piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 7

*Lucy*
   Stałam przed ołtarzem w kościele, w długiej, białej sukni i z welonem na głowie Odwróciłam się.Wszystkie ławki były zapełnione gośćmi.  W pierwszej ławce siedziała moja mama, Danielle i mój tata z uśmiechami na twarzy. Wszędzie było pełno kwiatów, a do ołtarza prowadził długi czerwony dywan.  Wygląda na to, że miałam brać ślub, ale zastanawiałam się kim jest pan młody? Ksiądz stojący przede mną zaczął się niecierpliwić. Ja też, bo nadal nie wiedziałam z kim mam brać ślub, ale nie byłam tym przerażona. Wręcz przeciwnie. Ogarniała mnie wewnętrzna radość i spokój. Nagle zza dużych, żelaznych drzwi na końcu kościoła wyłonił się Louis w czarnym eleganckim garniturze i z różą schowaną w małej kieszonce na jego marynarce. Posłał mi swój zniewalający uśmiech i już zrobił pierwszy krok na schodkach prowadzących do krzeseł pary młodej wyłożonych białą, jedwabną płachtą, kiedy nagle rozległ się dźwięk wystrzału z pistoletu i Louis upadł przed moimi nogami cały we krwi. Zaczęłam krzyczeć i natychmiast uklęknęłam przy nim wołając, żeby ktoś mu pomógł, ale w ławkach już nikt nie siedział. W kościele nie było nikogo oprócz nas. Słychać było tylko mój rozpaczliwy krzyk, który zaczął  powoli rozdzierać moje płuca.
   Obudziłam się czując czyjąś rękę potrząsającą cały czas moim ramieniem. Słyszałam jakiś męski głos, wołający moje imię, więc otworzyłam oczy przestraszona, że ktoś wtargnął do mojego domu. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież dzisiejszej nocy spał u mnie Louis, bo bałam być w domu sama po horrorze, który wczoraj wspólnie oglądaliśmy, dlatego kazałam mu zostać. Kiedy otworzyłam oczy, Louis odsunął się ode mnie patrząc na mnie przestraszony.
  - Wybacz, że cię budzę, ale tak strasznie krzyczałaś, że musiałem to zrobić.
  - Oh, miałam zły sen, to pewnie dlatego - powiedziałam przypominając sobie mój koszmar.
  - Co ci się śniło? - zapytał Louis z zaciekawieniem mi się przyglądając.
   Dopiero teraz zauważyłam, że jest w moim łóżku, chociaż miał spać w pokoju Danielle.
  - Dlaczego jesteś w moim łóżku? - zmieniłam temat.
  Louis zastanowił się chwilę, pewnie nad jakąś wymówką, dlaczego musiał spać ze mną, a potem powiedział:
  - No bo zasnęłaś wczoraj na kanpie w salonie, więc przeniosłem cię tutaj. Potem chyba wzięłaś mnie za poduszkę i się we mnie wtuliłaś, dlatego położyłem się obok ciebie, żeby cię nie budzić.
  - Oh. - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić zawstydzona z relacji, którą mi zdał. Jak mogłam pozwolić na to, żeby mnie nosił, a w dodatku ze mną spał? Chociaż z drugiej strony to takie słodkie.Ciekawe jak to wyglądało kiedy mnie niósł...
   Moje rozmyślania przerwał Louis, który podniósł kołdrę i zaczął się się przebierać. Kiedy zdjął z siebie koszulkę, mogłam podziwiać jego cudowny, wyrzeźbiony tors. Nawet nie zauważyłam jak stanął przede mną z zadziornym uśmieszkiem na ustach.
  - Podoba ci się moja klata? Bo odkąd zdjąłem koszulkę przez cały czas się na nią patrzysz.
  - Co? Nie. - natychmiast odwróciłam się w drugą stronę, zawstydzona. Dlaczego pozwoliłam mu się przyłapać?
  - Więc nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli pójdę się teraz przebrać do łazienki? - zapytał wciąż się uśmiechając.
  - Oczywiście, że nie. Idź. - odparłam szybko, pospiesznie wychodząc z łóżka.
   Podeszłam do szafy delikatnie kręcąc pupą, gdy mijałam Louisa. Kiedy schyliłam się przy szafie, wyjmując z niej jakieś ubrania na przebranie, czułam jego wzrok na swoim tyłku. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na niego triumfalnie.
  - I kto tu się na kogo gapi?
   Louis szybko odwrócił wzrok, zabierając swoje rzeczy leżące na krześle przy moim biurku.
  - Ymm...Ja już idę. - powiedział trochę speszony i wycofał się z mojej sypialni, kierując się szybkim krokiem do łazienki.
   Po jego wyjściu zamknęłam drzwi i zaczęłam się śmiać. Wiedziałam, że to na niego zadziała. Nie mogłam przestać się śmiać nawet wyjmując z szafy ubrania. Zdecydowałam ubrać się dzisiaj w czarną, luźną spódnicę i szary crop top z napisem na długi rękaw. Potem zeszłam na dół do łazienki, żeby się przebrać zabierając ze sobą moją kosmetyczkę.
   Kiedy weszłam do łazienki od razu zerknęłam w lustro. Jednak wcale nie wyglądałam tak źle, jak myślałam. Nałożyłam tusz na rzęsy i narysowałam kreski na powiekach. Następnie przebrałam się w przygotowane przez siebie wcześniej ubrania i wyszłam z łazienki. Louis również się już przebrał i siedział na kanapie w salonie zapatrzony w swój telefon. Kiedy podniósł oczy znad komórki, wstał i podszedł do mnie, wkładając telefon do kieszeni.
  - To ten...dzięki za noc i wczorajszy wieczór. Fajnie mi się z tobą spało, oczywiście bez żadnych podtekstów. - dodał szybko. - Ja już będę spadać.
  - Nie zostaniesz na śniadaniu? - zabrzmiałam jak desperatka, próbująca usiedlić swojego kochanka na jak najdłużej i skarciłam się za to w myślach, jednak miałam nadzieję, że Louis nie zwrócił na to uwagi. Zresztą chyba często słyszał takie propozycje śpiąc ze wszystkimi kobietami,które stanęły mu na drodze. Mam na myśli seks, oczywiście.
  - Wiesz, nie mam za bardzo czasu. Obowiązki wzywają. Mam trening za dosłownie niecałe dwie godziny, więc muszę wrócić do domu i się trochę ogarnąć.
  - No tak, rozumiem. - pokiwałam głową ze zrozumieniem, ale mimo to czułam się trochę zawiedziona. Sama nie wiem czemu. Jeszcze dwa dni temu byłam zła na Louisa. Obiecałam sobie, że zerwę z nim całkowicie kontakt, że zapomnę o nim, ale kiedy wczoraj przyszedł do mnie i spędziliśmy ze sobą trochę czasu to coś zaczęło mnie do niego ciągnąć. Tak nie powinno być, jednak tak właśnie jest. Zastanawiam się tylko czy on też coś takiego do mnie poczuł. Boję się tego przyznać nawet sama przed sobą, ale chciałabym żeby tak było.
   Louis posłał mi przepraszający uśmiech, a potem poszedł prosto do holu. Wziął z wieszka swoją dżinsową kurtkę i odwrócił się na chwilę w moją stronę machając mi na pożegnanie, po czym wyszedł. Chwilę później usłyszałam warkot silnika, mówiący, że już odjechał. Westchnęłam teatralnie i poszłam na górę do mojej sypialni poczytać książkę.
*Louis*
   Trudno mi było zostawić Lucy. Bardzo chciałem zostać u niej na tym cholernym śniadaniu, żeby móc spędzić z nią jeszcze chwilę, ale niestety nie mogę. Umówiłem się z Justinem i Liamem, że potrenujemy razem do zbliżającego się meczu. Musimy go wygrać.
   Obawiam się, że zacząłem do niej coś czuć, bo nigdy czegoś takiego nie miałem. Zawsze obchodził mnie tylko seks. Wcześniej nie starałbym się o wybaczenie kobiety, gdybym nie wiedział czy da mi potem dupy. Nigdy nie latałbym specjalnie do sklepu po ogórki i masę słodyczy tylko dlatego, że jakaś laska ma okres. Po prostu chodzi mi o to, że nigdy wcześniej się tak nie zachowywałem jak teraz. Przecież jeszcze kilka dni temu brałem Lucy za kolejny obiekt seksualny do zdobycia, dlatego dziwi mnie to co ta dziewczyna ze mną robi, ale widzę doskonale, że nie tylko ona mnie pociąga. Ja ją też. Widziałem jak patrzyła na mnie, kiedy zdjąłem przy niej koszulkę. Oprócz tego ona jest taka opiekuńcza. Cieszyło mnie to, że nie próbowała za wszelką cenę drążyć tematu o moim ojcu, tylko bez słowa mnie przytuliła. To było miłe z jej strony. Nie lubię o nim mówić i dobrze, że to uszanowała. Dla mnie w zasadzie to jest obcy człowiek i nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Kiedy byłem jeszcze mały zostawił mnie i moją matkę, a odezwał się do mnie dopiero teraz, po tylu latach, kiedy dowiedział się, że jego dawno zapomniany syn zrobił karierę i jest sławny. Według mnie to jest naprawdę żałosne.
   Najpierw podjechałem pod moją willę, żeby wziąć prysznic, zabrać torbę z ubraniami na zmianę i innymi rzeczami potrzebnymi na trening. Podczas pakowania torby na górze w mojej sypialni włączyłem telewizor wiszący na ścianie. Na ekranie pojawiła się blond prezenterka na oko po trzydziestce zapowiadająca znudzonym głosem pogodę na nadchodzący tydzień w Doncaster.
- W poniedziałek będzie zachmurzenie i znaczny spadek temperatury nawet do - 10 stopni celcjusza - mówiła pokazując na mapę - We wtorek i w środę zapowiadają się intensywne opady śniegu oraz towarzysząca temu niska tenperatura podobnie jak w poniedziałek sięgająca - 10 stopni celcjusza.
  - Eh, czyli będzie padać na okrągło śnieg. - stwierdziłem wyłączając telewizor i upychając do torby ostanie rzeczy. Później poszedłem do łazienki biorąc ze sobą świeże ubrania z garderoby.
   Po pół godzinnym prysznicu nawet nie miałem już czasu na zjedzenie w spokoju śniadania, dlatego zbiegłem szybko na dół z torbą na ramieniu i wyjąłem z lodówki sałatkę grecką i sok jabłkowy z zamiarem zjedzenia jej w drodze. Z holu wziąłem kluczyki do mojego nowego, białego lamborgini i opuściłem swoją rezydencję zamykając uprzednio drzwi na trzy zamki.
Gdy dojechałem już na niewielki stadion, na którym zawsze trenujemy, wysiadłem z samochodu i podszedłem do bramki, gdzie stał jak zwykle o tej porze ochroniarz - Josh.
  - Louis! - wykrzyknął na mój widok rozpromieniony. - właź chłopie, znowu treningi, co?
  - Ta - odpowiedziałem, podając Joshowi rękę na przywitanie. - Justin i Liam już są?
  - Tak. Przyszli razem jakieś piętnaście minut temu. Myślałem, że nie przyjdziesz, bo zawsze chodzicie we trzech.
  - Byłem u mojej koleżanki. - powiedziałem wymijająco i szybko poszedłem do szatni nie chcąc zagłębiać się w temat, bo wiedziałem, że Josh zaraz zacznie wypytywać mnie o Lucy, a tego chciałem uniknąć.
  Po przebraniu się, zostawiłem torbę z ekwipunkiem w szafce, zabierając z niej przedtem tylko wodę, po czym poszedłem na jedną z dużych, krytych hal jakie się tutaj mieszczą. Na boisku już byli Justin i Liam, którzy teraz właśnie rozgrzewali się przy bramkach rozmawiając ze sobą.
  - Mówię ci Jus, ona była taka gorąca i w dodatku niezła w łóżku. - mowił podekscytowany Liam.
  - No to niezłą sztukę, sobie upolowałeś. - zaśmiał się Justin klepiąc Liama po plecach. - Gratki stary.
  - O kim mówicie? - zapytałem stając obok nich. Dopiero teraz moi kumple mnie zauważyli.
  - O twojej imprezie w piątek. - odpowiedział Liam. - Przespałem się z niezłą laseczką, chyba koleżanką tej twojej niuni, za którą tak latałeś, jak jej tam było?
  - Lucy. I wcale za nią nie latałem tylko chciałem z nią porozmawiać. To wszystko. - powiedziałem chociaż to nie było całkowicie zgodne z prawdą, bo fakt przez połowę imprezy się za nią uganiałem. - Jak nazywała się ta koleżanka Lucy, którą przeleciałeś?
  - Lily Johnson, a czemu pytasz?
  - Lily. - pokiwałem głową przypominając sobie jak mnie podrywała w szpitalu i na początku imprezy, kiedy dopiero wszystkie przyszły. - Cóż na mnie też chyba leciała i to od samego początku. Podoba ci się?
   Nagle usłyszeliśmy głośny, wręcz ogłuszający gwizdek naszego trenera zbilżającego się w naszą stronę.
  - Widzę, że moja ulubiona trójca święta postanowiła dziś trochę potrenować? - przywitał nas z uśmiechem, który natychmiast znikł. - Więc nie plotkować jak baby tylko ćwiczyć! - nad naszymi głowami rozległ się ponowny gwizd, więc ja od razu zabrałem się za rozgrzewkę, a Justin i Liam pobiegli ćwiczyć na środku boiska podania.
   Po męczącym, godzinnym treningu, zmęczeni weszliśmy do szatni. Korzystając z chwili milczenia postanowiłem wypytać jeszcze Liama o Lily z czystej ciekawości.
  -Liam, to jak podoba ci się Lily?
  - Jest ładna, ale nie wiążę z nią wielkich planów. Była dobra na jedną noc. - odpowiedział wzruszając ramionami i wyciągając butelkę wody ze swojej torby.
  - Idę pod prysznic. - oznajmił po chwili i wyszedł zostawiając mnie i Justina samych w szatni.
   Justin odłożył swój napój, który dotychczas pił i wytarł ręką usta.
  - Smakuje jak siki dinozaura. - stwierdził z obrzydzeniem.
  - Skąd wiesz jak smakują siki dinozaura?
  - Nie wiem. Tak powiedziałem. A tak między nami to ty z tą Lucy coś poważnego?
  - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Poza tym ja nie nadaję się na  poważny związek. Sądze, że jeszcze do tego nie dorosłem mimo, że mam już 22 lata.
  - Ja mam to samo. - Justin pokiwał głową ze zrozumieniem.
  - Ale widziałem, że trochę kręciłeś z Kate w piątek na imprezie. Stary jak ty to zrobiłeś, że się do ciebie odezwała?
   Mój przyjaciel od razu się rozpromienił i podniósł z dumą głowę.
  - To się nazywa urok osobisty, Louis. Kate jest uroczą dziewczyną, tylko trzeba ją odpowiednio podejść.
  - Mówisz jak zakochany. Czy aby na pewno rozmawiam z moim przyjacielem? - zaśmiałem się.
  - Daj spokój to nie ja uganiałem się przez połowę imprezy za Lucy i nie ja chciałem się z nią całować
  - Nie uganiałem się za nią. Chciałem z nią tylko porozmawiać. - powiedziałem, ale nie do końca było to zgodne z prawdą. Rzeczywiście uganiałem się za Lucy, bo chciałem jej wszystko wytłumaczyć, kiedy dowiedziała się od Nialla, że na początku planowałem ją przelecieć. Jednak tego Justin nie musi tego wiedzieć ani nikt inny. - Tak czy inaczej jesteśmy tylko przyjaciółmi. - skwitowałem pewnie pod koniec.
  - Skoro tak mówisz... - Justin wzruszył ramionami.
   Chwilę później drzwi od szatni się otworzyły i stanął w nich mokry Liam w samych spodenkach i z niebieskim ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Podszedł do swojej szafki i wyjął ze swojej torby telefon. Przez chwilę czytał coś na nim ze zmarszczonymi brwiami, a potem się roześmiał wyciągając urządzenie przed siebie tak, żebyśmy mogli zobaczyć oboje z Justinem. Na ekranie widniała wiadomość:
   "Hej Liam, dzięki za tamtą noc, było naprawdę wspaniale. Pomyślałam, że może dasz mi się dzisiaj gdzieś wyciągnąć?"
   Na samej górze ekranu był nadawca: Lily Johnson.
  - No nieźle. Zamierzasz z nią gdzieś iść? - zapytał Justin przyglądając się Liamowi. Ja też byłem ciekawy co odpowie.
  - Nie. Mówiłem wam, że to była laska na jedną noc. Nie mam zamiaru chodzić z nią na randki, a potem być jak te inne słodkie parki karmiące się jedzeniem w restauracjach jakby nie mieli własnych rąk. - prychnął z pogardą.
  - Więc tak na przyszłość to nie dawaj laskom swojego numeru, jeśli nie masz zamiaru się z nimi ponownie spotykać. - doradził mu Justin, po czym dodał. - Jestem w tym doświadczony.
  - Dzięki, następnym razem pójdę za twoją radą. - odparł Liam i zaczął wystukiwać na swoim telefonie odpowiedź. Nie musiałem nawet wiedzieć co mój przyjaciel pisze, żeby być pewnym, że po jej otrzymaniu Lily się załamie. Nie zależało mi na niej, ale było mi jej zwyczajnie szkoda. Wiem, że dziewczyny źle znoszą jakiekolwiek odmowy, ale mężczyźni nie interesują się dziewczynami, które dają już przy pierwszej okazji dupy, dlatego też po części rozumiałem Liama. Zmieniając temat, postanowiłem sprawdzić Justina wykorzystując to co wcześniej powiedział.
  - Justin. - zacząłem niewinnie. - Dałeś swój numer Kate?
  - No tak, a czemu pytasz?
  - Więc to znaczy, że masz się z nią zamiar ponownie spotkać. A to znaczy, że ci się podoba. - zacząłem się śmiać przybijając sobie w myślach piątkę. Chciałem po prostu dowiedzieć się czy Justin wiąże z Kate jakieś plany, bo sam na pewno by mi tego nie powiedział. Znam go i wiem, że nie lubi rozmawiać o takich rzeczach podobnie jak ja, dlatego postanowiłem dowiedzieć się tego podstępem.
   Liam również zaczął się śmiać.
  - Uuuuuu czyżby Justin Bieber się zakochał?
  - Przestańcie, nie zakochałem się w niej, może rzeczywiście mi się podoba ale nic poza tym! - oburzył się Justin tupiąc nogą jak mała dziewczynka i wychodząc pospiesznie z szatni.
  - To kiedy zaprosisz ją na randkę? - wykrzyknął za nim Liam.
  - Nie zaproszę jej na randkę tylko na przyjacielskie spotkanie i nawet jak to zrobię to wam o tym nie powiem! - odkrzyknął zamykając za sobą z trzaskiem drzwi.
   Kiedy już wyszedł, razem z Liamem jeszcze przez chwilę się śmialiśmy, a potem Liam mnie zapytał.
  - Myślisz, że Justin będzie z Kate? Do tej pory cały czas sprowadzał na chatę co noc to inną panienkę, ale teraz... On nawet tej Kate palcem nie dotknął. Widziałem jak na nią patrzył kiedy ze sobą rozmawiali. Bez przerwy głupkowato się uśmiechał i przeczesywał ręką włosy.
  - Kto wie, może dorósł już do poważnego związku tylko nie chce się nam przyznać. Jeszcze chwilę temu mówił mi, że nie jest na to gotowy.
  - A mówią, że to kobieta zmienną jest. - stwierdził ze śmiechem Liam.
  - Tylko mu tego nie mów, bo się obrazi. - powiedziałem również się śmiejąc. - A tak między nami to myślę, że coś z tego będzie. Tylko szkoda, że Justin wybrał sobie na obiekt westchnień taką zołzę. - westchnąłem przypominając sobie reakcję Kate na mój widok i to jak wygrażała mi w szpitalu u Lucy pięścią. Cóż, może ja też dorosnę pewnego dnia do związku i wybiorę sobie na mój obiekt westchnień Lucy? Kto wie co przyniesie przyszłość...
*Lucy*
   Było południe, kiedy stałam w kuchni i robiłam sobie na obiad spaghetti. Wcześniej poszłam do sklepu spożywczego przy moim domu i kupiłam odpowiednie składniki. Odkąd Louis wyszedł czułam się jakoś dziwnie samotna. Brakowało mi jego obecności. Chciałam, żeby tu był. Teraz jestem już pewna, że się w nim zakochałam. Przed oczami cały czas miałam obraz naszego wczorajszego wspólnie spędzonego wieczoru. Było bardzo miło, tylko nadal zastanawiało mnie czemu Louis zareagował tak emocjonalnie na pytanie o jego ojca. Stwierdziłam, więc, że może dowiem się coś o nim z internetu.
   Cały czas pilnując gotującego się obiadu, wyjęłam telefon i wpisałam w wyszukiwarkę nazwisko Louisa. Na początku wyskoczyło mi o nim kilka mało znaczących artykułów; gdzie ostatnio grał mecz, ile bramek strzelił i inne tego typu rzeczy. Jednak, kiedy przesunęłam palcem w dół ekranu pokazała mi się strona utworzona przez jego fanki na jego temat z podpisem; 100 rzeczy których nie wiesz o Lousie Tomlinsonie. Niewiele myśląc kliknęłam w nią i zaczęłam czytać pierwszy punkt.
  1. Louis zaczął grać w Manchester United, kiedy miał 19 lat.
  2. Jego najlepsi przyjaciele to Justin Bieber i Liam Payne.
    Hmm, to akurat już wiem. Było jeszcze dużo punktów dotyczących jego kariery, ale jeden z nich najbardziej przykuł moją uwagę:
  28. Louis powiedział, że kiedy jest z dziewczyną, która mu się podoba lubi oglądać z nią horror, bo wtedy ma okazję się do niej poprzytulać.
   Na mojej twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech. Czy to znaczy, że podobam się Louisowi? Najwyraźniej. Stałam tak przez chwilę, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Ocknęłam się dopiero, gdy mój telefon zawibrował mi w dłoni i włączyła się charakterystyczna melodyjka, którą mam na dzwonku. Na wyświetlaczu pokazało się imię jednej z moich przyjaciółek: Lily.
  - Co tam Lily? - zapytałam radosnym głosem, wyłączając elektryczną płytę na której gotowałam kluski na spaghetti.
  - Mogę do ciebie przyjść? - spytała Lily zapłakanym głosem. - Nawet nie wiesz co się stało...
  - Oczywiście, nawet nie musisz pytać. - odpowiedziałam natychmiast. - Ale słonko, co się stało?
  - Opowiem ci wszystko jak przyjdę. To nie jest rozmowa na telefon. - ucięła moja przyjaciółka i  szybko się rozłączyła. Naprawdę byłam ciekawa co takiego się stało i jednocześnie martwiłam się o nią. Nagle ochota na spaghetti mi odeszła, odłożyłam mojego iPhona na blat i usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej oczekując ze zniecierpliwieniem na Lily.
                                                                   ***
   15 minut potem w moim domu rozległo się ciche pukanie do drzwi. Szybko podniosłam się z krzesła i otworzyłam je. Stała w nich Lily, tak jak się tego spodziewałam. Była cała przemoknięta od deszczu ze śniegiem, który padał od dobrych dwóch godzin. Na jej kurtce i futrzanym kapturze były jeszcze pojedyńcze płatki śniegu. Na twarzy miała czarne strużki po łzach, które cały czas spływały po jej policzkach.
  - Wejdź. - powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi, po czym szybko je zamknęłam, żeby zimne powietrze nie dostało się do środka.
   Lily zdjęła kurtkę, a potem poszłyśmy do mojej sypialni. Pomimo, że w domu nikogo oprócz nas nie było, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku obok przyjaciółki.
  - Opowiadaj. Co się stało? - od razu zażądałam.
  - Liam... - zaczęła Lily nadal drżącym głosem. - To ten cały kolega Louisa, wielki mi piłkarz.
  - On ci coś zrobił? - spytałam z niepokojem przytulając do siebie Lily i zachęcając ją, żeby mówiła dalej.
  - Tak, zrobił. To zwykły cham i świnia, ale zacznę od początku. Mówiłam ci w piątek na tej nieszczęsnej imprezie, że pójdę z nim poflirtować. No więc poflirtowaliśmy, trochę wypiliśmy, a potem.... - urwała na chwilę. - Przespaliśmy się ze sobą. Myślałam, że ja mu się naprawdę podobam i ta nasza wspólna noc to potwierdziła, więc napisałam do niego smsa z pytaniem czy może nie wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj razem, a on odpisał mi, że... Uhh zresztą sama zobacz. - Lily włączyła swój telefon, kliknęła w niego kilka razy, a potem przesunęła ekran w moją stronę. Pierwszą wiadomość napisała ona, a pod nią była odpowiedź od Liama:

"Lily jesteś taka naiwna. Myślałaś, że skoro się ze mną prześpisz, umówię się potem z tobą na randkę? Mała, naiwna Lily. Kochanie chcę ci uświadomić, że jesteś w błędzie i moja odpowiedź brzmi: nie. Nie umówię się z tobą i nie pisz do mnie więcej."

- Co za skretyniały dupek. - stwierdziłam z oburzeniem. - Nie płacz Lil, obiecuję ci, że z nim porozmawiam i to nie będzie miła rozmowa.
  - Dzięki Lucy. - wydukała Lily kładąc głowę na moich kolanach i zakrywając swoją zapłakaną twarz we włosach. - Ale obawiam się, że on się tym za bardzo nie przejmie. Mam tylko nadzieję, że Louis nie zrobi ci takiego świństwa jak Liam mi.
  - Ja też... - powiedziałam cicho.
   "Tym bardziej, że się w nim zakochałam" - dodałam sobie w myślach.



   Więc mamy już rozdział 7! W tym rozdziale było trochę mało scen z Lucy i Louisem razem, ponieważ postanowiłyśmy skupić się tu trochę na losach Lily i Liama, oraz na Justina i Kate, a swoją drogą Lucy nareszcie przyznała się przed samą sobą do tego, że zakochała się w Lou. Jak myślicie odwołując się do pary naszych głównych bohaterów. Louis odwzajemni uczucia Lucy? Gazix i Lucix. :* xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz