piątek, 27 maja 2016

Rozdział 4

Tydzień później
*Lucy*
   Dzisiaj jest dzień mojego wypisu ze szpitala. Za kilka minut powinna przyjechać po mnie mama. Teraz pakuję swoje rzeczy i powoli przygotowuje się do wyjścia. Jeśli chodzi o Louisa, to przez ten tydzień nie miałam z nim żadnego kontaktu. Nie przyszedł do mnie ani razu, a ja nawet do niego nie dzwoniłam, chociaż przyznam, że czasami nachodziła mnie nieodparta ochota, żeby to zrobić.
   Co do sprawy z policją, postanowiłam, że nie będę go o nic oskarżać. Dzisiaj będę musiała zadzwonić do niego w tej sprawie i powiadomić o mojej decyzji. Szczerze, boję się tego. Najbardziej obawiam się reakcji ze strony Louisa.
 - Pani Swan, zostałem proszony o powiadomienie panią, że pani mama czeka już na panią przed szpitalem. A to jest pani wypis - lekarz stojący w progu podał mi kawałek papieru. Podziękowałam mu i wyszłam z sali udając się prosto do recepcji.
   Pokazałam recepcjonistce wypis, po czym skierowałam się do wyjścia przez wielkie szklane drzwi. Na szpitalnym parkingu stała już czarna toyota mojej mamy.
  - Lucy! - krzyknęła mama, kiedy mnie zauważyła.
  - Cześć mamo - przywitałam się z nią, posyłając jej niewyraźny uśmiech.
    Niestety moja rodzicielka, chyba zauważyła moje przygnębienie, bo od razu spytała:
  - Coś jest nie tak?
  - Wszystko w porządku, mamo.
   Spakowałam moją torbę z ciuchami do bagażnika, starając się odwrócić wzrok. Potem bez słowa udałam się na miejsce pasażera, zamykając za sobą drzwi. Chwilę później obok mnie usiadła moja mama przyglądając mi się badawczo. Włożyła kluczyki do stacyjki nadal nie spuszczając ze mnie wzroku, co powoli zaczęło mnie denerwować.
  - Możesz przestać przestać tak mi się przyglądać?! - zapytałam trochę nieprzyjemnie.
  - Chcę tylko wiedzieć co się dzieje - odparła spokojnym tonem.
  - Już mówiłam. Nic. Wszystko jest ok.
  - A ja myślę, że nie. Czuję, że coś przede mną ukrywasz, ale wiesz przecież, że możesz mi o tym powiedzieć.
  - A może nie chcę? Przewidziałaś to?
  - Nie rozumiem, zawsze mi wszystko mówiłaś. - westchnęła mama.
  - Ale teraz nie mam ochoty na zwierzenia.
   Mama już nic nie powiedziała i w milczeniu ruszyłyśmy. Nie powiedziałam jej o Louisie. Wypadek wytłumaczyłam tym, że potrącił mnie jakiś mężczyzna, ale nie widziałam nawet jego twarzy. Znalazłam się w szpitalu, bo pomógł mi jakiś przechodzący chłopak i tyle. Na początku mama nalegała, żeby pójść z tym na policję, ale odwiodłam ja od tego pomysłu tłumacząc, że widziałam niewiele, a to zbyt mało informacji dla policji, żeby zacząć dochodzenie. Kiedy odwiedziła mnie w szpitalu dzień po nowym roku, zakazałam mówić komukolwiek z personelu, że w dzień wypadku przywlókł mnie tu "narzeczony". Na szczęście nikt nie pytał się o powody mojej decyzji i w szpitalu nikt nie wspomniał nawet słowem o Louisie.
   Przez cała drogę do domu, żadna z nas nie odezwała się ani słowem. Kiedy samochód stanął pod domem, postanowiłam przełamać lody.
  - Przepraszam, że byłam dla ciebie taka ostra, ale po prostu nie chce o tym rozmawiać. Musisz mnie zrozumieć...
  - Rozumiem, powiesz mi jak będziesz chciała - powiedziała mama posyłając w moją stronę lekki uśmiech.
   Również się do niej uśmiechnęłam i przytuliłam. Kochałam moją mamę i nie chciałam mieć z nią złych relacji, ale stwierdziłam, że wiadomość o Louisie zostawię tylko dla siebie, Kate i Lily
   Potem wyszłam z samochodu i otworzyłam bagażnik wyciągając z niego moją wyładowaną torbę, którą zaraz zabrała ode mnie mama.
  - Nie dźwigaj jej, ja ci ją zaniosę.
  - Dzięki, mamo.
   Chwilę później z kieszeni moich spodni wydobył się dzwonek mojej komórki. Odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
  - Lucy, czemu nie zadzwoniłaś, że wyszłaś już ze szpitala? - w słuchawce rozpoznałam głos Lily.
  - Skąd wiesz? - spytałam beznamiętnym głosem.
  - Bo przed chwilą byłyśmy z Kate w twojej sali i lekarz nam powiedział, że przed chwila dostałaś wypis.
  - Fakt, zapomniałam wam powiedzieć, przepraszam.
  - Jak się czujesz? - spytała zatroskanym głosem Lily.
  - Całkiem dobrze.Wybacz, zadzwonię później, jestem trochę zmęczona.
  - Nie ma sprawy, rozumiem. Tylko zadzwoń potem.
  - Obiecuję - powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
   Tak naprawdę nie byłam zmęczona. Chciałam tylko zadzwonić do Louisa. Nie wiem czemu, ale myślami byłam cały czas przy nim. Przypominałam sobie każdy szczegół z naszych rozmów. Może nie przypadkiem, Louis mnie potrącił? Może był w tym jakiś głębszy sens...
   Stojąc nadal przed domem, wyjęłam z torebki karteczkę z numerem Louisa, którą zostawił mi przed wyjściem ze szpitala. Było to nasze ostatnie spotkanie. Potem już się nie widzieliśmy.
   Trzęsącymi się dłońmi wstukałam numer napisany na kartce, nacisnęłam zieloną słuchawkę i w napięciu czekałam, aż odbierze.
  - Halo? - usłyszałam zachrypnięty głos po czterech sygnałach czekania.
   Przez chwilę głos nie przechodził mi przez gardło. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
  - Halo?! - ponowił swoje pytanie zdenerwowanym głosem Louis.
    Wreszcie zdecydowałam się coś powiedzieć.
  - Louis, to ja Lucy. Lucy Swan, nie wiem czy mnie pamiętasz - zaczęłam niepewnym głosem.
  - Ta, pamiętam. Ta dziewczyna, która wyskoczyła mi w sylwestra przed maskę samochodu.
  - No właśnie. Dzwonię w tej sprawie. Miałam ci powiedzieć moją decyzję w sprawie doniesienia na ciebie na policję i zdecydowałam, że nic im nie powiem.
  - Grzeczna dziewczynka, a już myślałem, że będę się musiał bardziej starać, żebyś milczała.
  - Jak to? - zapytałam zdezorientowana - Myślałam, że ci na tym nie zależy. W szpitalu wydawało cię to zupełnie nie obchodzić, to znaczy kiedy dawałeś mi swój numer, bo najpierw...
  - Zdenerwowałaś mnie. Byłaś dla mnie taka oziębła, że postanowiłem grać według twoich zasad. Byłem taki sam jak ty - skwitował Louis z zadowoleniem przy okazji przerywając mi w połowie zdania.
  - Przepraszam, rzeczywiście nie byłam dla ciebie zbyt miła - powiedziałam ze skruchą.
  - Mało powiedziane, ale wiesz, mam pewien pomysł, może zaczniemy od początku i dla ocieplenia naszych stosunków dasz się zaprosić do mnie dzisiaj wieczorem na imprezę ? Możesz przyprowadzić swoje koleżanki jak chcesz.
  - Jasne, o której i gdzie?
  - O 21, South Cave 14
  - Okej, będę.
   Już miałam zakończyć naszą rozmowę, kiedy zastanowił mnie pewien fakt. A mianowicie skąd Louis wie, że wyszłam już ze szpitala? Równie dobrze, mogłam przecież nadal w nim przebywać, a nie sądzę, że przyszedł tam jak Kate i Lily, żeby mnie odwiedzić i sprawdzić jak się czuję.
 - A co jeśli nadal jestem w szpitalu?
  - Nie jesteś, dzwoniła do mnie dzisiaj lekarka z informacją, że zostałaś już wypisana i czujesz się dobrze.
  - Co? Zostawiłeś jej swój numer?
  - Tak. Musiałem mieć pewność kiedy wyjdziesz i czy przypadkiem nie pójdziesz na policję od razu potem, a lekarce powiedziałem, że wyjeżdżam w sprawach służbowych i chciałbym mieć wiadomości o stanie zdrowia narzeczonej. Wiesz, dbam o swoje interesy.
   Westchnęłam z rezygnacją. Mogłam się tego po nim spodziewać, tylko dlaczego ta lekarka nie powiedziała mi o tym? Pewnie myślała, że o wszystkim wiem, w końcu Louis to mój "narzeczony".
  - Dobra, nieważne, muszę już kończyć mama mnie woła - skłamałam.
  - Więc, do zobaczenia, Lucy - pożegnał się Louis.
  - Do zobaczenia Louis - również się pożegnałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę, po czym skierowałam się w stronę domu.
*Louis*
    Po zakończonej rozmowie z Lucy, zacząłem przygotowywać dom na imprezę, którą dzisiaj szykuję z okazji wygranego meczu " Manchester United ". Strzeliłem aż dwa gole, dzięki temu wygraliśmy z " Bayernem Monachium ".
   Poprosiłem o pomoc Liama i Justina w przygotowaniu imprezy, ale niestety oboje odmówili tłumacząc się brakiem czasu, więc wszystko będę musiał zrobić sam. Co prawda mam zatrudniona sprzątaczkę i teoretycznie mógłbym ją poprosić o pomoc, ale i tak biedaczka się tutaj przepracowuje.
   Zacząłem wkładać do lodówki piwa i inne alkohole, które niedawno kupiłem w sklepie niedaleko mojej willi. Mieszkam w najbardziej snobistycznej dzielnicy Doncaster, więc tutaj nikogo nie dziwi widok sławnego piłkarza w sklepie. Obok mnie mieszka dużo innych sławnych ludzi nie tylko piłkarzy, dlatego to miejsce często odwiedzane jest przez natrętnych fanów. Justin mieszka w innej dzielnicy, niedaleko Liama i co najważniejsze dla Justina również niedaleko seksownych sąsiadek. Sam przyznam, że dawno nie miałem jakiejś dziewczyny w łóżku i coraz bardziej zaczyna mi tego brakować, ale myślę, że dzisiaj wieczorem uda mi się jakąś zaciągnąć. Może nawet to będzie Lucy? Jest ładna, może mogłaby być tylko trochę wyższa, ale poza tym nic jej nie brakuje. Muszę tylko jej pilnować, żeby czasem któryś z moich kumpli się do niej nie dokleił. Tej nocy musi być moja.
*Lucy*
  - Kate, daj spokój w tej sukience widać mi prawie cały tyłek - mówiłam do Kate, która cały czas upierała się, żebym założyła krótką, czarną sukienkę, która prawie wszystko mi odsłaniała
   Byłyśmy u niej domu i właśnie przymierzałyśmy sukienki z szafy Kate na imprezę do Louisa. Jej szafa wprost pękała w szwach od nadmiernej ilości ubrań.
  - No dobra, może rzeczywiście - w końcu przyznała mi racje Kate - ale ta jest idealna. Uniosła do góry dwuczęściową sukienkę, z białą koronką na górze i różową, tiulową spódniczką na dole
 - Jest bardzo ładna, mogę ją przymierzyć, a ty co zamierzasz założyć?
  Kate wyjęła z szafy miętową sukienkę, wysadzaną od góry kryształkami i diamencikami
  - Jest cudowna - krzyknęła z zachwytem Lily, siedząca do tej pory na łóżku.
  - Wiem, dostałam ją od taty na 18 urodziny. Postanowiłam trzymać ją na specjalne okazje - uśmiechnęła się z zadowoleniem Kate - A co do ciebie Lily, proponuję ci tą - powiedziała pokazując na prostą, granatową sukienkę z czarną kokardką przewiązaną w pasie i zwisającymi od niej paskami z tyłu.
  - Ładna, myślisz, że spodobam się w niej komuś? - zapytała Lily, wstając i uważnie oglądając sukienkę trzymaną przez Kate.
  - Na pewno, Lily, idź przymierzyć, mamy coraz mniej czasu - ponagliła ją Kate.
   Kiedy Lily weszła do łazienki, przymierzyć swoją sukienkę, ja postanowiłam poczekać, aż wyjdzie, a w tym czasie zaczęłam poprawiać makijaż.
  - Możesz przecież iść do łazienki na dole - powiedziała Kate - nie martw się Zayn już poszedł na siłownię, nie będzie cię podglądać.
   Zayn jest starszym, przyrodnim bratem Kate. Ma 20 lat i szczerze mówiąc jest bardzo przystojny. Kiedyś się w nim nawet podkochiwałam. Teraz studiuje na A -  wf i niestety ma już dziewczynę, na dodatek całkiem ładną. Z tego co wiem od Kate ma na imię Gigi i jest fotomodelką. Gigi jest w naszym  wieku, dlatego Kate świetnie się z nią dogaduje.
  - Nie, dzięki - podziękowałam - wolę poczekać, aż Lily wyjdzie i wtedy się przebiorę.
  - Więc skoro ty nie chcesz, ja pójdę - oświadczyła moja przyjaciółka biorąc ze sobą swoją miętową sukienkę i schodząc po schodach na dół.
   Kiedy wszystkie byłyśmy już przebrane i umalowane, zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia.
  - Tylko nie wpadnij znowu pod samochód Lucy - zaśmiała się Lily.
  - Nie mam takiego zamiaru - odpowiedziałam jej również się śmiejąc.
   W świetnych nastrojach, wyszłyśmy z domu Kate i wsiadłyśmy do taksówki czekającej już pod domem, którą wcześniej zamówiłyśmy, z racji tego, że żadna z nas nie ma prawa jazdy.
  - Jaka ulica? - zapytał taksówkarz, gdy wsiadłyśmy do taksówki i usiadłyśmy wygodnie na tylnych siedzeniach.
  - South Cave 14 - odpowiedziałam.
  - South Cave 14? - zapytał ze zdziwieniem - Są panie pewne, nie pomyliły panie ulic?
  - Nie, dobrze pamiętam gdzie mam jechać.
  - To najbardziej snobistyczna dzielnica Doncaster. Mieszkają tam tylko celebryci i gwiazdy sportu - poinformował mnie starszy mężczyzna siedzący za kółkiem.
  - Jedziemy na imprezę do Louisa Tomlinsona! Zaprosił nas - zakrzyknęła radośnie Lily
  Taksówkarz spojrzał na Lily z niedowierzaniem, ale szybko odwrócił głowę i włączył silnik samochodu.
  - Więc jedziemy na South Cave 14? - upewnił się wyjeżdżając z ulicy na której mieszkała Kate i skręcając w boczną aleje.
  - Przecież już panu mówiłyśmy, mamy zadzwonić po tego piłkarzyne, żeby wreszcie zawiózł nas pan na miejsce?! - powiedziała z niecierpliwością Kate, unosząc głos.
   Starszy pan pokiwał natychmiast przecząco głową.
  - Skąd moim obowiązkiem jest panie bezpiecznie zawieźć do celu. Za 15 minut powinniśmy tam być.
  - Kate, przestraszyłaś go - szepnęłam do przyjaciółki tak żeby taksówkarz nie usłyszał.
  - No i co? Trzeba było mnie nie denerwować - odszepnęła Kate - Skoro mówimy South Cave 14 to znaczy, że chcemy jechać na South Cave 14.
  - I tak niepotrzebnie się unosiłaś.
   Dalsza część drogi minęła nam w spokoju. Tak jak zapowiedział taksówkarz na miejsce dotarliśmy po 15 minutach. Kiedy stanęliśmy pod ogromną, białą willą z basenem oniemiałam z wrażenia. Jak go na to stać? Jako piłkarz musi nieźle zarabiać. Teoretycznie byłam już tu tydzień temu, ale nie miałam okazji zobaczyć domu od zewnątrz.
  - 15 dolarów - powiedział mężczyzna, odwracając się w moją stronę. Wyjęłam z torebki odpowiednia sumę i podałam mu, a potem wysiadłam z auta razem z Kate i Lily.
   Brama willi Louisa była otwarta, więc swobodnie przez nią przeszłyśmy. Już przed drzwiami dało się słyszeć głośną muzykę, co oznaczało, że impreza już się rozpoczęła, choć było dopiero kilka minut po 21. Zapukałam do drzwi, a po chwili zjawił się w nich uśmiechnięty Louis
  - Lucy! Jak świetnie, że przyszłaś - przywitał się ze mną gestem wpuszczając nas do środka.
  - Hej Lily, witaj Kate - przywitał się również po chwili z dziewczynami.
   Kate rzuciła mu tylko niechętne ,, cześć ", natomiast Lily zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się czarująco. Louis jednak wydawał się nie być zainteresowany zalotami mojej przyjaciółki i zaczął przedstawiać nam gości.
  - Tak więc to są moi przyjaciele Justin Bieber i Liam Payne - w pierwszej kolejności wskazał na swoich koleżków, których zdążyłam już poznać przy naszym "poznaniu" - a to są: Chloe Marshall, Jane Mccartney, Charlie White... - po kolei pokazywał na resztę gości, z którymi grzecznie się przywitałyśmy, a później usiadłyśmy wszystkie trzy na kanapie w ogromnym salonie.
  - Boże, Lucy! - krzyknęła mi do ucha podekscytowana Lily - widziałaś jego kolegów? Są tacy seksowni, a zwłaszcza ten brunet, jak on ma na imię?
  - Liam - odpowiedziałam przewracając oczami.
   Kate siedziała sztywno obrzucając kolegów Louisa pogardliwym wzrokiem.
  - Pewnie takie same głuptoki jak ten cały Louis - skwitowała.
  - Kate, nie możesz wszystkich od razu oceniać, nawet ich nie znasz.
  - A ty znasz, że tak ich bronisz?
  - Tak jakby - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
  - Idę się napić, muszę się trochę rozluźnić skoro mam tu spędzić najbliższych kilka godzin - rzuciła na odchodne zostawiając mnie samą z Lily, jednak i ona zaraz odeszła mówiąc, że idzie poflirtować z Liamem. Zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam zabierając ze sobą na tę imprezę Lily.
   Chwilę później zobaczyłam jak podchodzi do mnie Louis z dwoma drinkami.
  - Przyniosłem ci drinka - powiedział wręczając mi kolorowy alkohol, wzięłam go od niego i zrobiłam łyka, po czym od razu się skrzywiłam.
  - Gorzkie.
  - Prawie każdy alkohol taki jest. Nigdy go nie piłaś?
  - Rzadko pije tego typu napoje.
  - Gdzie twoje przyjaciółki? - wypytywał mnie dalej Louis.
  - Kate poszła ci obrabować barek a alkoholami, a Lily podrywać Liama - zaśmiałam się.
  - Imprezowe dziewczyny, może wyjdziemy do ogrodu porozmawiać. W tych warunkach trudno jest cokolwiek usłyszeć.
  - Okej - przystałam na propozycje Louisa i ruszyliśmy w stronę ogrodu, który znajdował się niedaleko nas.
   Gdy usiedliśmy już na wiklinowych krzesłach przy szklanym stoliku w ogrodzie Louisa, siedzieliśmy przez chwile w milczeniu, aż Louis odezwał się pierwszy.
  - Żałuję, że poznaliśmy się w takich niecodziennych okolicznościach, ale może to i dobrze, że wpadłaś mi pod koła, bo wtedy nie siedzielibyśmy tu i teraz razem.
  - Wiesz dziwi mnie tylko jedno. Taka nagła zmiana twojego zachowania w stosunku do mnie. Przyznaj, że najpierw niezbyt za mną przepadałeś - trąciłam Louisa w ramię, uśmiechając się.
  - Ty za mną też - bronił się Louis.
  - To prawda, ale chyba trudno mi się dziwić.
   Louis pokiwał głową i napił się swojego drinka. Potem odstawił go na stolik i zbliżył się do mnie.
  - Wiesz, wtedy w szpitalu nie zdążyłem czegoś dokończyć - powiedział z poważną miną patrząc się na mnie intensywnie.
  - Czego? - zapytałam z ciekawością.
   I w tym momencie jego twarz przybliżyła się niebezpiecznie blisko mojej twarzy, a dwoma palcami chwycił za mój podbródek. Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Teraz byłam pewna, że w tą nieszczęśliwą, sylwestrową noc, Louis chciał mnie pocałować. Zrobiło mi się jakoś przyjemnie ciepło na sercu i już wyciągnęłam się w jego stronę. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, kiedy nagle szklane drzwi otworzyły się z impetem.
  - Stary, skończyło się piwo, masz ... Ouu sorry. - w drzwiach stanął speszony Justin, który zastając nas w obecnej sytuacji natychmiast się wycofał.
   Zdążył już niestety zepsuć między nami atmosferę. Louis odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość, a ja od razu wstałam strzepując niewidzialny kurz z sukienki.
  - Lepiej już pójdę - powiedziałam zawstydzona i wyszłam z ogrodu zanim Louis zdążył cokolwiek zrobić albo powiedzieć, nawet nie zabierając ze sobą mojego niedopitego drinka. Nagle to co chciałam zrobić wydało mi się czymś niedorzecznym. Jak mogłam być taka głupia. Znam go przecież od tygodnia, a już chciałam się z nim całować. Zresztą to nie pierwszy raz.
   Zdecydowałam wrócić do domu. Chciałam jeszcze powiadomić o tym Kate i Lily, ale Lily flirtowała w najlepsze z Liamem siedząc mu okrakiem na kolanach, a Kate gdzieś przepadła, dlatego wyszłam z imprezy nawet im o tym nie mówiąc. Wezwałam taksówkę, gdy znalazłam się już na zewnątrz i wysłałam obu moim przyjaciółką esemsa, że źle się poczułam i postanowiłam wrócić taksówką do domu. Patrzyłam jeszcze chwilę na wyświetlacz komórki czekając na jakiś telefon albo smsa od Louisa, jednak żadne powiadomienie od niego do mnie nie przyszło. Stwierdziłam więc, że pewnie na nas obydwojgu zadziałał tak alkohol a to co zamierzaliśmy zrobić nigdy nie powinno się zdarzyć.
                                                                    ***
   Witamy w rozdziale 4 !!! Na szczęście udało mi się go napisać mimo, że mojej współautorki niestety teraz nie ma. Jesteśmy, jednak obie bardzo zawiedzione tak małą ilością komentarzy, ale zdecydowałam się opublikować ten rozdział dla osób, które może to czytają tylko nie chcą komentować. Prosiłabym jednak, żeby osoby, które odwiedzają naszego bloga pisały pod rozdziałem ,, czytam ". Byłby to dla nas znak, że mamy czytelników i na pewno byłaby to też spora motywacja. Być może wtedy rozdziały będą się pojawiać się dwa razy w tygodniu i byłyby trochę dłuższe. Pozdrawiam Gazix :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz