środa, 8 czerwca 2016

Rozdział 6

*Louis*
   Następnego dnia, po imprezie obudziłem się z wielkim kacem. Po wyjściu Lucy było mi strasznie głupio, chciałem zapomnieć o wszystkim i dlatego trochę za dużo wypiłem. W dodatku wylądowałem w łóżku z Jane. Dla wyjaśnienia ja i Jane kiedyś mieliśmy ze sobą pewien układ. Łączył nas seks, ale w końcu Jane stała się wobec mnie zaborcza. Kontrolowała mnie na każdym kroku, chciała stałego związku, a ja nie chciałem się w coś takiego pakować, więc po prostu odciąłem się od niej. Sam nie wiem po co ją wczoraj do siebie zaprosiłem. Może dlatego, że wiedziałem jak to się wszystko skończy, ale i tak jestem na siebie strasznie zły. Lucy miała rację. Jestem zwykłą świnią, wykorzystuje kobiety tylko do seksu, ale niestety ja już taki jestem i chyba nie umiem się już zmienić.
   Nie chętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki tabletkę na ból głowy i popiłem sokiem pomarańczowym stojącym na blacie. Nie miałem ochoty nic jeść, dlatego wróciłem do mojej sypialni, żeby się przebrać. Założyłem luźne w kroku spodnie dżinsowe i białą bluzę z logo mojego klubu. Zerknąłem na zegarek stojący na mojej szafce nocnej. Było już 20 minut po 12. Postanowiłem, więc zadzwonić do Lucy i spróbować ją jeszcze raz przeprosić, chociaż byłem pełen wątpliwości czy ode mnie odbierze. Rozejrzałem się po pokoju, ale nigdzie nie mogłem dostrzec swojego telefonu, więc zszedłem do kuchni z myślą, że może tam go zostawiłem.
Rzeczywiście mój Iphone leżał na kuchennym stole. Chwyciłem go i wcisnąłem zieloną słuchawkę przy nazwisku Lucy. Czekałem cztery sygnały i już miałem zrezygnować i się rozłączyć, kiedy usłyszałem jej cichy głos.
  - Słucham?
  - Hej Lucy. - przywitałem się.
  - Kto mówi? - zapytała, a w jej głosie było słychać rozkojarzenie.
  - No jak to kto, przecież masz mój numer. To ja Louis.
  - Ah, to ty. - westchnęła - Nie spojrzałam na wyświetlacz.
  - Inaczej byś nie odebrała? - spytałem chociaż to pytanie brzmiało bardziej jak stwierdzenie.
  - Bingo.
  - Słuchaj wiem co o mnie sobie pewnie teraz myślisz, ale pozwól mi wytłumaczyć. - zacząłem błagalnie.
  - Nie i nie dzwoń do mnie więcej. - zażądała twardo Lucy. - Zresztą tu nie ma nic do tłumaczenia, Louis. Ja już wszystko wiem.
   Zanim zdążyłem się odezwać usłyszałem przerywane połączenie. Próbowałem zadzwonić do niej jesze raz ale po jednym sygnale włączyła mi się jej poczta głosowa. Zdenerwowany rzuciłem komórką o blat. Nie wiem czemu, ale w tej dziewczynie było coś co mnie do niej przyciągało. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Najpierw rzeczywiście chciałem ją tylko posuwać, ale wczoraj, gdy zobaczyłem ból w jej oczach, kiedy dowiedziała się prawdy zrobiło mi się tak głupio i było mi jej strasznie żal. Nie chciałem, żeby przeze mnie było jej smutno. To  nie znaczy oczywiście, że zmieniłem zdanie o angażowaniu się w stałe związki. Ja po prostu chcę się z nią pogodzić i mieć z nią dobre relacje. Tylko na tym mi zależy.
   Ułożyłem więc w głowie idealny plan. Zdobędę jej adres i złożę jej niespodziewaną wizytę. Tylko skąd ja go wezmę? Tego nie przemyślałem, ale zaraz w końcu nazywam się Louis Tomlinson. Ja zawsze dostaje to czego chcę. Wystarczy trochę poszperać w internecie i na pewno znajdę to co chcę. Poszedłem więc na górę i otworzyłem laptopa. Wpisałem w wyszukiwarkę Lucy Swan. Jako pierwsze wyskoczyło mi jej konto na facebooku. Kliknąłem w nie, bo pomyślałem, że może uda mi się dzięki temu czegoś dowiedzieć. Niestety na jej profilu nie było podane zbyt dużo informacji. Dowiedziałem się tylko tyle, że mieszka w Sheffield - jednej z dzielnic w Doncaster niedaleko ode mnie. Przejrzałem jeszcze jej zdjęcia. Na jednym zdjęciu była razem z Kate. Zdjęcie mogłoby się wydawać zupełnie zwyczajne, jednak dla mnie miało duże znaczenie. Powiększyłem je i przyjrzałem się z bliska. Poznawałem tę okolicę. W tle za Kate i Lucy było widać strumyk i kilka ceglanych domków poustawianych równo obok siebie. Wiedziałem jak tam dojechać. Nie miałem co prawda pewności czy w jednym z tych domków mieszka Lucy, ale zawsze mogę kogoś podpytać o jej adres.
   Wyjąłem z szafy dżinsową kurtkę i ruszyłem do wyjścia. Postanowiłem pojechać moim czarnym range roverem, żeby się za bardzo nie wyróżniać.Wziąłem jeszcze z holu kluczyki i pojechałem na poszukiwania Lucy.
*Lucy*
   Po krótkiej rozmowie z Louisem, w złym nastroju wyszłam z pokoju z zamiarem zejścia na dół. Jednak zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam moją mamę klęczącą przy walizce w swojej sypialni. Zapukałam w uchylone drzwi dwa razy i weszłam do pomieszczenia.
  - Mamo, po co pakujesz walizkę, gdzieś się wybierasz? - zapytałam
  - Oh, Lucy. Właśnie miałam ci o tym powiedzieć. Muszę jechać do Danielle. Dzwoniła do mnie wczoraj zapłakana. Rozstała się z Drakiem. Na pewno mnie teraz potrzebuje,więc zaproponowałam jej, że do niej przyjadę. Sama rozumiesz. Nie będzie mnie przez jakiś tydzień. Poradzisz sobie, prawda?
   Danielle to moja starsza siostra. Ma 21 lat i studiuje w Walii. Wyjechała tam od razu po śmierci naszego taty, który zginął w wypadku samochodowym trzy lata temu. Drake to jej narzeczony. No cóż, teraz to były narzeczony. Jestem bardzo blisko z moją siostrą, ale nieczęsto ją odwiedzam, bo bilety lotnicze niestety nie są tanie.
  - Mogę jechać do Danielle z tobą - zapytałam z nadzieją w głosie. - Bardzo się za nią stęskniłam.
  - Lucy, naprawdę będzie lepiej jeśli zostaniesz - powiedziała mama podnosząc głowę znad walizki. - Wiesz, że bilety dużo kosztują, a poza tym za chwilę wychodzę, nawet nie zdążyłabyś się spakować.
  - No dobrze. - zawiedziona, dałam za wygraną. - Tylko pozdrów ode mnie Danielle.
  - Będę o tym pamiętać - zapewniła mnie mama i posłała mi ciepły uśmiech, po czym zapięła walizkę i ruszyła z nią w stronę schodów. Pomogłam jej ją znieść, a potem przytuliłyśmy się na pożegnanie. Patrzyłam jeszcze jak mama idzie do taksówki, wkłada walizkę do bagażnika, wsiada do niej i po chwili rusza.
   Zamknęłam drzwi, kiedy taksówka zniknęła mi z oczu i rozłorzyłam się leniwie na kanapie. Obok mnie zakręcił się mój piesek. Biały maltańczyk, którego nazwałam Sisi. Sisi wdrapała się na kanpę i usiadła mi na brzuchu, drapiąc pazurkami moją bluzkę.
  - Złaź ze mnie Sisi - podniosłam się i posadziłam ją na podłodze, sama również siadając tyle, że na kanapie. Nie chciałam siedzieć w domu sama, dlatego postanowiłam zadzwonić do Lily lub Kate i zaprosić moje przyjaciółki do siebie. Jednak zanim zdążyłam wyciągnąć mój telefon z kieszeni, usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to na pewno moja mama się po coś wróciła, dlatego pospiesznie się podniosłam i otworzyłam drzwi nawet nie zaglądając uprzednio przez wizjer co miałam zawsze w zwyczaju. Ku mojemu zdziwieniu w progu nie stała moja mama tylko... Louis.
  - Skąd masz mój adres? - zapytałam mrużąc podejrzliwie oczy.
  - Twój facebook plus informacje od twoich bardzo miłych sąsiadów. - wyszczerzył się. - Będę musiał im jeszcze raz podziękować. To naprawdę mili i uprzejmi ludzie.
  - A ja chyba będę musiała z nimi poważnie porozmawiać. - oświadczyłam poważnie i już miałam zamknąć Louisowi drzwi przed nosem, kiedy wdarł mi się do domu, rozglądając się po nim dookoła.
  - Jesteś sama?
  - Jak widać. - powiedziałam i podeszłam do niego, chwyciłam go za nadgarstek jak nieposłuszne dziecko i zaczęłam ciągnąć w stronę drzwi.
   Na początku Louis nie stawiał żadnego oporu, nie bardzo wiedząc o co chodzi, ale potem zorientował się co zamierzam zrobić, więc zaparł sę nogami, nie pozwalając mi go wypchnąć za drzwi.
  - Traktujesz tak wszystkich swoich gości? - zapytał z udawaną urazą.
  - Tylko tych nieproszonych.
  - Miło mi. Szoda jednak, żebyś marnowała swoje siły. Ze mną nie wygrasz, jestem od ciebie dużo silniejszy. - stwierdził patrząc na to jak nadal z niepowodzeniem ciągnę go do wyjścia.
  - Czyżby? - puściłam go na chwilę i stanęłam z założonymi rękami.
  - Chcesz się przekonać? - zapytał a na jego twarz wdarł się zadziorny uśmieszek.
  Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Louis wziął mnie, przewiesił sobie przez ramię i zaczął iść w stronę schodów. Szarpałam się z nim i cały czas krzyczałam żeby mnie puścił.
  - No skoro tego chcesz... - westchnął, po czym puścił mnie na chwilę, tak że moja głowa znalazła się na wysokości jego pośladków.
  - Louis!!! - krzyknęłam znowu niezadowolona - Teraz wiszę głową dosłownie przy twoim tyłku!
  - Podoba ci się mój tyłek? - zapytał i mogłabym przysiąc, że znowu głupkowato się uśmiecha.
  - Nie!
  - Zła odpowiedź, kochanie
   Louis znowu mnie opuścił. Tym razem zawisłam niebezpiecznie nad ziemią i pisnęłam przerażona. Kiedy weszliśmy już po schodach, Lou stanął pośrodku korytarza nie wiedząc zapewne w którą stronę ma teraz iść.
  - Tam jest mój pokój. - wskazałam ręką na pokój obok sypialni mojej mamy, nadal zwisając mu przez ramię w niewygodnej dla mnie pozycji.
   Louis wszedł ze mną do mojej sypialni i położył mnie na łóżku. Już myślałam, że wreszcie da mi spokój, ale niestety myliłam się. Zawisł nade mną i przytrzymał mnie za nadgarstki. Dobrze, że nie ma mojej mamy, bo jeśliby teraz weszła do mojego pokoju i zobaczyła nas w tej dwuznacznej sytuacji na pewno miałabym potem wygłaszane dwugodzinne kazanie na temat stosunków seksualnych i o antykoncepcji.
  - Nadal masz wątpliwości co do tego kto jest silniejszy? - zapytał Louis, przygniatając swoimi nogami moje.
  - Nie już nie mam, a teraz możesz mnie puścić - zaśmiałam się.
  - Nie tak szybko. Masz powiedzieć: Louis Tomlinson jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie albo nic z tego.
  - Nie powiem tego.
  - W porządku ja mogę być z tobą w takiej pozycji cały dzień tylko, że jak twoja mama wróci nie wiem co sobie o nas pomyśli.
  - Ona wraca dopiero za tydzień. Pojechała do mojej siostry, która obecnie mieszka w Walii.
   Dlaczego ja mu to powiedziałam? Teraz pewnie będzie odwiedzał mnie codziennie. Powinnam zapanować nad swoim słowotokiem.
  - To dobrze, będę cię odwiedzał codziennie - ucieszył się Louis mówiąc dokładnie to samo co sobie pomyślałam. Niech to szlag.
  - Uhh nie, nie pozwalam ci a tak poza tym to robi mi się niewygodnie. - zaczęłam narzekać. Nawet gdybym chciała go od siebie odepchnąć to i tak nie byłam w stanie, bo moje ręce nadal pozostawały w jego stalowym uścisku nad moją głową.
  - Więc po prostu to powiedz.
   Pewnie nadal bym się z nim targowała, żebym nie musiała tego mówić, ale w obecnej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Dłużej bym już nie zniosła tej pozycji, dlatego postanowiłam mu ulec.
  - Louis Tomlinson jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. - wydusiłam z ogromym niezadowoleniem.
  - Co powiedziałaś, chyba nie usłyszałem. - droczył się ze mną.
  - Przecież powiedziałam, masz mnie teraz puścić. - zażądałam od niego.
  - Powiedz to jeszcze raz, głośniej tak żebym usłyszał, bo wcześniej jakoś nie usłyszałem.
  - To powinieneś zaopatrzyć się w jakiś dobry aparat słuchowy. - mruknęłam wywracając oczami.
   Nagle poczułam w podbrzuszu okropny, przeszywający ból. Skrzywiłam się i syknęłam z bólu. Louis zauważył to i natychmiast mnie puścił, a ja od razu usiadłam na łóżku i skuliłam się, łapiąc się za brzuch.
  - Co się stało? To ja ci zrobiłem? Za długo na tobie leżałem? - zaczął zadawać mi pytania zaniepokojony moją nagłą zmianą zachowania.
  - Nie, to nie ty. Po prostu strasznie mnie rozbolał brzuch. Przepraszam pójdę na chwilę do toalety. Poczekaj tu i nic nie ruszaj.
   Potem szybko wyszłam z pokoju i weszłam do toalety. Usiadłam na kibelku i wszystko się wyjaśniło. Dostałam akurat teraz miesiączki. Po prostu świetnie, idealny moment. Co ja teraz powiem Louisowi. Na pewno będzie pytał co mi jest.
   Gdy już wyszłam po jakiś 10 minutach, Louis tak jak podejrzewałam od razu poderwał się z mojego łóżka z pytaniem co się stało i czy już wszystko ze mną w porządku.
  - Tak jest już okej. To nic takiego. - powiedziałam wymijająco - Nie chcę cię wyganiać Louis, ale trochę źle się teraz czuję, więc myślę, że powinieneś już sobie iść.
  - Jesteś pewna, że to nic takiego? - upewnił się patrząc na mnie badawczo.
  - Tak, to tylko takie... damskie sprawy.
   Na twarzy Louisa pojawił się uśmiech.
  - Masz okres? - zapytał, a raczej stwierdził zadowolony ze swojego odkrycia.
  - Tak, dlatego powinieneś już iść.
   Myślałam, że dłużej mi zajmie wyganianie go, ale Louis nie mówił już nic więcej tylko zszedł posłusznie na dół i skierował się do wyjścia. Pożegnałam się z nim jeszcze krótko, a później wróciłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon i zdecydowałam zadzwonić do mojej koleżanki z klasy - Cassie, dowiedzieć się kiedy są przygotowania do egzaminu z matematyki i dowiedzieć się co było zadane. Jestem już w ostatniej klasie liceum i za kilka miesięcy będę miała egzaminy końcowe, dlatego wolę powoli zacząć się do nich przygotowywać. Przerwa świąteczna skończyła się już dawno, jednak ja siedziałam do tej pory w domu z racji mojego pobytu w szpitalu. Niestety od poniedziałku wracam do szkoły i znowu wrócę do moich codziennych obowiązków.
  - Halo? - odezwała się Cassie w słuchawce
  - Hej Cassie. Dzwonię po lekcje. Powiesz mi co było zadane?
  - Jasne, zaraz ci wszystko podam. Słyszałam, że byłaś w szpitalu, lepiej się już czujesz? To było coś poważnego? - w głosie Cassie słychać było zmartwienie.
  - Teraz czuje się już dobrze. Miałam tylko niegroźny wstrząs mózgu. - uspokoiłam ją. Z Cassie znałyśmy się od trzeciej klasy podstawówki i można powiedzieć, że się przyjaźnimy, ale nie tak mocno jak z Kate czy z Lily.
  - Tylko?! Dziewczyno, mówisz mi że miałaś wstrząs mózgu, leżałaś w szpitalu a ja mam uwierzyć, że to było tylko?
   Opowiedziałam jej więc wszystko. No dobra może nie do końca wszystko. Przedstawiłam Cassie tą samą historyjke co mojej mamie. Nie mogłam narażać na cokolwiek Louisa, w końcu mu to obiecałam, a ja obietnic dotrzymuje. Gadałyśmy z dobre pół godziny, dopóki nie usłyszałam ponownego dzwonka do drzwi. Pożegnałam się, dlatego z Cassie i zeszłam na dół zobaczyć kto znowu postanowił zakłócić mój spokój. Przez wizjer zobaczyłam Louisa  z siatką z supermarketu w ręce. Przewróciłam oczami i otworzyłam mu drzwi.
  - Znowu ty? Przecież mówiłam ci, że nie za dobrze się teraz czuje.
   Louis zignorował moją uwagę ii wtargnął do środka.
  - Wiesz co jest najlepsze, kiedy kobieta ma okres? Słodycze i kiszone ogórki! - wykrzyknął i zaczął wypakowywać na stół zawartość siatki.
   Kładł po kolei: batoniki czekoladowe, bitą śmietanę, dwa litrowe kubełki lodów, cztery paczki kwaśnych żelków, pudełko z czekoladkami nadziewanymi różnymi smakami i całe duże pudełko kiszonych ogórków.
  - Myślisz, że ja to wszystko zjem? - zapytałam obrzucając wzrokiem stos jedzenia na moim stole.
  - Oczywiście, że nie. Ja to z tobą zjem.
  - Jesteś nienormalny. - zaczęłam się śmiać. - Nawet we dwójkę tyle tego nie zjemy.
  - Cóż, w końcu mamy na to tydzień, więc myślę, że jednak zjemy.
  - Chcesz powiedzieć, że będziesz u mnie nocować? - spytałam z niedowierzaniem.
  - Bardziej miałem na myśli to, że  będę cię codziennie odwiedzać, ale oczywiście chętnie przystanę na twoją propozycję.
  - Nie, lepiej będzie jak mnie będziesz tylko odwiedzać.
  - Czyli zgadzasz się, żebym do ciebie przychodził? Ooo jesteś taka kochana. - Louis podszedł do mnie z rozłożonymi rękami i mnie przytulił , a raczej ścisnął tak, że na moment zabrakło mi powietrza w płucach.
  - Nawet gdybym się nie zgodziła to i tak byś mnie odwiedzał, więc co za różnica co powiem? - stwierdziłam delikatnie go od siebie odpychając.
  - W sumie racja. Może obejrzymy razem jakiś film? - zaproponował Louis, otwierając paczkę żelków i wyciągając ją w moim kierunku.
   Wzięłam od niego kilka i podeszłam do telewizora.
  - Jestem za. Jaki oglądamy film?
  - A jakie masz?
   Schyliłam się przeszukując moją biblioteczkę z filmami i zaczęłam wymieniać tytuły.
  - Trzy metry nad niebem, Frank, Anabelle...
  - Anabelle! - wykrzyknął entuzjastycznie Louis podchodząc do biblioteczki i biorąc odpowiednią płytę.
  - Nie, nie lubię horrorórw. Zawsze się na nich boję a potem nie mogę zasnąć w nocy.
  - Możesz się we mnie wtulić. Służę ramieniem. - puścił mi oczko i włożył płytę do odtwarzacza zanim zdążyłam ponownie zaprotestować.
   Kiedy na ekranie pojawiło się menu, Louis wcisnał na pilocie przycisk start i zaczęliśmy oglądać. Na początku sceny nie były, aż takie straszne, ale potem się przeraziłam i schowałam głowę w poduszki. Louis widząc to zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
  - Jestem wygodniejszy niż te poduszki.
  - No dobra, może rzeczywiście. - przyznałam i ułożyłam głowę na jego kolanach, a chwilę później jego lewa ręka oplotła moją talię.
   Po kilkunastu minutach leżenia w tej samej pozycji zrobiło mi się niewygodnie i zaczęłam się wiercić próbując znaleźć wygodniejszą pozycję, kiedy nagle usłyszałam stłumiony jęk Louisa.
  - Lucy, błagam nie wierć się tak, jeśli nie chcesz, żeby twoja poduszka zrobiła się twarda. - powiedział niskim, zachrypniętym głosem.
   Dobrze wiedziałam o co mu chodzi i zawstydziłam się. Jestem pewna, że w tamtym momencie moje policzki zrobiły się purpurowe, dlatego przysłoniłam je włosami.
  - Umm, przepraszam. - wymamrotałam i położyłam się z daleka od jego krocza, tak, że byłam na skraju kanapy. Nie odważyłam się już zmienić pozycji do końca trwania filmu. Tylko podczas jednej ze straszniejszych scen wtuliłam się w tors Louisa.
   Gdy na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe, podniosłam głowę ze swojego miejsca i wyjęłam płytę z odtwarzacza. Za oknem było już ciemno chociaż dopiero kilka minut temu wybiła osiemnasta. Zza chmur wyłonił się  księżyc, a jego blada poświata wpadała przez okno. Co prawda zostawałam już w domu kilka razy sama na noc, ale dzisiejsza noc zapowiadała się straszna. Szczerze mówiąc czułabym się bezpieczniej gdyby Louis został u mnie dzisiaj na noc, ale nie miałam odwagi mu tego zaproponować.
  - Zagramy w dziesięć pytań? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa. - Chodzi w tym o to, że zadajemy sobie nawzajem pytania na zmianę. Każdy może zadać dziesięć. - wyjaśnił.
  - Okej. - zgodziłam się i usiadłam na kanapie obok niego. - Więc zaczynaj.
  - Mieszkasz tylko z mamą? - zadał pierwsze pytanie Louis.
  - Tak. Mój tata zmarł w wypadku samochodowym trzy lata temu.
  - Przykro mi.
   Na chwilę ogarnął mnie smutek na samo wspomnienie o śmierci taty, ale szybko wróciłam do porządku i kontynuowałam grę.
  - A gdzie mieszkają twoi rodzice?
  - Mama w Londynie, czasami ją odwiedzam, albo ona mnie, a tata... nie wiem. W zasadzie nie obchodzi mnie to. - Louis zacisnął szczękę i spuścił wzrok. Chciałam go jeszcze delikatnie wypytać o ojca, jednak on zadał mi następne pytanie.
  - Co chcesz robić po skończeniu szkoły?
  - Pójdę na uniwersytet o ile zdam dobrze egzaminy końcowe i się tam dostanę, a skąd wiesz, że nadal chodzę do szkoły?
  - Widziałem twój dowód osobisty w szpitalu, kiedy musiałem udawać twojego narzeczonego, zapomniałaś? Dobra, teraz ja, a więc...
  - Hej, to się nie liczyło teraz moja kolej - zaprotestowałam - Co się stało z twoim tatą?
  - Nie chcę odpowiadać na to pytanie. - nagle zobaczyłam jak w oczach Louisa zalśniły łzy. Zrobiło mi się go szkoda, chyba jego tata musiał go strasznie zranić.
   Bez słowa przytuliłam go i pogłaskałam uspakajająco  po plecach.
  - W porządku, nie musisz mi nic o nim mówić.
  - Dzięki. - odpowiedział cicho wtulając się we mnie.
   Potem Louis zadawał mi jeszcze pytania związane ze szkołą i przyjaciółmi. Jakie mam oceny, z kim się przyjaźnię i tym podobne, a ja podpytałam go trochę o jego karierę. I tak z dziesięciu pytań zrobiło się koło dwadzieścia. Zanim się spostrzegłam zegar pokazał godzinę 21.
  -   Będę  się juże zbierał. Późno już. - oświadczył podnosząc się z kanapy.
  - Nie! - poderwałam się natychmiast. - To  znaczy... umm chciałam, żebyś został, bo tak ciemno już i... wogóle - poprawiłam się, kiedy spotkałam zdziwione spojrzenie Louisa.
  - Niech zgadnę. Chcesz żebym został u ciebie na noc, bo boisz się spać sama po tym horrorze? - zapytał ze śmiechem.
  - No.... właśnie, ale to twoja wina, bo ty mi puściłeś ten horror i to przez ciebie się teraz boję.
  - No dobra, tylko nie mam się w co przebrać do spania.
  - Dam ci jakąś bluzkę Drake' a z pokoju Danielle. - machnęłam ręką i zaczęłam wchodzić na górę. Widząc to, Louis podreptał za mną.
  - Kto to jest Drake? - zapytał dorównując mi kroku.
  - Były narzeczony mojej siostry - Danielle. - odpowiedziałam krótko, a potem ncisnęłam klamkę do pokoju siostry.
   Podeszłam do jej szafy i wyciągnęłam z niej czarną bluzkę należącą do Drake' a, po czym podałam ją Louisowi.
  - Powinna być dobra.
  - Dzięki. Gdzie masz łazienkę, chciałbym się umyć.
  - Po lewej. - pokazałam na odpowiednie pomieszczenie, a sama weszłam do swojego pokoju po piżamę z zamiarem pójścia do łazienki na dole.
  - Ręczniki są w szafce pod umywalką. A co do spania, to możesz spać w pokoju Danielle. - rzuciłam przez ramię, przeszukując moją szafę w poszukiwaniu jakiejś seksownej piżamki. Nie oceniajcie mnie. Po prostu nie chce wyglądać odpychająco przy Louisie.
  - Ja tam mogę spać z tobą. - stwierdził stojąc w progu łazienki.
  - Nie, Louis. - powiedziałam stanowczo i zeszłam na dół nie chcąc wdawać się z nim w kolejną dyskusję.
   Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, zmyłam makijaż i umyłam zęby, a potem wyszłam z łazienki i rozwiesiłam mokre ręczniki na kanapie w salonie.
   Słyszałam szum wody na górze, więc stwierdziłam, że Louis nadal bierze prysznic, dlatego włączyłam telewizor i ułożyłam się wygodnie na kanapie oglądając kolejny odcinek Kardashianek. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
*Louis*
   Gdy skończyłem brać prysznic, wyszedłem z łazienki w koszulce, którą mi dała Lucy i w bokeserkach. Zajrzałem do jej sypialni, zapytać się gdzie mam powiesić mokry ręcznik, ale ku mojemu zdziwieniu tam jej nie było.
   Nagle z dołu usłyszałem odgłosy dochodzące najprawdopodobniej  z telewizora, więc stwierdziłem, że najpewniej tam jest, dlatego zszedłem po schodach na dół. Kiedy byłem już na dole stanąłem rozczulony widokiem, który zobaczyłem.
   Lucy spała słodko na kanapie trzymając nadal w ręku pilot do telewizora. Jej mokre, długie, kasztanowe włosy spływały po jej ramieniu, zwisając z kanapy. Była ubrana w krótką, cienką, pastelowo - różową bluzkę na krótki rękaw odsłaniającą jej pępek i krótkie spodenki z zawiniętymi nogawkami w czarnym kolorze. Dzięki temu mogłem podziwiać jej szczupłe nogi i płaski brzuch.
   Stałem tak przez chwilę, aż w końcu na palcach wyłączyłem telewizor, rozwiesiłem mój mokry ręcznik na kanapie obok jej ręcznika i wziąłem ostrożnie śpiącą Lucy na ręce tak, żeby jej nie obudzić. Po cichu zaniosłem ją na górę i położyłem ją do jej łóżka, a sam położyłem się obok, korzystając z okazji, że śpi i nie widzi jak się obok niej kładę. Zgasiłem zapaloną lampkę obok jej łóżka i nakryłem nas kołdrą. Chwilę potem, poczułem jak Lucy wtula się w moją klatkę piersiową zapewne myśląc, że to poduszka.
  - Dobranoc kochanie. - powiedziałem jej cicho do ucha, objąłem ją jedną ręką w pasie, a potem odpłynąłem razem z nią w głęboki sen.


               

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz