poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 5

*Louis*
   Kiedy się trochę ocknąłem z tego co się stało między mną a Lucy, postanowiłem iść jej poszukać. Byłem zły na Justina, za to, że nam przerwał, bo być może teraz bym ją pieprzył. Nie ukrywam, że na tym najbardziej mi zależy, ale oczywiście Lucy nie musi o tym wiedzieć. Nie chcę się bawić w związki, nie jest mi to na rękę. Jest dobrze tak jak jest tyle, że potrzebuje jakiejś dziewczyny do pieprzenia no i właśnie nadarzyła się do tego świetna okazja. Wystarczy, że pobawię się w romantyka, a Lucy już będzie gotowa wejść mi do łóżka, o ile ten gamoń znowu tego nie spieprzy. Była już prawie moja, widziałem, jak chciała mnie pocałować. Już w szpitalu przyszedł mi do głowy ten genialny pomysł, ale nie do końca wypalił, dlatego postanowiłem kontynuować go dzisiaj i zaprosiłem Lucy na moją imprezę.
  Obszedłem cały salon i kuchnię na dole, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Lucy. Może weszła na górę? Postanowiłem to sprawdzić i już miałem wejść po schodach, kiedy zauważyłem przy barierce Kate rozmawiającą... zaraz z Justinem? Tak to zdecydowanie był on i nawet się śmiali. Ta dziewczyna potrafi zaskakiwać, widziałem jak nas patrzyła jak by chciała powiedzieć ,, Dla mnie i tak jesteście moralnym zerem ", a teraz w najlepsze rozmawia z moim przyjacielem. Boję się tylko, że Justin chce ją tylko przelecieć, a wtedy Lucy na pewno byłaby zła na mnie za to, że nie ostrzegłem Kate co planuje mój przyjaciel. Chociaż Kate nie wydaje się łatwa, więc nie powinna ulec Justinowi.    Pomijając ten fakt, podszedłem do niej delikatnie odciągając ją od Justina. Z jej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
  - Czego chcesz? - zapytała oschle.
  - Nie wiesz może gdzie jest Lucy? Nigdzie jej nie mogę znaleźć.
  - Ostatni raz, kiedy ją widziałam była z tobą.
   Justin uśmiechnął się pod nosem.
  - Może się speszyła. - zasugerował nie przestając się uśmiechać - Chyba wszedłem w nieodpowiednim momencie.
  - O czym ty mówisz? - wychwyciła natychmiast Kate patrząc na przemian to na mnie to na Justina nic nie rozumiejącym wzrokiem.
   W myślach przyłożyłem Justinowi za to, że się wygadał. Kate od początku mnie nie lubiła. Zawsze kiedy mnie widzi rzuca mi takie spojrzenia jakby chciała mnie zabić. Dziwi mnie dlaczego zgodziła się przyjść na moją imprezę. Lucy musiała ją pewnie bardzo długo namawiać.
  - Ohh, umm Justin ma na myśli, to, że rozmawialiśmy o prywatnych sprawach i on... podsłuchał część naszej rozmowy - próbowałem się tłumaczyć, chociaż przyznam, że to była najgłupsza wymówka jaką kiedykolwiek słyszałem. Posłałem Justinowi błagające spojrzenie i na szczęście mój przyjaciel wiedział co robić
  - Kate, nie masz się czym przejmować, naprawdę. Jest tak jak mówi Louis. - powiedział do niej uspakajająco - Chodźmy się czegoś jeszcze napić
  Zanim Kate zdążyła się sprzeciwić, Jus pociągnął ją za rękę w przeciwna stronę, a ja poszedłem na górę, szukać Lucy
*Lucy*
   Kiedy wracałam do domu taksówką po drodze Louis dzwonił do mnie trzy razy, ale za żadnym nie odebrałam. Nie byłam w stanie z nim rozmawiać, poczułam wstyd po tym co się wydarzyło w ogrodzie. Nie chodzi tu oczywiście o Justina. Wysłałam mu tylko wiadomość o takiej samej treści co do Kate i Lily.

  "Źle się poczułam i postanowiłam wrócić do domu. Mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe."

   Jednak chwilę później dostałam od niego odpowiedź.

   "Może jednak wrócisz na imprezę? Wiem, że nie wyszłaś przez złe samopoczucie. Wybacz mi za tamtą sytuację w ogrodzie. Jeśli wrócisz, dopilnuję, żeby tym razem Justin ani nikt inny nam nie przeszkodził."

   Nie miałam zamiaru powtarzać tego co zamierzaliśmy zrobić, ale pomyślałam, że może postąpiłam zbyt pochopnie od razu wychodząc od Louisa. Mogę się przecież dobrze bawić bez niego.

   "W sumie czemu nie, ale nie mam zamiaru robić powtórki z rozrywki, od razu ostrzegam."
   Prawie od razu telefon ponownie zawibrował mi w ręce

   "Czyli to znaczy, że nie dostanę od ciebie całusa? :( "

   "Tak, właśnie to znaczy Louis"

   Potem schowałam telefon do torebki, nie zamierzając już więcej odpisywać na smsy i kazałam taksówkarzowi zawrócić z drogi do miejsca z którego mnie odebrał. Na szczęście nie był to ten sam taksówkarz, który zawoził mnie i moje przyjaciółki za pierwszym razem.
  - Na pewno, chce pani zawrócić? - upewnił się mężczyzna w średnim wieku, zsuwając z nosa swoje duże okulary podobne do tych, które nosił Harry Potter.
  - Tak, proszę zrobić to o co proszę.
   Taksówkarz bez reszty zbędnych pytań, zawrócił z drogi i skierował samochód w przeciwną stronę.
Po mniej niż pięciu minutach znów stanęliśmy pod ogromną rezydencją Louisa. Na szczęście nie zdążyliśmy daleko odjechać, dlatego droga zajęła tak mało czasu.
  - Ile płacę? - zwróciłam się w stronę kierowcy, wyciągając z torebki portfel.
  - Nic, niech pani da sobie spokój. Ledwo zdążyliśmy ruszyć z miejsca. - uśmiechnął się życzliwie. Chyba musiał mieć dzisiaj dobry humor. Tym lepiej dla mnie, że nie muszę płacić, bo inaczej nie wiem czy starczyło by mi na drogę powrotną, po zakończeniu imprezy.
  - Dobrze. Dziękuję panu bardzo. - posłałam mu miły uśmiech i pociągnęłam za klamkę w drzwiczkach.
  - Miłej zabawy życzę. - rzucił mi jeszcze taksówkarz zanim zamknęłam drzwi.
   W polepszonym nastroju, ruszyłam przed siebie. Przekroczyłam nadal otwarta główną bramę i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, bo muzyka dudniła już na tyle głośno, że z pewnością nikt by nie usłyszał mojego pukania. Drzwi chwilę później otworzyły się, ale nie stanął w nich tak jak poprzednio Louis. Otworzył je ktoś z gości, ale zanim zdążyłam zobaczyć kto, ta osoba wtopiła się w tłum.
   Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie mogłam dostrzec Louisa, ale za to zobaczyłam Kate rozmawiającą z Justinem przy barku z alkoholem w ręce. Zdziwiłam się na ten widok, bo na początku Kate mówiła na Justina "głuptok", ale cóż moja przyjaciółka szybko zmienia zdanie.          Zaczepiłam stojącą niedaleko mnie wysoką blondynkę z nadzieją, że może ona wie gdzie jest Louis. Chciałam go znaleźć, żeby powiadomić go o swoim przyjściu i wyjaśnić mu całą tą sytuację sprzed kilkunastu minut. Czułam się z tym jakoś niezręcznie, dlatego chciałam wyjaśnić mu to co się stało. W zasadzie to boję się, że zaczynam się w nim powoli zakochiwać. Staram się za wszelką cenę odgonić tą myśl od siebie i dlatego uważam, że to co chciałam zrobić było pomyłką. Nie powinnam tego chcieć. Ani ja ani on. Możemy co najwyżej zostać przyjaciółmi. Nie tylko przez sposób w jaki się poznaliśmy, ale głównie dlatego, że pochodzimy z dwóch różnych światów. On jest gwiazdą sportu, a ja...? Zwykłą nastolatką, w dodatku jeszcze nie skończyłam szkoły...
   Blondynka, którą zapytałam o Louisa, powiedziała mi, że widziała go jak szedł na górę z jakąś dziewczyną. Dziewczyną? Czy to możliwe, żeby on pieprzył się po kątach z jakąś laską, kiedy przed chwilą chciał mnie pocałować? Pomyślałam, że może coś jej się pomyliło i biegiem poszłam na górę, uprzednio dziękując jej za pomoc. Nie wiedziałam, w którym pomieszczeniu może być Louis. Na górze było dużo sypialni i łazienek, był też nawet pokój gier i prywatna siłownia Louisa.
 Nagle, gdy zbliżyłam się do jednej z zamkniętych sypialni usłyszałam długi, przeciągły jęk. Byłam prawie pewna, że należał on do osoby, której właśnie szukałam.
  - Ohh, Alyssa, właśnie tak kochanie. - mówił męski, lekko zachrypnięty głos.
   Z zaciśniętym gardłem, nacisnęłam cicho klamkę i uchyliłam drzwi. Zobaczyłam jakąś dziewczynę na kolanach przed Louisem, robiącą mu loda. Myślałam, że za chwilę zwymiotuję, dlatego pospiesznie odwróciłam się, zamykając z trzaskiem drzwi. Nie wiem czemu, ale coś we mnie pękło. Poczułam się zdradzona. Miałam do niego żal o to, emocje się we mnie wprost gotowały. Na początku chciało mi się płakać, a teraz rozpacz przerodziła się w złość na tyle silną, że powstrzymywałam się, żeby nie wejść do tego pokoju jeszcze raz i nie powyrywać tej dziwce wszystkich kudłów. Rozum mi mówił, że nie powinnam być zła, bo w końcu nie jesteśmy razem, ale w tym momencie mnie to nie obchodziło. Chciał się ze mną całować w ogrodzie, a teraz pozwala na to, żeby jakaś plastikowa lala, robiła mu dobrze? Czy chciał po prostu się ze mną zabawić jak z nią, bawiąc się w pieprzonego romantyka?!
   Zacisnęłam zęby i wściekła zeszłam na dół. Byłam pewna, że Louisowi chodziło wyłącznie o to. W końcu każdy gwiazdor taki jest. Jak mogłam pomyśleć, że mogłoby być inaczej?
   Byłam już na dole i właśnie podchodziłam do barku, napić się jakiegoś mocnego drinka, żeby nieco uspokoić buzujące we mnie emocje, kiedy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego przede mną Louisa.
  - Lucy, to ty byłaś na górze i weszłaś do mojej sypialni?
   Postanowiłam udawać przed Louisem, że o niczym nie wiem, ale postanowiłam też, że ze mną nie będzie miał tak łatwo. Pokażę mu na co stać Lucy Swan.
  - Przyjechałam tu z powrotem dopiero przed chwilą. Szukałam cię, ale nie znalazłam, więc postanowiłam napić się jakiegoś drinka. Chcesz też? - zapytałam najsłodszym głosikiem na jaki było mnie stać.
   Louis miał zmieszany wyraz twarzy. Najwyraźniej nieco zbiłam go z tropu. Prawdopodobnie spodziewał się, że przyznam się, do tego, że widziałam go w nieciekawej sytuacji i wybuchne gniewem.
 - Umm, nie dzięki jakoś nie mam ochoty na alkohol. - odpowwiedział drapiąc się po karku i wbijając zawstydzony wzrok w podłogę.
   Pokiwałam głową i nalałam sobie wódki z lodem i sokiem, po czym zaczęłam kontynuować rozmowę.
  - Byłeś w sypialni się przebrać czy po co tam poszedłeś? - spytałam niby od niechcenia
  - Ymmm... nie, znaczy... tak. Oblałem się sokiem, więc poszedłem zmienić spodnie. - kłamał Louis. Dobrze widziałam, że się nie przebierał. Poza tym miał te same spodnie co poprzednio. To było beznadziejne kłamstwo. Jeśli chciał, żebym w to uwierzyła mógł przynajmniej przebrać te spodnie na inne albo wymyślić coś lepszego, jednak nie zamierzałam mu tego mówić.
  - Ohh, rozumiem. Postaraj się teraz nic na siebie nie wylać.
  - Tak, na pewno nie wyleję... Przepraszam cię, ale muszę iść do.... umm za chwile wracam. - rzucił na szybko i odszedł pospiesznie gdzieś w tłum tańczących gości.
    "Jesteś taki żałosny" pomyślałam patrząc na niego z politowaniem kiedy odchodził. "A mimo to on ci się podoba" - mówiło coś w środku mnie. "Nie, to dupek" - odpowiedziałam w myślach mojemu wewnętrznemu głosowi i ruszyłam w tłum tańczących ludzi.
  - Mogę panią prosić do tańca? - zapytał jakiś chłopak mniej więcej odrobinę po dwudziestce w wieku Louisa.
   Już miałam powiedzieć mu jakąś banalną wymówkę, kiedy stwierdziłam, że może uda mi się zagrać tym Louisowi na nerwach. Skoro on może to ja też.
  - Z chęcią. - uśmiechnęłam się i podałam mu rękę
  - Jestem Niall. - przedstawił się, ciągnąc mnie w głąb salonu.
  - Lucy.
  - Piękne imię. Prawie tak piękne jak ty.
   Zarumieniłam się i schowałam twarz we włosach. Niall był naprawdę przystojny. Miał czuprynę blond włosów, jasną cerę i błękitne oczy. Był wyższy ode mnie o dwie głowy, ale zresztą jak każdy. Nie należę do wysokich osób.
  - Znasz Louisa?
   To pytanie mnie nieco zdziwiło. Chyba normalne, że go znam skoro mnie tu zaprosił, zresztą jak pewnie każdy. Nie sądzę, żeby Louis zapraszał osoby, których nie zna, dlatego to samo powiedziałam Niallowi.
  - Więc chyba nie znasz go zbyt dobrze. - zaśmiał się chłopak. - Louis zaprasza nawet przypadkowe dziewczyny, których nie zna, żeby potem się z nimi bzykać. Z jedną już chyba to zrobił, bo widziałem jak bierze jakąś na górę. Nie powinienem tego mówić, bo to mój dobry kolega, ale chciałem cię po prostu ostrzec. Szkoda mi takiej ładnej dziewczyny jak ty, dlatego uważaj na niego.
   Wszystkie moje podejrzenia się potwierdziły. Louis jest typowym kobieciarzem, żeby nie nazwać go męską dziwką. Byłam wdzięczna Niallowi, że mnie przed nim ostrzegł.
  - Dziękuję ci Niall za ostrzeżenie, z pewnością będę na niego uważać.
   Niall pokiwał głową, a potem oboje daliśmy się porwać w wir tańca do piosenki "Someone like you" Adele. Po chwili tańca postanowiłam dowiedzieć się od niego parę rzeczy.
  - A w zasadzie to skąd znasz Louisa?
  - Poznaliśmy się na wspólnym meczu. Ja też jestem piłkarzem tyle, że nieco mniej znanym niż Louis. Gram w Doncaster Rovers.
  - Ahh, tak chyba cię kojarzę. Niall Horan, prawda?
  - Dokładnie. - Niall uśmiechnął się z dumą. - Oglądasz, mecze Doncaster Rovers?
  - Czasami zdarzyło mi się zobaczyć.
   Niall w pewnym momencie mocniej mnie objął, a ja wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Kątem oka zobaczyłam zazdrosne spojrzenie Louisa, ale natychmiast odwrócił wzrok, kiedy zobaczył, że się na niego patrzę. Chwilę potem Louis stanął przy nas i odepchnął Nialla ode mnie.
  - Odbijany, przyjacielu. - powiedział zadowolony, obejmując mnie w tali tak jak poprzednio robił to Niall.
  - Co ty robisz? - zapytałam z pretensją w głosie, niechętnie kładąc mu ręce na ramionach.
  - Teraz ja będę z tobą tańczył, nie podoba ci się? 
  - Nie.
  - Jesteś na mnie zła?
  - Skąd. Niby dlaczego miałabym być zła? - starałam się brzmieć naturalnie, ale trochę mi to nie wychodziło, ponieważ prawda była taka, że byłam na niego okropnie zła. Nie mogłam uwierzyć, że zaprosił mnie tu tylko po to, żeby mnie przelecieć.
  - Mówisz tak jakbyś była na mnie za coś wkurzona. Niall ci coś o mnie powiedział? - Louis chyba zaczął się domyślać o co mi chodzi, ale ja uparcie milczałam. W tle usłyszałam jak poprzednia piosenka się skończyła i teraz ktoś włączył coś szybkiego, ale Lou odwrócił się i gestem pokazał, żeby włączyć coś wolniejszego. Z głośników popłynęła więc wolna piosenka "Say Something" - A great big world.
  - Nie wierz mu. - odezwał się po chwili patrząc na mnie z miną zbitego pieska.
  - Nawet nie wiesz co mi powiedział.
  - Czyli przyznajesz się, że coś ci o mnie nagadał. - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie
  - Może.
  - Lucy, proszę powiedz. Co on mówił?
   Chciałam się jeszcze pobawić z Louisem w podchody, ale stwierdziłam, że dłużej tak nie mogę. Musiałam mu wszystko wygarnąć. Nie byłam już dłużej w stanie ukrywać mojej złości tymbardziej, że było to po mnie widać.
  - To że jesteś zwykłym dupkiem i od początku chodziło ci tylko o to, żeby mnie przelecieć! - wykrzyczałam. - Ale nie obwiniaj Nialla o swoje niepowodzenie. Już wcześniej się tego domyśliłam jak tylko zobaczyłam cię z tą dziewczyną w twojej sypialni.
   Louis był kompletnie zbity z tropu. Otworzył usta ze zdziwienia i puścił mnie, a ja wykorzystując okazję odwróciłam się do niego plecami i poszłam przed siebie. Nie chciałam wychodzić jeszcze z imprezy. Moja gra się dopiero zaczęła. Chciałam flirtować z każdym i pokazać mu, że tylko on nie może mnie mieć. Moim celem było pokazanie mu, że dla mnie jest zerem, jednak na razie potrzebowałam wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.
   Zanim zdążyłam dojść do drzwi, poczułam czyjaś silną rękę na ramieniu.
  - Lucy, daj mi wytłumaczyć.
  - Zostaw mnie. - strąciłam jego rękę z obrzydzeniem i wyszłam przed willę.
   Na szczęście Louis nie poszedł dalej za mną, więc mogłam spokojnie usiąść i pozbierać myśli. Przysiadłam sobie nad oświetlonym basenem i spojrzałam w swoje odbicie na tafli wody. Patrząc na nie, widziałam zagubioną dziewczynę, która nie jest do końca pewna swoich uczuć. Nie wiem czemu, ale pomimo tego co się dowiedziałam o Lousie i w jakiej sytuacji go zastałam nie potrafiłam przestać o nim myśleć. W mojej głowie cały czas odtwarzał mi się obraz, gdy prawie się pocałowaliśmy w ogrodzie. Miałam nieodparta chęć zrobić mu na złość, wywołania u niego zazdrości, ale obawiam się, że on szybko znajdzie sobie jakieś pocieszenie. Stwierdziłam więc, że moja zemsta będzie tu bez sensu i dam sobie ze wszystkim spokój.
*Louis*
   Lucy otworzyła ze złością drzwi i wyszła na dwór. Nie poszedłem za nią. Chciałem dać jej trochę czasu na przemyślenia. Źle, że się dowiedziała prawdy o mnie w taki sposób. Myślałem, że przynajmniej zdążę się z nią bzyknąć, ale pech chciał, że akurat Niall musiał wszystko wygadać. Mimo to nie byłem na niego zły. Szczerze to było mi nawet żal Lucy. Dziewczyna chyba się we mnie zabujała. Nie powinna się zakochiwać w kimś takim jak ja, ale to ja dałem jej do tego podstawy, dlatego postanowiłem naprawić przynajmniej po części swój błąd.
   Wyszedłem z domu i rozejrzałem się dookoła. Nad brzegiem basenu siedziała szczupła, niska dziewczyna o jasno- brązowych włosach. To była ona. Wolnym krokiem zbliżyłem się do niej i przysiadłem się obok.
  Lucy nawet nie podniosła na mnie wzroku. Siedziała wpatrzona w swoje odbicie ze smętnym wyrazem twarzy. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, aż postanowiłem pierwszy coś powiedzieć.
  - Wiem, że pewnie masz mnie teraz za skończonego dupka, ale...
  - To prawda. Jesteś zwykłą świnią. - przerwała mi w połowie zdania Lucy.
   Westchnąłem z rezygnacją, ale dalej kontynuowałem swój monolog
  - Nie chciałem, żebyś dowiedziała się tego i to w taki sposób, ale teraz żałuję tego, że chciałem ci zrobić takie świństwo. To znaczy nadal uważam, że jesteś gorącą laską, ale jesteś dobrą osobą. Nie powinienem tak cię potraktować. Nie zasługujesz na to.
  - Wow. Myślałam, że nigdy nie usłyszę czegoś takiego z twoich ust.- powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem. - Jestem w szoku, ale to nie znaczy, że ci wybaczyłam. W zasadzie chciałeś mnie przelecieć i co potem? - podniosłą swój wzrok na mnie, wyczekująco
  - Myślałem, że będziemy tak jakby przyjaciółmi od.... no wiesz... - zacząłem zmieszany
  - Od seksu? - dokończyła za mnie Lucy.
  - No właśnie.
   Nie miałem odwagi, żeby się potem odezwać. Myślałem, że Lucy zaraz mi przyłoży, jednak nic takiego się nie stało. Ona po prostu z powrotem patrzyła w spokoju na wodę, nic nie mówiąc. Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy, odezwała się melancholijnym głosem.
  - Miałeś mnie za łatwą od samego początku? Od samego początku chciałeś mnie tylko pieprzyć?
   Nie odezwałem się. Postanowiłem taktownie milczeć, bo co niby miałem jej odpowiedzieć? Tak, Lucy właśnie tak było? Jednak ona była mądra. Domyśliła się mojej odpowiedzi. Pokiwała głową ze zrozumieniem i wstała.
  - Muszę już iść.
   Automatycznie również i ja poderwałem się z miejsca.
  - Lucy, przepraszam - mówiłem błagalnym tonem. Coś w mojej głowie nie pozwalało mi jej stracić. Nie chciałem, żeby odeszła i nigdy więcej się do mnie nie odezwała. Po prostu musiałem ją zatrzymać.
  - Muszę już iść. - powtórzyła z naciskiem i odwróciła się kierując się w stronę wyjścia z mojej rezydencji.
  - Może, przynajmniej cię odwiozę? - zaproponowałem nieśmiało.
  - Przecież piłeś.
    "No tak musiałem wypić ten cholerny alkohol". Zrezygnowany spojrzałem smutno na oddalającą się Lucy, i krzyknąłem za nią.
  - Mogę chociaż do ciebie jutro zadzwonić?
   Odwróciła się na moment.
  - Nie wiem. - powiedziała prawie niesłyszalnie, po czym wyszła z terenu mojej posiadłości, zniknęła za zakrętem i całkowicie straciłem ją z zasięgu wzroku.





                                                                           ***      
Koniec rozdziału 5, czytasz = komentujesz ;) do następnego! <3  PS: pojawiły się nowe postacie w zakładce "Bohaterowie" /Lucix i Gazix

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz