śmiać.
  - Nie przejmuj się kochanie, oni ci zazdroszczą, że z twojego przyjaciela u dołu taki wariat. - pocieszała go Kate, jednak jej chłopak nadal nie był zadowolony.
  Po pewnym czasie, gdy śmiech między naszą trójką ustał,a narkotyki nieco wyparowały i zdaliśmy sobie sprawę z późnej pory stwierdziliśmy, że najlepiej będzie posprzątać teraz puste butelki po alkoholu ze stolika, a potem położyć spać. Co prawda wolałem wrócić razem z Lucy do siebie, jednak alkohol mi na to nie pozwalał, wolałem nie jeździć po pijaku, a zwłaszcza, kiedy nie wypiłem wcale mało.
  - Zajmiemy z Lucy pokój gościnny. - powiedziałem do Zayna, który pokiwał głową podnosząc ostatnią butelkę po whiskey z ziemi.
  - Tylko nie uprawiajcie tam seksu, bo nie mam ochoty słuchać waszych jęków. - zaśmiał się.
  - A ja mam zamiar pieprzyć się z małym wariatem Justina, prawda kochanie? - zapytała Kate stojąc i śmiejąc się na środku salonu. Wydaje mi się, że wypiła najwięcej z całej naszej piątki i zastanawiał mnie tylko fakt jakim cudem nie wybuchła jej jeszcze od tego głowa.
  - Tak! Już od tygodnia na to czekałem. - ucieszył się Justin i pociągnął za sobą Kate na górę.
  - Hej, to nie jest śmieszne, mam pokój obok was i nie chcę tego słuchać! - krzyknął za nimi Zayn, ale Kate już zamknęła swój pokój i nie słuchała swojego brata, chociaż myślę, że nawet gdyby to usłyszała nic by sobie z tego nie zrobiła.
  - Mam nadzieję, że się przynajmniej zabezpieczą. Nie chcę zostać wujkiem - mruknął niezadowolony i poszedł na górę.
  - My też będziemy się kochać? - zapytałem Lucy sugestywnie poruszając brwiami.
  - Nie. - odparła kręcąc głową i ciągnąc mnie za rękę. - My idziemy spać.
*Lucy*
   Gdy weszliśmy z Louisem do pokoju gościnnego zdałam sobie sprawę z tego, że nie pożyczyłam od Kate nic do spania, a wolałam nie wchodzić do jej pokoju z czystej obawy, że jej słowa wypowiedziane pod wpływem alkoholu mogą okazać się prawdziwe, a widok Justina i Kate uprawiających seks raczej nie był widokiem, który chciałam zobaczyć, dlatego zdecydowałam spać w samej bieliźnie ku radości Louisa.
  - Kochanie, czy pamiętasz jak miałem wyznaczyć ci zadanie? - zapytał obserwując mnie uważnie jak półnaga idę w stronę pościelonego łóżka.
  - Nie mam teraz ochoty się z tobą pieprzyć, Louis. - odpowiedziałam zgaszając lampkę i nakrywając się po uszy kołdrą, na znak, że nie jestem zainteresowana jego fantazjami seksualnymi.
  - Chciałem tylko, żebyś mi zrobiła masaż. - powiedział zawiedziony kładąc się obok mnie.
  - Masaż twojego penisa?
  - Nie, taki normalny masaż. W łazience przy pokoju Kate jest olejek eteryczny, mogłabyś mi pomasować plecki.
  - Lou, naprawdę jestem już śpiąca. - próbowałam protestować, ale po licznych prośbach i błaganiach Louisa w końcu się zgodziłam i poszłam do łazienki po olejek po drodze słysząc jęki dochodzące z pokoju Kate co oznaczało, że jej słowa były całkowicie prawdziwe. Współczułam jedynie Zaynowi, którego pokój był obok i doskonale słyszał każdy jęk swojej siostry i jej chłopka. Ma naprawdę ciężkie życie.
  - Połóż się. - powiedziałam zapalając znów lampkę przy łóżku i klękając obok Louisa.
  Lou bardzo chętnie wykonał moje polecenie, a ja usiadłam na jego pupie i wylałam na swoje ręce odrobinę olejku następnie rozprowadzając go po jego plecach.
  - Pomasuj mi najpierw kark, a potem łopatki. - wymruczał w poduszkę, na której miał schowaną głowę.
  - Jeszcze jakieś życzenia? - spytałam z sarkazmem w głosie, jednak mimo to posłuchałam się rad Louisa i zaczęłam masować mu kark wcierając w niego olejek.
  - Nie, to wszystko. - odpowiedział.
   Masaż trwał może jakieś 20 minut. Nie liczyłam czasu, ani nie patrzyłam na zegarek ponieważ w tym czasie moje myśli znów były skupione na Lily, a ręce machinalnie wykonywały tylko swoją pracę. Miałam sobie za złe, że zaledwie godzinę po jej śmierci zaczęłam pić alkohol i bawić się jakby jej śmierć w ogóle mnie nie obeszła. Miałam wtedy nadzieję, że gdy zacznę pić zapomnę o tym tragicznym wypadku i usunę ze swojej pamięci widok jej martwego ciała wyciągniętego spod kół samochodu, a potem zakrytego folią i pakowanego do karetki.To było naprawdę okropne i nie chciałam tego pamiętać. Dopiero teraz, gdy alkohol powoli opuszczał mój organizm zdawałam sobie z tego wszystkiego sprawę i wspomnienia znów we mnie uderzyły tym razem ze zdwojoną siłą. Zdałam sobie sprawę również z tego, że to dopiero początek drogi, którą będę miała do przejścia. Czeka mnie przecież odwiedzenie komisariatu policji i złożenie zeznań na temat jej śmierci, a potem pojawienie się w sądzie i składanie zeznań jako świadek. Nie wiem czy ten wypadek był winą kierowcy samochodu, czy Lily, która weszła na jezdnię, ale tak czy inaczej mężczyzna i tak będzie musiał odpowiedzieć za jej śmierć. Oprócz tego za kilka dni na pewno odbędzie się jej pogrzeb, a ja nie wiem czy będę miała odwagę i siłę po raz ostatni spojrzeć na jej martwe ciało.
   Kiedy Louis obrócił się znów na plecy i oświadczył, że idzie spać gasząc światło (wcześniej dziękując mi za masaż dając mi buziaka w usta) ja leżałam nieruchomo wpatrując się w sufit i zastanawiając się co się dzieje teraz z Lily. Czy jej ciało leży teraz w kostnicy? Czy jej rodzice wiedzą już o śmierci córki, czy myślą, że śpi u Kate po świetnej zabawie. Nie, na pewno już wiedzą, ktoś już ich pewnie powiadomił. Czy płaczą teraz tak samo jak płakałam ja i Kate na środku ulicy tuż po jej wypadku? A Liam? Czy on wie? A młodszy brat Lily? Co sobie pomyśli, gdy zorientuje się, że jego starsza siostra już nigdy nie wróci? To wszystko jest takie straszne i smutne. Pamiętam jak jeszcze wczoraj ustalałyśmy nasz wspólny wieczór i jak śmiałyśmy się we trzy siedząc w szkolnej kawiarni pijąc kawę latte z podwójną pianką. Lily była wtedy taka szczęśliwa i nawet nie zdawała sobie sprawy, z tego, że kolejnego dnia umrze.
   Jęki za ścianą wreszcie ustały. Kate skończyła uprawiać już seks z Justinem i pewnie teraz śpi. A może nie śpi i zastanawia się nad śmiercią Lily tak samo jak ja? Ale nie, ona wypiła za dużo alkoholu, zacznie o tym myśleć dopiero jutro gdy zostanie sama, bo ona nigdy nie płacze przy kimś. Tylko dzisiaj płakała i dostała kolejnego napadu histerii po pół roku przerwy. A ja mam ochotę wrócić do bulimii i pójść zwymiotować wszystkie grzanki, kanapki i inne przekąski, które dzisiaj zjadłam. Teraz terapeutka, którą miał mi zapewnić Louis będzie potrzebna mi również do tego, żeby poradzić sobie ze śmiercią przyjaciółki, o ile w ogóle sobie z nią poradzę.
 Dobranoc Lily.
 Następny rozdział: 27 kwietnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz