sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 30

*Lucy*
   Wakacje mijają niezwykle szybko. Dlaczego szkoła nie jest taka przyjemna? Tak czy inaczej, październik to okropny miesiąc. Jest strasznie zimno, a kiedy na moment wyjdzie słońce od razu zakrywają je deszczowe chmury. Razem z Louisem spędzamy nieco mniej czasu przez moje studia. Pierwszy rok zawsze wymaga najwięcej pracy, a przynajmniej na studiach filmowych, gdzie okazało się, że praca reżysera czy aktorki wcale nie jest taka łatwa. Mamy mnóstwo zajęć i nauki - moim zdaniem zupełnie zbędnych rzeczy, jednak wolę nie protestować.
   Kate jest już w piątym miesiącu ciąży i razem z Justinem spodziewają się córeczki. Justin oświadczył się jej i mieszkają razem od niecałego miesiąca, co jest bardzo trudne dla samej Kate, ponieważ dla niej oznaczało to opuszczenie brata, z którym jest bardzo zżyta. Zayn również wyprowadził się z ich starego lokum. Po wyprowadzce siostry wynajął apartament niedaleko dzielnicy, w której mieszka ona razem z Justinem. Odwiedzają się prawie codziennie, ale oboje twierdzą, że to im nie wystarcza. Kilka razy byłam w jego nowym mieszkaniu razem z Louisem oraz obecną tam Kate. Apartament jest naprawdę piękny z cudownymi widokami na miasto. Najpiękniej jest wyglądać stamtąd wieczorem. Widać całą oświetloną panoramę. Szkoda tylko, że razem z Zaynem nie wprowadziła się też Gigi. Przechodzą w związku kolejny kryzys, jednak wszyscy mamy nadzieję, że wkrótce on minie.
   Liam trzyma się już bardzo dobrze. Pogodził się ze śmiercią Lily i z tym, że jego szansa na związek z nią znikła. Osobiście, zachęcałam go do zapoznania nowej dziewczyny, jednak on kategorycznie odmówił.
   Dzisiejszego wieczoru organizowana jest impreza, a w zasadzie to mała domówka u Liama. Szykowałam się właśnie do wyjścia szukając po całym przedpokoju kluczyków do auta, które dostałam od Louisa na dziewiętnaste urodziny po tym kiedy zdałam egzamin na prawo jazdy. Prezent był bardzo kosztowny, dlatego na początku głupio było mi go przyjąć, a kiedy już to zrobiłam - jeździć po mieście samochodem wartym setki tysięcy funtów.
  - Kiedy wrócisz skarbie?! - krzyknęła mama z kuchni piekąc kolejne ciasto według przepisu Nicholasa. On też uwielbia gotować.
  - Nie wiem, ale na pewno nie wrócę na noc, nie musisz czekać. - odparłam znajdując wreszcie kluczyki do auta.
  - Rozumiem. Baw się dobrze, tylko nie przesadzaj z alkoholem.
  - Nie będziemy dużo pić.
   Po tych słowach wyszłam z domu i wsiadłam do swojego lśniącego, czarnego Ferrari Italia. Kiedy dostałam ten samochód postawiłyśmy z mamą za domem nieduży garaż z racji bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo kto kręci się nocą po okolicy, a  tak cenny podarunek jest dla złodzieja pierwszorzędnym łupem.
   15 minut później zaparkowałam pod rezydencją Kate i Justina. Kate wpuściła mnie z uśmiechem i zaprowadziła na górę.
  - Musisz doradzić mi jaką powinnam włożyć sukienkę. - powiedziała, gdy znalazłyśmy się w jej sypialni. - Zastanawiałam się pomiędzy tą wzorzysta, a czarną, ale mam wrażenie, że czarna za bardzo eksponuje mój brzuch.
  - Kate, twojej ciąży i tak prawie nie widać. - westchnęłam siadając na łóżku.
  - Ale sama musisz przyznać, że nie mam już takiego płaskiego brzucha jaki miałam przedtem. 
  - To fakt, ale kobiety w piątym miesiącu ciąży kobiety zazwyczaj mają już bardziej widoczny brzuch. Ty jeszcze nie masz.
  - Dobrze powiedziane, jeszcze. Boję się, że przed porodem będę wyglądać jak wielka, tocząca się klucha.
  - Nie musisz. I tak jesteś piękna, a poza tym będziesz mamą, powinnaś się z tego cieszyć. - uśmiechnęłam się. - A teraz pokaż mi te sukienki.
                                                                      ***
   Kate przez następne pół godziny przymierzyła wszystkie sukienki, które miała w swojej szafie mimo, że na początku była mowa tylko o dwóch. W tym czasie przyszedł również Louis, jednak nie rozmawialiśmy ze sobą dużo. ponieważ szybko zniknął na dole razem z Justinem.
  - A co myślisz o tej? Bardzo widać, że jestem w ciąży?
  - Nie, jest w porządku, gdzie macie toaletę? - zapytałam czując jak powoli robi mi się niedobrze. Może była to wina kaloryferów nastawionych na maksymalne ogrzewanie, a może to przez mule, które jadłam poprzedniego dnia z Louisem, chociaż sprzedawca zapewniał nas, że są stu procentowo świeże.
  - Korytarzem po lewej. - odpowiedziała przeglądając się w lustrze.
   Pospiesznie wyszłam z pokoju i popędziłam do łazienki, a kiedy z ulgą do niej dotarłam przekręciłam zamek w drzwiach i uklęknęłam nad toaletą. Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Kręciło mi się w głowie, a do tego miałam uczucie, że za chwilę zwymiotuje. Nie wiedziałam czy w takim stanie nadal będę mogła iść do Liama.
*Louis*
  - Myślisz, że dziewczyny są już gotowe? - zapytałem Justina nalewając sobie do szklanki piwa.
  - Pójdę na górę i zapytam się ich. - odpowiedział i wstał z kanapy.
   Od razu kiedy tylko wszedł na górę obok mnie pojawiła się Lucy z niemrawą miną.
  - Lou, chyba nie pójdę dzisiaj na tą domówkę. - powiedziała wtulając się w mój tors.
  - Dlaczego? Co się stało skarbie? - spytałem zaniepokojony. Wcześniej na nic się nie skarżyła i bardzo chciała iść do Liama, dlatego nagła zmiana jej zachowania bardzo mnie zaskoczyła.
  - Sama nie wiem. Niedobrze mi i źle się czuję. To chyba przez te mule.
  - Przecież były świeże. Co ci w nich zaszkodziło?
  - Nie mam pojęcia. Nie najlepiej się czuję, po prostu odwieź mnie do domu.
  - Jeśli nie chcesz iść na imprezę to...
  - Nie! - przerwała mi zezłoszczona podnosząc się do pozycji siedzącej, jednak po chwili opadła z powrotem na moje ciało łapiąc się za brzuch.
  - Źle się czuję, Louis. Chyba będę wymiotować.
  - Dobrze, zawiozę cię do domu. - powiedziałem, a następnie wziąłem Lucy na ręce kierując się do wyjścia.
  Mimo, że od domu Justina do jej dzieliło nas zaledwie trzy kilometry to czas jazdy bardzo się wydłużył. Lucy zrobiła się bardzo blada i musieliśmy zatrzymać się trzy razy, żeby mogła zaczerpnąć świeżego powietrza. Cały czas utrzymywała, że to wszystko wina muli, jednak nie sądzę, aby chodziło tu o nie.
   Gdy wreszcie udało nam się dotrzeć na miejsce Lucy wyskoczyła z auta i wbiegła do domu, prawie potykając się o własne nogi. Chwilę później wymiotowała nad toaletą. Zaproponowałem, że zostanę z nią, ponieważ nie chciałem zostawiać jej samej w tak okropnym stanie, ale ona odmówiła mówiąc, że czuję się już odrobinę lepiej.
   - Jesteś tego pewna? - zapytałem gładząc ją po włosach.
  - Tak, jedź do Liama, nie psuj sobie zabawy. Spotkamy się jutro.
  - Nie muszę do niego jechać, mogę zostać z tobą.
  - Nie Lou, wolę być teraz sama.
  - W porządku. - pokiwałem głową wstając z kanapy. - Ale gdybyś znów gorzej się poczuła zadzwoń do mnie. Natychmiast przyjadę.
  - Jasne. - uśmiechnęła się, całując mnie w usta. - Baw się dobrze.
  - Kocham cię, Lucy.
  - Ja ciebie też, Lou.
*Kate*
   Na samym początku domówka u Liama była spokojna, jednak już po dwóch godzinach połowa towarzystwa była pijana. W salonie roiło się od ludzi z kubkami alkoholu, niektórzy z całymi butelkami, muzyka stała się głośniejsza, a dla kobiet w ciąży takie atrakcje nie są wskazane, dlatego udałam się na górę w poszukiwaniu pustego pokoju, gdzie jeszcze da usłyszeć się swoje myśli i będę mogła wykonać telefon z pewnością, że osoba po drugiej stronie mnie usłyszy.
   Chciałam jechać do domu. Nie powinnam przebywać w takim otoczeniu, a Justin pił właśnie kolejne piwo z Liamem. Jedyną osobą, która mogła zawieźć mnie w bezpieczne, ciche miejsce był Zayn, więc z telefonem w ręku szukałam ustronnego miejsca.
   W pewnym momencie usłyszałam głośny, damski jęk. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem. Kiedyś sama byłam osobą, która uprawiała seks nawet na imprezie, jednak w pewnym momencie wydoroślałam i uważam, że jest to nieodpowiednie zachowanie. Zaczęłam wycofywać się więc z pod pokoju dzikiej orgii, ale zatrzymałam się, gdy usłyszałam kolejny jęk należący do mężczyzny, którego głos bardzo przypominał mi głos Louisa. Ale czy ty możliwe, żeby chłopak Lucy ją zdradzał? Przecież tyle razy słyszałam opowieści przyjaciółki o tym jak ona i Louis idealnie do siebie pasują i jak pięknie zapewniał ją o swojej miłości. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że byłby to świetny materiał dla bujającej w obłokach pisarki piszącej same, cukierkowe opowiastki o idealnych parach.
  Zaciekawiona zakradłam się do sypialni i najciszej jak się dało nacisnęłam klamkę. Nie pomyliłam się. Idealny chłopak właśnie zdradzał swoją dziewczynę z brunetką tak chudą, że można byłoby policzyć wszystkie jej kości. Na początku chciałam wparować z impetem do środka i powiedzieć Louisowi co o nim myślę, jednak byłoby to zbyt proste. Kliknęłam w ikonkę z aparatem i zrobiłam kilka zdjęć uprawiającej seks parze kochanków, a następnie odeszłam zamykając z trzaskiem drzwi. Nie minęła nawet minuta, kiedy Louis wyszedł z sypialni i podszedł do mnie zdenerwowany i jednocześnie przerażony. Nie wiem tylko czy tym co właśnie zrobił czy tym, że go zdemaskowałam.
  - To ty weszłaś do pokoju, tak? - zapytał.
  - Może ja, a może nie. - wzruszyłam ramionami.
  - Kate, powiedz do jasnej cholery!
  - Po pierwsze, nie masz prawa na mnie krzyczeć, a po drugie to nie ładnie jest zdradzać swoją dziewczynę.
  - Ty nic nie rozumiesz. Jane mnie upiła, nie chciałem tego zrobić... - zaczął bełkotać.
  - Jesteś żałosny. Od samego początku mówiłam Lucy, że nie będzie z tej znajomości nic dobrego i nie myliłam się. Teraz przynajmniej odetnie się od ciebie, a ja osobiście dopilnuję, żeby taki dupek jak ty nie miał z moją przyjaciółką więcej kontaktu.
  - Jestem jej chłopakiem, nie zerwie ze mną kontaktu.Ona mnie kocha. - powiedział, jednak jego głos był niepewny. Chyba sam nie wierzył w to co mówi.
  - Już nie długo, kochany. Możesz zmienić swój status na Facebooku na wolny. - uśmiechnęłam się z ironią, a następnie uderzyłam go z całej siły w policzek.
  - I zapamiętaj sobie jeszcze jedno. - wysyczałam mu do ucha. - Nikt nie rani tych na których mi zależy, bo to ja zranię wtedy ich.
  - Lucy ci nie uwierzy! - krzyknął rozwścieczony. - Kocha mnie, nie uwierzy w ani jedno twoje słowo.
  - Za to te zdjęcia mówią same za siebie. - uniosłam do góry telefon wymachując Louisowi nim przed nosem.
  - Naprawdę zniszczysz związek swojej przyjaciółki?
  - To nie ja go zniszczyłam tylko ty. Ja jedynie przekazuję dowody.
  - Kate!
   Louis wiedząc, że znalazł się na przegranej pozycji krzyczał za mną kilka błagalnych tekstów, jednak do ani jednego się nie przychyliłam. To co Lucy za chwilę miała się dowiedzieć na pewno nie było niczym przyjemnym, jednak czułam się w obowiązku powiedzenia przyjaciółce prawdy o jej "idealnym" chłopaku. Od początku wiedziałam, że tak to się musi skończyć. Żyjemy na świecie, gdzie książkowe opowieści nie mają swojego przekładu na świat rzeczywisty. A historie, które trwają za długo mają swój koniec.
*Lucy*
   Dochodziła północ, gdy stwierdziłam, że najwyższa pora na sen. Mama pojechała z Nicholasem na długi weekend, dlatego dom był cały dla mnie, a dziś miałam zamiar spać w salonie. Kanapa to zdecydowanie najwygodniejsze miejsce do spania w tym domu.
   Powolnym krokiem ruszyłam w stronę schodów, by ze swojego pokoju zabrać piżamę, jednak nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Kto mógł chcieć dobijać się do mnie o północy? O tej porze ludzie zazwyczaj już śpią lub też imprezują w przedmiejskich klubach wlewając w siebie litry alkoholu. Mimo to postanowiłam to sprawdzić.
   Nieco przestraszona nocnym gościem na palcach zakradłam się do drzwi i stanęłam na palcach, by zajrzeć przez wizjer. Obok mnie stała długa, metalowa łyżka do butów, którą w razie potrzeby mogłabym uderzyć złodzieja bądź seryjnego mordercę, któremu sprawia radość zabijanie młodych kobiet, które są same w domu. Okazało się jednak, że nie zajdzie taka potrzeba, ponieważ mój seryjny morderca to jedynie Kate. Zszokowana tak późną godziną odwiedzin wpuściłam ją do środka i przeszłyśmy do salonu.
  - Czy to nie zbyt późna godzina na wizytę? - spytałam siadając na kanapie.
  - Nie w tym wypadku. - Kate wyjęła z kieszeni swój telefon kilka razy kliknęła w ekran, a później podała mi go.
   Na ekranie wyświetliło się zdjęcie. Na zdjęciu widać było parę podczas stosunku. Na początku wykrzywiłam się z niesmakiem, nie wiedziałam po co Kate robiła zdjęcia jakiejś parze, kiedy uprawiali seks, ale po chwili zrozumiałam. Mężczyzna górujący nad kobietą to...Louis. Mój Louis.
  - Lou...- szepnęłam, a następnie wypuściłam telefon z ręki. Nie chciałam patrzeć na te obrzydliwe zdjęcia. Nie miałam pojęcie kim była kobieta pod nim, ale wiedziałam, że mój chłopak mnie zdradził. Chłopak, który był ideałem, który mówił mi codziennie jak bardzo mnie kocha, chodził ze mną za rękę, całował i kupował drogie prezenty - zdradził mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Czułam się potwornie. Czy ja już mu nie wystarczałam? Mało było mu zabawek w łóżku czy może przestałam go już podniecać?
  - Przykro mi Lucy. - powiedziała Kate podnosząc swój telefon. - Mówiłam ci, że to dupek. Nigdy nie powinnaś się z nim wiązać.
   Kate usiadła obok mnie i wyciągnęła ramię, żeby mnie przytulić, jednak odepchnęłam ją od siebie.
  - Tobie nawet nie jest przykro! - wykrzyknęłam. - Cieszysz się z tego, bo jak zwykle wyszło na twoje, okazało się, że Louis jest kutasem!
  - Jak możesz tak mówić? - Kate oburzona odsunęła się ode mnie i wstała z kanapy. - Przecież wiesz, że zawsze chciałam twojego szczęścia.
  - To po co robiłaś te zdjęcia?! Żeby mnie upokorzyć?! Pokazać mi, że mój chłopak jest mi nie wierny, a ja jestem nawiną idiotką?!
  - A może chciałaś żyć w kłamstwie co?! Być z kimś kto cię nie szanuje i zdradza!
  - Wyjdź stąd. - syknęłam.
  - Powinnaś mi dziękować za to co zrobiłam. A teraz wychodzę, nie dlatego, że mi każesz, a dlatego, że nie powinnam się denerwować w tym stanie. To szkodliwe dla mojej córeczki. - oświadczyła Kate i obróciła się na pięcie, a następnie wyszła trzaskając drzwiami.
   Po jej wyjściu upadłam na podłogę i zaczęłam walić w nią pięściami. Byłam wściekła na to co się teraz stało. Nie rozumiałam dlaczego Lou mi to zrobił, przecież tak bardzo go kochałam. Byłam pewna, że on czuje do mnie to samo. A Kate? Może rzeczywiście dobrze się stało, że mi to wszystko pokazała, ale zdenerwowało mnie to, że zrobiła to tak po prostu. Bez ceremonialnie wyjęła telefon i pokazała mi zdjęcia mojego chłopaka uprawiającego seks z inną jakby to było normalną rzeczą. Mam nadzieję, że przynajmniej jej dziecko doświadczy choć odrobiny uczuć i miłości ze strony matki, bo Kate nie była w tym mistrzynią.
*Louis*
   Byłem pijany, nie mogłem prowadzić samochodu, a w dodatku kręciło mi się w głowie i czułem jakbym przed chwila palił dobre zioło, ale musiałem dostać się jak najszybciej do Lucy. Nie odbierała ode mnie telefonów, a ja musiałem jej wszystko wyjaśnić. Nie mogłem stracić swojej ukochanej dziewczyny, na którą czekałem całe życie.
  - Niall! - krzyknąłem i odciągnąłem blondyna z tłumu napitych facetów, a potem wyprowadziłem przed dom. - Piłeś coś?
  - Jedno piwo. Jakoś nie przepadam za alkoholem.
  - To świetnie zawieź mnie pod jeden adres.
  - Ale jak to? Teraz? - spytał zdziwiony.
  - Tak teraz. To bardzo ważne, a ja nie mogę prowadzić.
  - No dobra, chodź. - westchnął i ruszyliśmy w stronę jego zaparkowanego auta.
                                                             ***
   Kilkanaście minut później stałem pod drzwiami Lucy z ręką zawisłą na dzwonkiem. Bałem się tego co ma za chwilę nadejść. Tak bardzo nie chciałem jej stracić, zależało mi na niej. Nie mogłem pozwolić jej odejść i to było teraz w moim interesie.
  - Lucy. - szepnąłem, gdy wreszcie udało mi się zadzwonić, a w drzwiach pojawiła się moja jeszcze dziewczyna. Miała podkrążone od płaczu oczy, nieułożone włosy i czerwone policzki. Wyglądała okropnie, a to było moją winą.
  - Czego chcesz?Wszystko wiem, zdradziłeś mnie, bo ci już nie wystarczałam! - krzyknęła.
  - Kochanie to nie tak, pozwól mi wytłumaczyć. - powiedziałem błagalnie.
  - Nie nazywaj mnie tak! Nie jestem już twoim kochaniem i nigdy nie byłam, bo  mnie nigdy nie kochałeś.
  - To nieprawda, kochałem cię i nadal kocham!
   Dwa domy obok w oknie zapaliła się lampka. Po chwili zapaliła się również w następnym domu i następnym. Ludzi obudziły nasze krzyki, dlatego nie chcąc urządzać zbyt głośnej awantury Lucy pozwoliła mi wejść do środka mimo, że najchętniej wyrzuciła by mnie za furtkę nie słuchając moich żałosnych tłumaczeń.
  - Pozwól mi wszystko wytłumaczyć. - zacząłem nieco spokojniej, podczas gdy ona chodziła w tą i z powrotem po salonie.
  - Masz pięć minut. - syknęła.
  - Na imprezie była też Jane, o czym nie wiedziałem.
  - Tak która nękała twoje poprzednie kochanki? - zapytała wlepiając we mnie wściekłe spojrzenie.
  - Tak. Na początku starałem się jej unikać, ale kiedy mnie zobaczyła nie odstępowała mnie na krok. Wiedziała o tym, że mam dziewczynę, ale to zdawało się jej nie przeszkadzać. Dało jej tylko motywację, żeby mnie znów zdobyć.
  - I udało się jej. - zaśmiała się Lucy, śmiechem pełnym rozpaczy. Było mi jej tak strasznie żal. Najchętniej cofnąłbym czas i nie poszedł na tą przeklętą domówkę. Zostałbym z nią i oglądalibyśmy razem romantyczne filmy albo serial o Kardashiankach, który najbardziej lubi. Ale poszedłem, a czsu cofnąć nie można.
  - Opierałem się jej i zachowywałem między nami dystans, a kiedy ona robiła się coraz bardziej nachalna poprosiłem ją, żeby odwiozła mnie do domu, bo jako jedna z nielicznych osób była trzeźwa. Powiedziała mi wtedy, że odwiezie mnie jeśli wypiję chociaż jednego drinka i uległem jej, a później piliśmy już razem. Wiem, że powinienem odmówić tego na samym początku, ale chciałem po prostu znaleźć się już w domu i...
  - Twoje pięć minut minęło. - przerwała mi Lucy. - Teraz zabieraj stąd swoje pijane dupsko i wyjdź stąd.
  - A co z nami? - zapytałem z nadzieją.
  - Nie ma już nas. Ty przekreśliłeś cały ten związek.
  - Lucy, kochanie...
  - Wynoś się. - powiedziała i zanim zdążyłem zrobić chociaż jeden krok ona zniknęła na górze. Nie było sensu iść za nią i próbować ją błagać, żeby nas nie przekreślała, bo dzisiejszej nocy wiedziałem, że nic już nie wskóram. Zwłaszcza gdy nadal byłem pijany i połowa rzeczy do mnie nie dochodziła, dlatego z głową spuszczoną w dół ze wstydu i ze łzami w oczach opuściłem dom mojej byłej już dziewczyny z zamiarem dostania się do swojego domu i wypicia całej butelki whiskey, tym razem, żeby zapomnieć o swojej największej życiowej porażce i o tym jakim jestem dupkiem.
 Następny rozdział: 25 maja

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz